
Skosiłem nawet wcześniej cały teren żebym nie musiał go potem szukać w gąszczu. Zająłem honorowe miejsce na środku ogrodu i w spokoju wylatałem sobie dwie baterie. Ta trzecia okazała się być pechowa.

Podczas brawurowej ucieczki przed chorobliwą ciekawością kota wzbiłem się na wyżyny możliwości herbatnika (na oko jakieś 15-20m) gdzie został bezczelnie zaatakowany przez jakiegoś skrzydlatego ?!&@€#, który wydziobał mi coś z 3 silnia. Po tym incydencie herbatnik zakończył swój lot niekontrolowanym kretem z pełnej wysokości. Oto efekty:


Jutro od rana lutownica w dłoń i idę poszukać tego pierzastego @%#$!. Przykleję do herbatnika- kamikadze petardę i zrobię mu z d... jesień średniowiecza.
W ciągu roku więcej czasu spędza na warsztacie niż w powietrzu.