CREE XML T6 4-Mode LED Flashlight (2*18650)
: poniedziałek 12 lis 2012, 20:07
Witam
Rzeczona lampka dotarła do mnie już jakiś czas temu z Kai , jednak nie miałem czasu aby się nią zająć... dodatkowo światełko było padło po około 15 minutach użytkowania, co niestety nie jest odosobnionym wypadkiem.
W związku z powyższym, nie udało mi się zrobić fotek jak to świeci fabrycznie...
Latarka wygląda dość "znajomo", więc nie będę się rozpisywał...
Za sterowanie latarką odpowiadają dwa przyciski, jeden (większy) to klasyczny włącznik, drugi (mniejszy) odpowiada za sterowanie jasnością.
Na obudowie widać ślady po obróbce skrawaniem, przez toczenie. Hmm jednak w porównaniu z dokładnymi powierzchniami po frezowaniu, można sądzić, że jest to efekt zamierzony. Istotnie, karbowanie to poprawia chwyt.
Gwinty prostokątne, czyli pozbawione efektu samoblokowania. Wykonane dość precyzyjne, powierzchnie anodowane. Gwinty nie muszą tu przewodzić prądu, gdyż za to odpowiadają styki.
Niewątpliwą zaletą jest zasilanie latarki z 2 x 18650, które to przy równoległym umieszczeniu ogniw powoduje, że mimo wszystko całość ma dość kompaktową budowę. Zasadniczo dużo nie różni się formatem od popularnej UltraFire C2 i podobnych.
Zasadniczą częścią jest wkład, czyli moduł zasilania, mieszczący dwa akumulatory, sterowanie z wyłącznikiem oraz driver dla diody. Zasilanie na diodę przekazywane jest poprzez system sprężyn.
Pomysł w sumie niezły, lecz wykonanie trochę pozostawia do życzenia. Trzy styki sprężyste, odpowiadające za biegun ujemny, zostały niestety niewłaściwie uformowane i od strony pierścienia mają ostre krawędzie, co powoduje jego mocne rysowanie i szybko może doprowadzić do problemów. Sprężyna środkowa jest już poprawnie uformowana, jednak sądzę, że jej kontakt z samą ścieżka na PCB, może też za jakiś czas doprowadzić do jej przetarcia.
Moduł zasilania wykonany jest, powiedzmy, poprawnie. Dość dobrej jakości sprężynki oraz styki plusowe, napawają nadzieją, tym bardziej, że mamy tu do czynienia ze znacznie mniejszymi prądami niż w przypadku zasilania diody z pojedynczego źródła napięcia.
Jednak dopasowanie modułu do obudowy jest z luzem, co powoduje że przy poruszaniu słyszymy pukanie wewnątrz.
Tył modułu współpracujący z dupką, o ile można tą część w tej latarce tak nazwać, to włącznik i mikroswitch. Oba są chronione przez dodatkowy zewnętrzny kołnierz tak, że przypadkowe włącznie poprzez postawienie na płaskiej powierzchni jest niemożliwe.
Pod plastykiem, jak widać znajduje się wspomniany wyłącznik, (bez opisu producenta) i mikroswitch sterujący zmianą trybów. Płytka do której są przymocowane, wydaje się być jakąś uniwersalną konstrukcją, gdyż przycisk sterujący ma połączenie z dwoma drutami mosiężnymi biegnącymi do driverka, przy czym jeden z nich, jest na stałe połączony z jednym z biegunów baterii (minus) ale połączenie to zostało w procesie produkcyjnym przerwane przez przefrezowanie płytki ze ścieżką biegnącą pod spodem.
Część zasilająca LEDa to dwie płytki, na jednaj znajduje się układ przetwornicy step down o wydajności 2A. Prąd ustalony dwoma rezystorami pomiarowymi o wartości 0,2Ω połączonymi równolegle, tak więc istnieje możliwość zmiany prądu.
Zajmijmy się teraz stroną świecącą...
W głowicy znajduje się aluminiowy wkręcany reflektor bez paprochów, gładki. Dioda ładnie wycentrowana plastykową nakładką. Reflektor SMO, o geometrii szperacza.
Piguła, w sumie to sporej średnicy krążek aluminium, z gwintem na obwodzie.
Dioda XML na podłożu 21mm, dociskana przez reflektor, czyli nieźle się zapowiada, ale...
No właśnie, MCPCB odstawało na około 0,3mm od powierzchni piguły.
Po uniesieniu diody z podłożem, ukazał się taki oto widok.
Nieobrobione krawędzie otworów powstałe po wierceniu, pod diodą mały placek pasty termo.
Niestety, ale bez poprawki długo byśmy się latarką nie cieszyli (i tak się długo nie cieszyłem, ale to inna historia)
Z drugiej strony mamy przymocowaną na dwa wkręty płytkę, której zadaniem jest tylko przekazanie energii z driverka poprzez sprężynki kontaktowe na diodę.
Latarka jako EDC się raczej nie nadaje, choć może ktoś lubi...
Wykonanie dość precyzyjne, brak zadziorów (oprócz piguły), gwinty gładkie.
Dużym plusem ergonomii jest tutaj sposób sterowania. Dodatkowy przycisk sterowania trybami, jest bardzo łatwy do opanowania dla użytkowników nie obeznanych z "klasycznymi" sposobami.
Wodoszczelność zapewniają oringi i uszczelki na wszystkich połączeniach. Niekonwencjonalny kształt body, powoduje, że latarka dobrze leży w dłoni, a ponadto, zapobiega turlaniu po lekko pochyłych powierzchniach.
Niestety wykonanie pomiarów i zdjęć porównawczych, uniemożliwiła wspomniana na wstępie awaria, która, chyba nie należy do odosobnionych wypadków...
Pozdrawiam
Rzeczona lampka dotarła do mnie już jakiś czas temu z Kai , jednak nie miałem czasu aby się nią zająć... dodatkowo światełko było padło po około 15 minutach użytkowania, co niestety nie jest odosobnionym wypadkiem.
W związku z powyższym, nie udało mi się zrobić fotek jak to świeci fabrycznie...
Latarka wygląda dość "znajomo", więc nie będę się rozpisywał...
Za sterowanie latarką odpowiadają dwa przyciski, jeden (większy) to klasyczny włącznik, drugi (mniejszy) odpowiada za sterowanie jasnością.
Na obudowie widać ślady po obróbce skrawaniem, przez toczenie. Hmm jednak w porównaniu z dokładnymi powierzchniami po frezowaniu, można sądzić, że jest to efekt zamierzony. Istotnie, karbowanie to poprawia chwyt.
Gwinty prostokątne, czyli pozbawione efektu samoblokowania. Wykonane dość precyzyjne, powierzchnie anodowane. Gwinty nie muszą tu przewodzić prądu, gdyż za to odpowiadają styki.
Niewątpliwą zaletą jest zasilanie latarki z 2 x 18650, które to przy równoległym umieszczeniu ogniw powoduje, że mimo wszystko całość ma dość kompaktową budowę. Zasadniczo dużo nie różni się formatem od popularnej UltraFire C2 i podobnych.
Zasadniczą częścią jest wkład, czyli moduł zasilania, mieszczący dwa akumulatory, sterowanie z wyłącznikiem oraz driver dla diody. Zasilanie na diodę przekazywane jest poprzez system sprężyn.
Pomysł w sumie niezły, lecz wykonanie trochę pozostawia do życzenia. Trzy styki sprężyste, odpowiadające za biegun ujemny, zostały niestety niewłaściwie uformowane i od strony pierścienia mają ostre krawędzie, co powoduje jego mocne rysowanie i szybko może doprowadzić do problemów. Sprężyna środkowa jest już poprawnie uformowana, jednak sądzę, że jej kontakt z samą ścieżka na PCB, może też za jakiś czas doprowadzić do jej przetarcia.
Moduł zasilania wykonany jest, powiedzmy, poprawnie. Dość dobrej jakości sprężynki oraz styki plusowe, napawają nadzieją, tym bardziej, że mamy tu do czynienia ze znacznie mniejszymi prądami niż w przypadku zasilania diody z pojedynczego źródła napięcia.
Jednak dopasowanie modułu do obudowy jest z luzem, co powoduje że przy poruszaniu słyszymy pukanie wewnątrz.
Tył modułu współpracujący z dupką, o ile można tą część w tej latarce tak nazwać, to włącznik i mikroswitch. Oba są chronione przez dodatkowy zewnętrzny kołnierz tak, że przypadkowe włącznie poprzez postawienie na płaskiej powierzchni jest niemożliwe.
Pod plastykiem, jak widać znajduje się wspomniany wyłącznik, (bez opisu producenta) i mikroswitch sterujący zmianą trybów. Płytka do której są przymocowane, wydaje się być jakąś uniwersalną konstrukcją, gdyż przycisk sterujący ma połączenie z dwoma drutami mosiężnymi biegnącymi do driverka, przy czym jeden z nich, jest na stałe połączony z jednym z biegunów baterii (minus) ale połączenie to zostało w procesie produkcyjnym przerwane przez przefrezowanie płytki ze ścieżką biegnącą pod spodem.
Część zasilająca LEDa to dwie płytki, na jednaj znajduje się układ przetwornicy step down o wydajności 2A. Prąd ustalony dwoma rezystorami pomiarowymi o wartości 0,2Ω połączonymi równolegle, tak więc istnieje możliwość zmiany prądu.
Zajmijmy się teraz stroną świecącą...
W głowicy znajduje się aluminiowy wkręcany reflektor bez paprochów, gładki. Dioda ładnie wycentrowana plastykową nakładką. Reflektor SMO, o geometrii szperacza.
Piguła, w sumie to sporej średnicy krążek aluminium, z gwintem na obwodzie.
Dioda XML na podłożu 21mm, dociskana przez reflektor, czyli nieźle się zapowiada, ale...
No właśnie, MCPCB odstawało na około 0,3mm od powierzchni piguły.
Po uniesieniu diody z podłożem, ukazał się taki oto widok.
Nieobrobione krawędzie otworów powstałe po wierceniu, pod diodą mały placek pasty termo.
Niestety, ale bez poprawki długo byśmy się latarką nie cieszyli (i tak się długo nie cieszyłem, ale to inna historia)
Z drugiej strony mamy przymocowaną na dwa wkręty płytkę, której zadaniem jest tylko przekazanie energii z driverka poprzez sprężynki kontaktowe na diodę.
Latarka jako EDC się raczej nie nadaje, choć może ktoś lubi...
Wykonanie dość precyzyjne, brak zadziorów (oprócz piguły), gwinty gładkie.
Dużym plusem ergonomii jest tutaj sposób sterowania. Dodatkowy przycisk sterowania trybami, jest bardzo łatwy do opanowania dla użytkowników nie obeznanych z "klasycznymi" sposobami.
Wodoszczelność zapewniają oringi i uszczelki na wszystkich połączeniach. Niekonwencjonalny kształt body, powoduje, że latarka dobrze leży w dłoni, a ponadto, zapobiega turlaniu po lekko pochyłych powierzchniach.
Niestety wykonanie pomiarów i zdjęć porównawczych, uniemożliwiła wspomniana na wstępie awaria, która, chyba nie należy do odosobnionych wypadków...
Pozdrawiam