Ryzykowna zmiana samochodu - czy warto?
Ja bym to olał. 6 lat temu remontowałem auto - pełne malowanie, progi, drzwi, klapa, nadkola, maska. Ładne, piękne, cud miód. Teraz znów wyłazi ruda, w między czasie walka z parchami a to na nadkolu a to tu i tam. Jak nie masz genialnego blacharza to wiele nie zyskasz. Mi robił mój kumpel i robił to dobrze, ale i tak ruda zrobiła swoje
ILPT
Dokładne piaskowanie i wysokiej klasy system lakiernicy lub cynkowanie ogniowe całej karoserii. Pomijając samochody zabytkowe- jest to całkowicie nieopłacalne.
Z drugiej strony permanentnie walcząc z ogniskami korozji (czyszczenie i zaprawki co wiosnę) ludzie utrzymywali latami swoje złomy z zasiarczonych socjalistycznych blach, więc póki podłużnice i progi zdrowe - nic straconego.
Z drugiej strony permanentnie walcząc z ogniskami korozji (czyszczenie i zaprawki co wiosnę) ludzie utrzymywali latami swoje złomy z zasiarczonych socjalistycznych blach, więc póki podłużnice i progi zdrowe - nic straconego.
- przemek1602
- Posty: 286
- Rejestracja: poniedziałek 21 lip 2014, 22:36
- Lokalizacja: Świdnica
-
- Posty: 9
- Rejestracja: czwartek 05 lip 2012, 00:53
- Lokalizacja: wwl
Włożyć 5000 w auto które tyle samo jest warte to chyba troche bez sensu? Chyba że chcesz nim jeżdzić całe życie? Takie wynalazki jak passaty TDI to omijać szerokim łukiem. Proponuje sprzedać Astre i szukać jakiejś Toyoty, w cenie 12-13tys, znajdziesz już np Corolle E12, zapominsz o problemach z zawieszeniem czy innych dziwnych mechanicznych bolączkach niemieckich marek.
- przemek1602
- Posty: 286
- Rejestracja: poniedziałek 21 lip 2014, 22:36
- Lokalizacja: Świdnica