Która latarka już wystarczy dla amatora :-)
: czwartek 26 sty 2012, 23:11
Witam wszystkich forumowiczów.
Moje wtajemniczenie w sprawy związane z latarkami trwa ledwie od tygodnia, ale już mam większy mętlik w głowie niż gdy zaczynałem.
Padł mój zwykły Philips na żarówkę i dwie baterie R20. Postanowiłem, że kupie coś lepszego z możliwością montażu na rowerze. No i zaczęło się. Dwa dni przeglądania netu i dowiedziałem się , że istnieje coś takiego jak dioda cree i jeżeli jej nie kupię to nie zobaczę jasności .
Następne dwa dni i dowiedziałem się, że dioda diodzie nie równa, a sprzedający piszą cuda wiedząc, że 90% kupujących będzie żyła po zakupie w błogiej nieświadomości (przypominam tu sobie wieże na rynku w latach 90-tych z astronomicznymi wartościami mocy na głośnikach).
Mam w związku z powyższym pytanie. Czy do rekreacyjnej jazdy rowerem oraz okazyjnego wyjścia z latarką wieczorem warto inwestować duże pieniądze.
Bardzo podoba mi się zestaw: Solarforce L2P, LED XM-L, driver 2,8A, włącznik"reverse",
zabezpieczenie termiczne, ogniwo Panasonic NCR18650A ładowarka analogowa.
Jednak to wydatek ok 300 zł. Swoją drogą pełen szacunek do gościa, który sprzedaje tę latarkę. Tak przyciąga się klienta. Opis to pełna łopatologia, którą zrozumie każdy.
Za 200 zł dostanę SKYRAY na takiej samej diodzie, ale bez zabezpieczeń, za 100 zł np. Latarka Ultrafire WF-501B XM-LT6, a za 60 zł coś na diodzie Cree Q5.
Zdaję sobie jednak sprawę, iż ostatnie 2 to pewnie najprostsze"chińczyki" (chociaż co dzisiaj nie pochodzi z Chin), gdzie elementy są bez kontroli jakości z ogromnym rozrzutem parametrów.
Czy kupić sobie coś za 70-100 zł wiedząc, że ma gorsze parametry, jednak dla mnie po przesiadce z zwykłej żarówki będzie to i tak ogromny skok technologiczny?
Czy "szarpnąć" się jednak na coś lepszego?
Nie chcę spędzić następnych tygodni na poznawaniu tajników latarek i być może błędny wybór na końcu
Moje wtajemniczenie w sprawy związane z latarkami trwa ledwie od tygodnia, ale już mam większy mętlik w głowie niż gdy zaczynałem.
Padł mój zwykły Philips na żarówkę i dwie baterie R20. Postanowiłem, że kupie coś lepszego z możliwością montażu na rowerze. No i zaczęło się. Dwa dni przeglądania netu i dowiedziałem się , że istnieje coś takiego jak dioda cree i jeżeli jej nie kupię to nie zobaczę jasności .
Następne dwa dni i dowiedziałem się, że dioda diodzie nie równa, a sprzedający piszą cuda wiedząc, że 90% kupujących będzie żyła po zakupie w błogiej nieświadomości (przypominam tu sobie wieże na rynku w latach 90-tych z astronomicznymi wartościami mocy na głośnikach).
Mam w związku z powyższym pytanie. Czy do rekreacyjnej jazdy rowerem oraz okazyjnego wyjścia z latarką wieczorem warto inwestować duże pieniądze.
Bardzo podoba mi się zestaw: Solarforce L2P, LED XM-L, driver 2,8A, włącznik"reverse",
zabezpieczenie termiczne, ogniwo Panasonic NCR18650A ładowarka analogowa.
Jednak to wydatek ok 300 zł. Swoją drogą pełen szacunek do gościa, który sprzedaje tę latarkę. Tak przyciąga się klienta. Opis to pełna łopatologia, którą zrozumie każdy.
Za 200 zł dostanę SKYRAY na takiej samej diodzie, ale bez zabezpieczeń, za 100 zł np. Latarka Ultrafire WF-501B XM-LT6, a za 60 zł coś na diodzie Cree Q5.
Zdaję sobie jednak sprawę, iż ostatnie 2 to pewnie najprostsze"chińczyki" (chociaż co dzisiaj nie pochodzi z Chin), gdzie elementy są bez kontroli jakości z ogromnym rozrzutem parametrów.
Czy kupić sobie coś za 70-100 zł wiedząc, że ma gorsze parametry, jednak dla mnie po przesiadce z zwykłej żarówki będzie to i tak ogromny skok technologiczny?
Czy "szarpnąć" się jednak na coś lepszego?
Nie chcę spędzić następnych tygodni na poznawaniu tajników latarek i być może błędny wybór na końcu