Podziel się swoim smutkiem
Dwie godziny temu wziąłem samochód od mamy i po drodze do miasta coś chrupnęło kilka razy pod maską, za chwilę kontrolka "check engine" i zgasł. Udało mi się zjechać z drogi i pół godziny czekałem na lawetę. Po pierwsze nie mam kompletnie pomysłu co mogło się stać (diesel), a dźwięk brzmiał niestety groźnie, po drugie w poniedziałek mieliśmy jechać do Gdańska... Wszystkie plany się wysypały.
Pozdrawiam
Właśnie skończyłem łatać plastiki mojego skutera tytrytkami, siebie polepiłem już wcześniej. Dlaczego? Już wyjaśniam. Jadę sobie drogą krajową i zbliżam się do skrzyżowania ze światłami, z zamiarem skrętu w prawo. Co prawda było zielone, ale będąc jakieś 200m od skrzyżowania przewidywałem, że nie zdążę więc powoli zaczynam zwalniać, zwłaszcza że 5km wcześniej strzeliła mi linka tylnego hamulca, a jest lekko po deszczu. Jadę skrajem prawego pasa jezdni, bo wiem, że pobocze kończy się jakieś 50m przed skrzyżowaniem. W lusterku widzę TIR-a, który wali na złamanie karku moim pasem, a światła zmieniły się już na pomarańczowe. Byłem pewien, że przeskoczy przez skrzyżowanie, zresztą nic nowego. TIR mnie wyprzedza, jadąc tym samym pasem co ja i kiedy jest jakieś 10m przede mną, zaczyna gwałtownie hamować, blokując koła naczepy, zrezygnował z przejazdu na czerwonym, ale ja miałem jeszcze ok 50 km/h na liczniku i tylko przedni hamulec do dyspozycji na mokrej nawierzchni. To był ułamek sekundy, skuter się położył i ślizgiem poszedł pod naczepę. Ja turlałem się po asfalcie (jakieś cztery pięć koziołków, trudno mi teraz powiedzieć) wpadając na szczęście do rowu, i kończąc przygodę na wysokości 1-szej osi naczepy (są 3). Zanim się pozbierałem, wyrzucając z siebie setki wulgarnych epitetów pod adresem szofera, światła się zmieniły, koleś ruszył. Jeszcze jakieś 5m ciągnął pod naczepą mój skuter, myślałem, że z nim pojedzie, na szczęście jakoś się odczepił od ramy naczepy (lawety). Kiedy pozbierałem wszystkie elementy skutera, dowiedziałem się od przypadkowych świadków, że w ostatniej chwili jakaś osobówka wepchnęła się przed tego TIR-a z zamiarem skrętu w prawo, więc nie do końca wina jest po stronie kierowcy ciężarówki, co nie zmienia faktu, że ewidentnie planował przeskoczyć na czerwonym. Na szczęście skończyło się tylko na mocnym otarciach kolan i łokci i kilku siniakach, kości chyba całe. Gdybym jednak wpadł na lawetę, a rama jest tam dość nisko, mogło by być gorzej. Cały szkopuł w tym, że facet pojechał, a podejrzewam, że powinien widzieć w lusterkach jak koziołkuję. Chyba, że był zajęty sklinaniem, kierowcy osobówki.
Zbychur, cieszę się, że żyjesz (prawie nienaruszony - w sensie niepołamany)!
[Wyciąłem zdanie, które było wynikiem mojego złego zrozumienia sytuacji.]
[Wyciąłem zdanie, które było wynikiem mojego złego zrozumienia sytuacji.]
Ostatnio zmieniony środa 09 lip 2014, 15:42 przez marmez, łącznie zmieniany 1 raz.
Tekst podpisu:
Podpis - dozwolona ilość znaków: 255
Podpis - dozwolona ilość znaków: 255
ptja, Mój błąd polegał nie na tym, że miałem 40-50km/h na liczniku, a na tym że jechałem tuż przy krawędzi pasa, co sprowokowało szofera TIR-a do wyprzedzenia mnie, bez zmiany pasa ruchu. Trzeba było jechać środkiem pasa. Nie zależnie od sprawności hamulców efekt byłby taki sam. Jechać 30km/h po jezdni drogi krajowej też nie jest bezpieczne.
Tak wygląda to miejsce, kończy się pobocze i zmuszony byłem jechać po pasie ruchu.
Zazwyczaj nie używam pobocza, tylko jeżdżę po jezdni, gdyż jadąc poboczem co kilka set metrów jestem zmuszony wjeżdżać, na jezdnię. Bo to przystanek i 15cm krawężnik, albo droga boczna, gdzie trzeba wjechać samochodem aż pod linię jezdni, żeby zobaczyć czy można włączyć się do ruchu, a to mostek gdzie pobocze ma 30cm i kocie łby. Więc bezpieczniej jest jechać metr od krawędzi z prędkością ok. 70-75km/h, zmuszając wyprzedzające mnie samochody do zmiany pasa ruchu, niż jechać poboczem 45-50km/h i co chwila nawet się zatrzymać, aż sznur samochodów przejedzie i dopiero włączać się do ruchu, bo taka jest kultura kierowców - "niech go puści następny, mnie się spieszy". Wczoraj jechałem powoli poboczem i krajuszkiem, bo wiedziałem, że mam uszkodzony hamulec.
A nawiązując do tematu - wszystko mnie boli, każdy ruch to mordęga, na szczęście chłopcy w pracy rozumieją sytuację i wiele mi pomagali.
Tak wygląda to miejsce, kończy się pobocze i zmuszony byłem jechać po pasie ruchu.
Zazwyczaj nie używam pobocza, tylko jeżdżę po jezdni, gdyż jadąc poboczem co kilka set metrów jestem zmuszony wjeżdżać, na jezdnię. Bo to przystanek i 15cm krawężnik, albo droga boczna, gdzie trzeba wjechać samochodem aż pod linię jezdni, żeby zobaczyć czy można włączyć się do ruchu, a to mostek gdzie pobocze ma 30cm i kocie łby. Więc bezpieczniej jest jechać metr od krawędzi z prędkością ok. 70-75km/h, zmuszając wyprzedzające mnie samochody do zmiany pasa ruchu, niż jechać poboczem 45-50km/h i co chwila nawet się zatrzymać, aż sznur samochodów przejedzie i dopiero włączać się do ruchu, bo taka jest kultura kierowców - "niech go puści następny, mnie się spieszy". Wczoraj jechałem powoli poboczem i krajuszkiem, bo wiedziałem, że mam uszkodzony hamulec.
A nawiązując do tematu - wszystko mnie boli, każdy ruch to mordęga, na szczęście chłopcy w pracy rozumieją sytuację i wiele mi pomagali.
Zbychur pisze:/.../ ja miałem jeszcze ok 50 km/h na liczniku i tylko przedni hamulec do dyspozycji na mokrej nawierzchni. /.../
powoli?Zbychur pisze:/.../Wczoraj jechałem powoli poboczem i krajuszkiem, bo wiedziałem, że mam uszkodzony hamulec./.../
Jaki masz skuter? Jeśli to motorower, to chyba przerobiony?
--
pozdrawiam,
Jarek Andrzejewski
pozdrawiam,
Jarek Andrzejewski
ptja pisze:Jaki masz skuter? Jeśli to motorower, to chyba przerobiony?
Tak, skuter jest po małej modyfikacji i jak by go spuścić ze smyczy to popędzi nawet 90km/h, ale zastosowałem w wariatorze dłuższą tulejkę, żeby pasek za wysoko nie wychodził, pozwoliło to ograniczyć prędkość do wspomnianych 70-75km/h. Więc jak widzisz nie chodzi mi o uzyskiwanie jak najlepszych osiągów, a przystosowanie skutera do bezpieczniejszej jazdy po drodze, którą jeżdżę, w wymiarze ok. 1000km miesięcznie, do pracy. W 90% jest to droga szybkiego ruchu, z bardzo zróżnicowanym i nieregularnym i momentami ograniczonym do zera poboczem. Wiem, że są przepisy dotyczące skuterów i ich parametrów ale zdecydowałem się na tuning skutera z kilku względów. Po pierwsze przyspieszenie, to było warunkiem podstawowym. Kiedy mój skuter miał pojemność fabryczną i nawet zdjęte blokady, podczas ruszania ze świateł pod górkę blokowałem cały prawy pas zanim mój skuter wdrapał się na wzniesie, co skutkowało tym, że niecierpliwi kierowcy przejeżdżali koło mnie na tzw "żyletkę". Mam po drodze dwa takie skrzyżowania, przy jednym nie ma pobocza na odcinku 300m od świateł, na drugim jest pobocze, ale na odcinku ok. 150m znajduje się na nim rozlany beton, który musiała zgubić jakaś "Gruszka", już ładnych kilka lat temu i nikt tego do tej pory nie usunął. Nie sposób po tym jechać. Powód drugi, wszelkie odcinki, gdzie nie da się korzystać z pobocza, a zwłaszcza mostki i wiadukty, gdzie pobocza za białą linią jest 30cm, potem wysoki krawężnik i jedna kostka czegoś na wzór chodnika i dalej barierka energochłonna lub betonowa a za nią np. 25 metrowy jar. Znów na wiadukty trzeba się wspinać, a chińczyk z blokadami zwalnia tam do 35km/h, gdzie samochody, mimo ograniczeń 70km/h walą grubo ponad setkę pchając się na "trzeciego" i trąbią z pretensjami, co ja tu robię. Rozpędzone ciężarówki, nie zmieniające pasa czyli przejeżdżające koło mnie , swym podmuchem bardzo mocno chwiały moją równowagą, a to średnio przyjemne uczucie kiedy masz do krawężnika kilka centymetrów a za nim przepaść. Dalej to skrzyżowania na ruchliwych odcinkach drogi. Fabrycznym skuterem 50cm bardzo trudno jest włączyć się do ruchu czy optymalnie szybko przejechać czy opuścić skrzyżowanie, a niecierpliwi, którzy stają za Tobą niejednokrotnie wpychają się przed Ciebie i to już jest poważne zagrożenie kolizją. Zmorą są także zatoczki dla autobusów na przystankach, jest kilka miejsc, gdzie pas pobocza jest nagle przerwany wysokim krawężnikiem lub zmuszony człowiek byłby jechać po chodniku. Kolejny powód to liczba widzianych prze zemnie rozbitych skuterów właśnie w tych newralgicznych miejscach. Dlatego postanowiłem dać sobie szansę i jednocześnie nie utrudniać, życia innym uczestnikom ruchu. Przy prędkości 70km/h, nie jestem już takim "zawalidrogą", a samochody jadące za mną, są w większej ilości przypadków bardziej skłonne do zwolnienia do tych 70km/h i odczekania aż zwolni się się lewy pas.
Wszystko sprowadza się do braku lub wątpliwej jakości pobocza i konieczności włączania się do ruchu na jezdnię drogi, a to mimo włączonego kierunkowskazu w większości nie jest w ogóle brane pod uwagę przez wielu kierowców.
Generalnie jest bezpieczniej. Oczywiście są szajbusy, dla których rower czy motorower nie jest uczestnikiem ruchu i nie ma żadnych praw przed samochodem na drodze. Co do legalności, mam świadomość, że narażam się na mandat, ale wolę to i mieć większe szanse na drodze niż legalnie zostać kaleką lub stracić życie.
Na szczęście wchodzą przepisy pozwalające posiadaczom kat.B dosiadać skuterów o pojemności 125cm co zamierzam w przyszłości wykorzystać. Bardzo lubię jeździć na skuterze i kręcę dużo kilometrów (ok. 1500-2000km miesięcznie), jednak martwi czasem traktowanie mnie jak i innych mi podobnych jak z zła koniecznego na drodze.
Nawiązując do przepisów, cieszę się, że sa wprowadzone wymogi posiadania odpowiednich uprawnień, bo dziś jest wielu prowadzących skutery, którzy nie mają pojęcia o przepisach ruchu drogowego. Sam znam wielu, którzy ostatni kontakt z kodeksem mieli kilkanaście lub nawet dziesiąt lat temu, kiedy zdawali na kartę rowerową. Najgorsi są jednak kierowcy z "doświadczeniem", ważniejsze jest jego "niedzielne" 40 lat za kółkiem niż kodeks. Tak jak mój znajomy (60 lat) klnie na rowerzystów, którzy nie jadą samiuśkim krajem drogi lub nie zatrzymują się na wąskiej drodze kiedy on jedzie samochodem za nimi, bo go blokują a on przecież musi jechać, na skrzyżowaniach przejeżdżą do lewej strony pasa, a nie przeprowadzają rower przez pasy dla pieszych. Kiedy próbujesz mu powiedzieć, że mają do tego prawo, to słyszysz, że takich przepisów nie mogli zrobić bo są bzdurne i bezsensu. Wielokrotnie już hamował z piskiem przed rowerzystami, którzy według jego mniemania nie mieli prawa do pierwszeństwa, na szczęście nie jeździ szybko.
Co do mojego zdarzenia, to sam przed sobą się przyznałem, że pojawił się pewien element paniki, kiedy zobaczyłem kilka metrów przed sobą zablokowane koła naczepy i świadomość braku tylnego hamulca oraz brak jego reakcji po naciśnięciu manetki, co spowodowało, że mocniej wcisnąłem przedni i doszło do zablokowania koła. Co do prędkości 50km/h uważam że to jest powoli, bo nawet dziś sprawdziłem rano na mokrej nawierzchni, że używając tylko przedniego hamulca z wyczuciem, potrzeba ok. 12m na zatrzymanie się, więc spokojnie przedwczoraj można było moją "bestię" opanować. Dodatkowo zaintrygował mnie zapach oleju, paliwa czy czegoś w tym stylu jaki miałem na sobie po kontakcie z asfaltem i okazuje się, że przed tym skrzyżowaniem jest ślisko nawet kiedy jest sucho, pewnie pozostałości z cieknących silników kiedy stoją na światłach.
A jakby mojego pecha było mało, to zgubiłem dziś mojego SGS'a. , jest jeszcze szansa, że jest w klepie motoryzacyjnym ale to będę mógł sprawdzić dopiero jutro.
Zbychur,
przyznam, że podziwiam takich jak Ty użytkowników 'sedesików'. Jeżdżenie takim ustrojstwem po drogach krajowych uważam za bardzo niebezpieczne, ze względu na mentalność niektórych kierowców. Rozumiem, że jest to fajny środek transportu, względnie tani i pozwala się w miarę komfortowo przemieszczać od pkt.A do pkt.B, ale przyznam, że mając motocykl o większej pojemności po prostu boję się wyjechać skuterem na 'szybszą' drogę. Już miałem kilka takich sytuacji że tylko przyspieszenie uratowało mi 4-litery (choć mój motocykl do wariackich nie należy).
Przepis pozwalający dosiadać 125'tek posiadając 3lata kat.B jest dla mnie niezrozumiały. W Twojej sytuacji, owszem - bardzo pomocny, ale te 'bzyki' zasuwają lekko do 140 a 'blaszak' często nie rozumie jak powinien widzieć drogę kierowca 'hulajnogi'. Byłbym za takim przepisem pod jednym warunkiem - OBOWIĄZKOWE w szkole podstawowej szkolenie i egzamin na kartę rowerową, i OBOWIĄZKOWE dla młodzieży (chyba gimnazjum...) szkolenie i egzamin na kartę motorowerową. W tym przypadku wiem, że dany operator 'sedesika-50' bądź 'sedesika-studwudziestopięcioccm' chociaż pi*drzwi został przeszkolony, a dany operator 4-kółek choć trochę poznał specyfikę poruszania się jednośladem...
W każdym razie życzę Tobie zdrowia, bezpieczeństwa na drodze, sprawnego środka transportu, szerokich dróg (gumowych drzew ) i więcej zrozumienia ze strony 'samochodziarzy'.
PS. polecam zakup motocykla
przyznam, że podziwiam takich jak Ty użytkowników 'sedesików'. Jeżdżenie takim ustrojstwem po drogach krajowych uważam za bardzo niebezpieczne, ze względu na mentalność niektórych kierowców. Rozumiem, że jest to fajny środek transportu, względnie tani i pozwala się w miarę komfortowo przemieszczać od pkt.A do pkt.B, ale przyznam, że mając motocykl o większej pojemności po prostu boję się wyjechać skuterem na 'szybszą' drogę. Już miałem kilka takich sytuacji że tylko przyspieszenie uratowało mi 4-litery (choć mój motocykl do wariackich nie należy).
Przepis pozwalający dosiadać 125'tek posiadając 3lata kat.B jest dla mnie niezrozumiały. W Twojej sytuacji, owszem - bardzo pomocny, ale te 'bzyki' zasuwają lekko do 140 a 'blaszak' często nie rozumie jak powinien widzieć drogę kierowca 'hulajnogi'. Byłbym za takim przepisem pod jednym warunkiem - OBOWIĄZKOWE w szkole podstawowej szkolenie i egzamin na kartę rowerową, i OBOWIĄZKOWE dla młodzieży (chyba gimnazjum...) szkolenie i egzamin na kartę motorowerową. W tym przypadku wiem, że dany operator 'sedesika-50' bądź 'sedesika-studwudziestopięcioccm' chociaż pi*drzwi został przeszkolony, a dany operator 4-kółek choć trochę poznał specyfikę poruszania się jednośladem...
W każdym razie życzę Tobie zdrowia, bezpieczeństwa na drodze, sprawnego środka transportu, szerokich dróg (gumowych drzew ) i więcej zrozumienia ze strony 'samochodziarzy'.
PS. polecam zakup motocykla
Pozdrawiam
Jacek
Jacek
pozwolisz, że pozostanę przy swoim zdaniu: nie uważam za szczyt roztropności jazdy z jednym sprawnym hamulcem z prędkością przekraczającą tę, na którą w ogóle zaprojektowano pojazd. Chyba jednak w tym przypadku rozsądniejsze byłoby utrzymywanie DUŻO mniejszej prędkości.Zbychur pisze:ptja pisze:Jaki masz skuter? Jeśli to motorower, to chyba przerobiony?
Tak, skuter jest po małej modyfikacji i jak by go spuścić ze smyczy to popędzi nawet 90km/h, ale zastosowałem w wariatorze dłuższą tulejkę, żeby pasek za wysoko nie wychodził, pozwoliło to ograniczyć prędkość do wspomnianych 70-75km/h. Więc jak widzisz nie chodzi mi o uzyskiwanie jak najlepszych osiągów, a przystosowanie skutera do bezpieczniejszej jazdy po drodze, którą jeżdżę/..../Co do prędkości 50km/h uważam że to jest powoli,/.../
Co do uwag na temat jazdy i zachowania się kierowców - generalnie się zgadzam. Ideę przeróbki rozumiem, ale chyba nie o tym dyskutujemy? To, że w codziennej jeździe prędkości ~70km/h mogą okazać się w praktyce bezpieczniejsze niż niższe nie oznacza, że mając POWAŻNIE zepsuty skuter wystarczy troszeczkę zwolnić...
--
pozdrawiam,
Jarek Andrzejewski
pozdrawiam,
Jarek Andrzejewski