Podziel się swoim smutkiem
Matura..... hmmm... Ja niczego nie byłem tak pewny jak swojego elaboratu z J. polskiego, niestety, jednej pani z komisji nie podeszło moje kontrowersyjne zdanie i dostałem 2, tylko za brak błędów i wypracowanie dobrze zrobione od strony technicznej. Inni członkowie komisji mnie wybronili, bo ta "franca" chciała mnie oblać i to tylko za to, że miała swój "wyryty" pogląd na ten właśnie temat, który nie zgadzał się z moim.
A teraz o smutkach. Mieliśmy iść na komunię w następna niedzielę, córa cieszyła się bardzo, niestety załapała ospę i raczej nie wyjdzie z tego do weekendu. Najgorsze, że żona jeszcze ospy nie miła i tez nie wiadomo jak się to skończy.
A teraz o smutkach. Mieliśmy iść na komunię w następna niedzielę, córa cieszyła się bardzo, niestety załapała ospę i raczej nie wyjdzie z tego do weekendu. Najgorsze, że żona jeszcze ospy nie miła i tez nie wiadomo jak się to skończy.
Zawsze bardzo mnie zastanawiało jak to w ogóle jest możliwe, że np. moja interpretacja danego utworu może być niewłaściwa , przecież jest ona moja, prywatna i subiektywna, bo ja akurat tak, a nie inaczej odbieram daną treść, ktoś inny może ten sam tekst interpretować w zupełnie odmienny sposób.
Interpretacja według książki czy nauczyciela to istne kuriozum.
Jak można oceniać czyjeś odczucia i wrażliwość, kryterium powinien podlegać ewentualnie warsztat pisarski i forma wypracowania.
Niektórzy belfrowie leczą chyba w ten niezdrowy i szkodliwy sposób jakieś swoje kompleksy wprasowując w głowy uczniów swoje płytkie myśli, pozbawiając ich tym samym intelektualnej samodzielności, ale to cecha nauczycielskich miernot.
Kiedyś chyba noblistka Wisława Szymborska anonimowo interpretowała swój wiersz i nie zdała by egzaminu dojrzałości, bo się okazało, że wysoka komisja maturalna wiedziała lepiej co autorka miała na myśli.
Ścisła to jest matematyka oraz fizyka i to też do pewnego stopnia, bo może trafić się niepokorny geniusz, który nie zechce iść utartymi ścieżkami i odkryje własne, nowe, genialne i przełomowe, właśnie tacy niepokorni są najcenniejsi w każdej dziedzinie wiedzy.
___
Interpretacja według książki czy nauczyciela to istne kuriozum.
Jak można oceniać czyjeś odczucia i wrażliwość, kryterium powinien podlegać ewentualnie warsztat pisarski i forma wypracowania.
Niektórzy belfrowie leczą chyba w ten niezdrowy i szkodliwy sposób jakieś swoje kompleksy wprasowując w głowy uczniów swoje płytkie myśli, pozbawiając ich tym samym intelektualnej samodzielności, ale to cecha nauczycielskich miernot.
Kiedyś chyba noblistka Wisława Szymborska anonimowo interpretowała swój wiersz i nie zdała by egzaminu dojrzałości, bo się okazało, że wysoka komisja maturalna wiedziała lepiej co autorka miała na myśli.
Ścisła to jest matematyka oraz fizyka i to też do pewnego stopnia, bo może trafić się niepokorny geniusz, który nie zechce iść utartymi ścieżkami i odkryje własne, nowe, genialne i przełomowe, właśnie tacy niepokorni są najcenniejsi w każdej dziedzinie wiedzy.
___
Zależy na kogo trafisz. Ja trafiłem na maturze (byłem drugim rocznikiem nowej matury) dość dobrze, a dość często miałem inne przemyślenia niż w książkach (a raz to się pokłóciłem z nauczycielką, co dla mnie było już kuriozalne bo moje zdanie jest moim zdaniem i nie pozwalam sobie nic narzucać. Tak czy inaczej wiedzcie, że matura to jest dopiero początek stresów w życiu .
Dlatego właśnie zawsze miałem kłopoty z tą nauczycielką. Inna nauczycielka z komisji, powiedziała, że w gruncie rzeczy nie ma się czego czepiać w mojej pracy, ale pani S. ma duży autorytet i dobrze, że chociaż na 2 udało się uratować. Tylko to jak w meczu, wynik idzie w świat, nie ważne że sędzia cały mecz szył pod przeciwnika, a my walczyliśmy pięknie do ostatniego gwizdka. W tabeli nie będzie widniało, że przegrana po dobrej grze, tylko suchy wynik, a na świadectwie maturalnym jest tak samo, mamy ocenę. Nikogo nie interesuje w jaki sposób ją otrzymaliśmy, tylko każdy uzna, że jesteś mierny w tej dziedzinie. Tak niestety jest z przedmiotami bez sztywnych, ścisłych reguł. W przedmiotach ścisłych albo rozwiążesz zadanie albo nie, albo znasz definicję, albo nie i nikt Cię nie oceniał po interpretacji tej definicji, tylko czy potrafisz zastosować ją w praktyce. Przez jeden rok, mieliśmy fizyczkę, która ocenę ze znajomości definicji wystawiała w zależności jak kto wykuł z książki, z przecinkami włącznie, też miałem z nią problem, bo regułek uczyłem się, starając się je zrozumieć a nie kuć na blachę. Dla niej jednak, nie było ważne czy rozumiesz tylko jak to śpiewająco wyklepiesz. Dopiero kiedy przyszły zadania i zajęcia praktyczne z tematu, wychodziło szydło z worka i wtedy reperowałem sobie stopnie, a kujony przychodziły podpytywać "dlaczego tak" i "skąd to się wzięło", a wszystko wynikało z definicji, którą klepali łącznie z interpunkcją nawet wybudzeni z głębokiego snu o 3 w nocy . Niestety, na polskim tak sie nie dało.Vigo pisze:Zawsze bardzo mnie zastanawiało jak to w ogóle jest możliwe, że np. moja interpretacja danego utworu może być niewłaściwa , przecież jest ona moja, prywatna i subiektywna, bo ja akurat tak, a nie inaczej odbieram daną treść, ktoś inny może ten sam tekst interpretować w zupełnie odmienny sposób.
Ha, o szczepionkach wiem. Problem z tym jest taki, że Teściowe są oboje lekarzami, w tym Teściowa (Szanowna) pediatrą neonatologiem. W żadnym przypadku mądrzejszy od Niej w tej dziedzinie nie będę. Reasumując, posiadajac transakcję wiązaną, czyli (Lekarz-Od-Dzieci) + (Małżonka/Córka-Lekarza-Od-Dzieci) = nie mam nic do gdania w kategorii Zdrowie Dziecka. (-/+/= pozostałości spaczenia po mat/fiz ) .
Zawierzyłem, że w materii zdrowia dzieci zadbały o wszystko. Stąd smutek.
Edyta. Ale z drugiej strony zaprzeczyć nie można, że w dostępie do leków/szpitala/opieki i tak mam łatwiej.
Zawierzyłem, że w materii zdrowia dzieci zadbały o wszystko. Stąd smutek.
Edyta. Ale z drugiej strony zaprzeczyć nie można, że w dostępie do leków/szpitala/opieki i tak mam łatwiej.
Na rotawirusy i itp nie zawsze szczepienia działają, bo to czasem i inne wirusy i odporność nie na zawsze.
http://sporothrix.wordpress.com/2013/03 ... to-wirusy/
http://sporothrix.wordpress.com/2013/03 ... to-wirusy/
To wiadomo. Ważne, że w wielu % pomaga.
http://www.mp.pl/artykuly/70130
http://www.mp.pl/artykuly/70130
No i już po planach na popołudnie.
Chciałem porozbierać stare okna i paskudnie rozwaliłem przedramię.
Teraz czekanie w nieskończoność na doktóra który to ogarnie.
Dobrze że nie boli.
Ps
My szczepimy dzieci tylko jak są obowiązkowe szczepienia.
Ten cały za przeproszeniem "syf" który ludzie teraz przyjmują te wszystkie szczepionki i leki tylko obniżają do zera odporność a leczą tylko z jednego typu zagrożenia.
Ja się w życiu "ojadłem" leków i teraz muszę za to cierpieć. Dzieciom jak najmniej "prochów" jak najwięcej ruchu na świeżym powietrzu i będzie dobrze.
Chciałem porozbierać stare okna i paskudnie rozwaliłem przedramię.
Teraz czekanie w nieskończoność na doktóra który to ogarnie.
Dobrze że nie boli.
Ps
My szczepimy dzieci tylko jak są obowiązkowe szczepienia.
Ten cały za przeproszeniem "syf" który ludzie teraz przyjmują te wszystkie szczepionki i leki tylko obniżają do zera odporność a leczą tylko z jednego typu zagrożenia.
Ja się w życiu "ojadłem" leków i teraz muszę za to cierpieć. Dzieciom jak najmniej "prochów" jak najwięcej ruchu na świeżym powietrzu i będzie dobrze.
Dorzucę swoje 3 grosze. Ja spotkałem się z przypadkiem, że pediatra odradzał szczepienie na rotawirusy. Powiedział, że aby szczepienie było skuteczne musi być spełnionych kilka warunków (100% zdrowy organizm, odpowiednie wyniki badań, rozwój itp), ale i tak może wyniknąć niepożądana (odwrotna od zamierzanej) reakcja organizmu. Ponad to, z tego co powiedział, to dostępne szczepionki i tak nie chronią przed tymi najpopularniejszymi wirusami, które wymagają hospitalizowania dziecka. Tak czy siak dziecko wyląduje w szpitalu niezależnie czy było szczepione czy nie, a nagonka na rotaswirusy napędzana jest przez firmy farmaceutyczne.
Swoją drogą nie trudno zobaczyć, że istnieje taka sezonowość na różne schorzenia.
Swoją drogą nie trudno zobaczyć, że istnieje taka sezonowość na różne schorzenia.
Otóż to Koledzy- Bądź tu mądry, Żuczku Mały, skoro co specjalista to teoria inna...
Szczęście, że już do domu wracają (właśnie telefon dostałem), ale Kurdupli to trochę żal. Z moją starszą (6 letnią) córą to już trzeci raz w szpitalu w Jej krótkim żywocie, a dziecko to niby zdrowe wzorowo. Za moich lat młodości to jakoś tyle tego paskudztwa nie było, choć może my (podwórkowcy, nie smartofnowco-tabletowcy) odporniejsi byliśmy.
Szczęście, że już do domu wracają (właśnie telefon dostałem), ale Kurdupli to trochę żal. Z moją starszą (6 letnią) córą to już trzeci raz w szpitalu w Jej krótkim żywocie, a dziecko to niby zdrowe wzorowo. Za moich lat młodości to jakoś tyle tego paskudztwa nie było, choć może my (podwórkowcy, nie smartofnowco-tabletowcy) odporniejsi byliśmy.