Grrrrr

zaczynam mieć dość swojego samochodu i partaczy w warsztatach. Niewinnie zaczęło się od wymiany sprzęgła, wszystko cacy bo u zaprzyjaźnionego mechanika. Miesiąc później zaczęło się chrobotanie w skrzyni biegów, szybka decyzja i auto odstawione do w sumie renomowanego warsztatu. Co do ich usług ciężko mieć zastrzeżenia bo w miarę szybko się uporali i skrzynka chodzi jak nowa. Problem w tym że pewnie przy montażu krzywo założyli opaskę na wężu do chłodnicy w którym najzwyczajniej w świecie zrobiła się dziura. Zdążyłem przejechać może 200km i na szczęście (!) pod samym domem ujrzałem dym spod maski a po jej otwarciu parę buchającą z dziury w wężu

. Moje nieziemskie wk...urzenie podsycała godzina 22:00 i zaplanowany na następny wczesny poranek wyjazd w góry. Z uporem maniaka wymontowałem dziurawy wąż, skleiłem "kropelką" opasałem sowicie taśmą izolacyjną, zamontowałem, dolałem borygo i punkt wpół pierwszej ruszyłem na jazdę testową. Pary już nie było, ale po kilku kilometrach oczywiście wskaźnik na czerwonym polu

W góry pojechałem autem brata, międzyczasie on podstawił auto do najbliższego warsztatu. Myślicie że to koniec opowieści

? Auto odebrane wczoraj, wymieniony wąż i termostat +wymiana płynu. Skasowali ostro bo okazuje się że termostat jest ciężko dostępny i trzeba pół auta rozebrać (już nie wnikałem ile w tym prawdy). Koniec kłopotów? NIE! Po kilkunastu kilometrach okazuje się że auto pracuje nierówno na jałowych, krztusi się, trzęsie a po chwili wyskakuje kontrolka Check Engine. Pierwsze skojarzenie ukazujące absurd sytuacji:
No nic, ELM327 + telefon w dłoń i bach P0300, P0303, wypadanie zapłonów i wyraźnie słyszalne syczenie spod maski. Prawdopodobnie gdzieś spieprzyli przy zakładaniu wężyka od dolotu i bierze lewe powietrze przez co komputer szaleje z mieszanką... jutro oczywiście nieczynne, sobota, niedziela nieczynne, mam się podstawić w poniedziałek
Musiałem się komuś wyżalić
