Moje przemyślenia w zakresie oświetlenia rowerowego
: czwartek 12 sty 2012, 14:17
Najważniejsza po za samym świeceniem jest niezawodność, prostota i waga, stąd na starcie odradzam rozwiązania bazujące na osobnych akumulatorach i połączonych z nimi przewodami „głowicach” – obecnie nie ma problemów z małymi i pojemnymi akumulatorami. Przykładowe ogniwo Panasonic 18650 ma pojemność 3100 mAh – po za tym znacznie wygodniej zabrać dodatkowy akumulator i wymienić go niż zabudowywać na rower zasobniki z ogniwami.
Przewaga polega na tym, że jak nie potrzebujemy dużej ilości energii – krótka trasa – użyjemy jednego ogniwa – jak zajdzie konieczność to w plecaku, saszetce czy innym „zasobniku”, bez problemu zmieścimy dodatkowe ogniwa – a nie będziemy stale przewozić „dużego” pakietu. Po za tym dodatkowe przewody są potencjalnym miejscem wystąpienia awarii. Jestem też zwolennikiem minimalizmu - obwieszenie roweru jak choinki czyli zabawa Pimp My Bike nie jest dla mnie.
Jak zatem wygląda wg mnie rozwiązanie problemu oświetlenia?
Cóż, po pierwsze NIE WOLNO sugerować i kupować „dziwnych” systemów – przykładem są reklamowane lampy rowerowe na diodach XM-L dające tysiące lumenów (zwykle 1000 – 2000 l) – czasy świecenia sięgające kilkunastu godzin. A jak to wygląda w rzeczywistości?
Popatrzmy na ostatnio pojawiający się „wynachodek” – czyli lampkę MagicShine MJ-880 - 2 x XM-L, Prąd 2.5 Ampera. SUPER – nic – tylko kupować. NIE DO KOŃCA.
Wystarczy zerknąć w katalogowe dane diody XM-L by zauważyć, że przy prądzie 2.5 A uzyskamy około 780 Lumenów NA DIODZIE – skąd ma się tam znaleźć 1000 lumenów? Czyli oszustwo – bo podawanie nieprawdziwych parametrów i wprowadzanie kupującego w błąd to oszustwo. Lwia większość sprzedawanych na aukcjach super, mega, hiper, turbo wypasionych „światełek” mających tysiące lumenów i zasięgi liczone w setkach metrów – jest zwykłym oszustwem - w rzeczywistości ich parametry są znacznie słabsze.
Problemy w oświetleniu roweru mamy dwa :
TYŁ – tylne oświetlenie, czerwone, stałe lub pulsujące. Ma być JASNE, dlaczego? To proste, noc, nie zawsze dobra widoczność – dodać do tego jadące szybko samochody i katastrofa pewna. Nawet jeśli samochód jedzie z prawidłową prędkością 50 km/h to wystarczy mokra droga i kierowca nie zdąży zahamować.
Dlatego tylna lampka powinna dawać mocne i widoczne z daleka światło, najlepiej pulsujące, światło które pulsuje czy miga znacznie lepiej jest widoczne niż stałe.
Co zatem kupić? Dobrym przykładem niedrogiej, mocnej lampy tylnej jest Mactronic Wall-e – niektórzy twierdzą, że jest wręcz za jasny, ale z moich testów jako kierowcy i rowerzysty wynika, że nie razi kierowców przy dobrym ustawieniu, a zapewnia nam doskonałą widoczność, no i cena jest atrakcyjna.
PRZÓD – tu mamy dwa problemy – pierwszy jak NAS widać, a drugi to jak MY widzimy.
Pierwsza sprawa to sposób rozkładu strumienia światła : żadne szperacze czy mega zasięg – w oświetleniu rowerowym NIE potrzebujemy 300 m zasięgu – potrzebujemy porządnego doświetlenia bocznych stref. Dlatego lepiej skupić się na szerokim i jednorodnym strumieniu światła niż na zasięgu. Stąd na wstępie odpadają reflektory typu SMO (Gładkie) – tylko reflektor OP (teksturowany) zapewni nam ładne rozproszenie. Dodatkowo lampki rowerowe mają zwykle reflektory o małych średnicach – fizyka jest bezwzględna – przy małym reflektorze zasięg będzie mały i zastosowanie SMO nie zwiększy go nam znacznie.
KOLOR – najlepsze jest Białe, najlepiej Neutralne lub Ciepłe światło – Zimne barwy przekłamują kolory, a czasem możemy nie zauważyć mniejszej przeszkody jak kamień czy gałąź.
MOC – czyli to co podnieca wszystkich do codziennej jazdy nawet w trudniejszym terenie nie ma potrzeby przekraczania 1000 lumenów, zaś w mieście spokojnie 300 – 400 lumenów nam wystarczy.
Co zatem wybrać? Ja polecam małe latarki taktyczne, sam użytkuję Dereelight CL1Hv4 – dioda XM-L bin T5 Neutralna Biała, Reflektor OP, prąd maksymalny 2.8A – czyli w trybie 100% mamy 870 lumenów na diodzie. Zwykle do codziennej jazdy po mieście używam 30% mocy, zaś w terenie „lekkim” wystarcza 60% - dopiero gdy spodziewam się „przeszkód” terenowych – jak niedawny remont ścieżki w czasie którego ją mocno rozkopano – używałem 100% mocy. Deree CL1Hv4 jest DROGA – niestety, płacimy za „militarne” certyfikaty – ale mamy TAŃSZE alternatywy, przykładem są latarki Solarforce, które za niską cenę oferują jakość i dobre osiągi. Co więcej można dostać zmodyfikowane wersje latarek, które nie ustępują mocą droższym latarkom.
Przykładem jest konwersja Solarforce wykonywana przez Grega – dioda XM-L z dobrego binu, reflektor OP, programowane na życzenie tryby.
Czemu polecam latarkę „taktyczną” a nie typowo rowerową? To akurat jest PROSTE, zwykły tani uchwyt i mamy bardzo dobre „światełko” na rower – a po „zdemontowaniu” mamy równie dobrą latarkę EDC, sporo osób może twierdzić że Deree CL1Hv4 czy Solarforce serii L2 jest za duża, ale ja się nie zgadzam. Sam noszę non-stop na pasku Deree CL1Hv4 oraz MultiTool Leatherman Skeletool CX – i gabaryty nie przeszkadzają mi w codziennym życiu. Zaś latarka zamontowana na stałe lubi czasem "zniknąć" rower jest przypięty, idziemy do sklepu, wracamy a oświetlenia nie ma wystarczy zwykły wandal - a jak mamy na "kabelku" osobny akumulator - to dopiero jest zabawa - znajomy średnio raz w miesiącu naprawia uszkodzone kabelki. Niby są "złapane" Zipami - a mimo to ktoś mu je psuje. A tak szybko i łatwo demontujemy, chowamy i nikogo nie kusi.
Sumując :
Latarka „taktyczna” na przykład SolarForce Serii L2 „zmodowana” na diodzie XM-L, reflektor OP, do tego kilka akumulatorów. Tyle na przód.
Na tył mocne czerwone „migadło” – np. Mactronic WALL-e.
Mamy mocne, pewne oświetlenie, które jest niezawodne, lekkie i uniwersalne – bo przednią latarkę możemy wypiąć i używać na co dzień. Całość nie jest przesadnie droga, a zapewni nam uniwersalność i bezpieczeństwo.
To moje przemyślenie - oczywiście wiem doskonale, że Wy Drodzy Czytelnicy możecie mieć inne podejście - to co napisałem wynika z moich osobistych doświadczeń, oraz z doświadczeń znajomych. Mam też nadzieję, że komuś się przydadzą moje "wypociny" i mam nadzeję, że nie Usnęliście w czasie czytania.
Przewaga polega na tym, że jak nie potrzebujemy dużej ilości energii – krótka trasa – użyjemy jednego ogniwa – jak zajdzie konieczność to w plecaku, saszetce czy innym „zasobniku”, bez problemu zmieścimy dodatkowe ogniwa – a nie będziemy stale przewozić „dużego” pakietu. Po za tym dodatkowe przewody są potencjalnym miejscem wystąpienia awarii. Jestem też zwolennikiem minimalizmu - obwieszenie roweru jak choinki czyli zabawa Pimp My Bike nie jest dla mnie.
Jak zatem wygląda wg mnie rozwiązanie problemu oświetlenia?
Cóż, po pierwsze NIE WOLNO sugerować i kupować „dziwnych” systemów – przykładem są reklamowane lampy rowerowe na diodach XM-L dające tysiące lumenów (zwykle 1000 – 2000 l) – czasy świecenia sięgające kilkunastu godzin. A jak to wygląda w rzeczywistości?
Popatrzmy na ostatnio pojawiający się „wynachodek” – czyli lampkę MagicShine MJ-880 - 2 x XM-L, Prąd 2.5 Ampera. SUPER – nic – tylko kupować. NIE DO KOŃCA.
Wystarczy zerknąć w katalogowe dane diody XM-L by zauważyć, że przy prądzie 2.5 A uzyskamy około 780 Lumenów NA DIODZIE – skąd ma się tam znaleźć 1000 lumenów? Czyli oszustwo – bo podawanie nieprawdziwych parametrów i wprowadzanie kupującego w błąd to oszustwo. Lwia większość sprzedawanych na aukcjach super, mega, hiper, turbo wypasionych „światełek” mających tysiące lumenów i zasięgi liczone w setkach metrów – jest zwykłym oszustwem - w rzeczywistości ich parametry są znacznie słabsze.
Problemy w oświetleniu roweru mamy dwa :
TYŁ – tylne oświetlenie, czerwone, stałe lub pulsujące. Ma być JASNE, dlaczego? To proste, noc, nie zawsze dobra widoczność – dodać do tego jadące szybko samochody i katastrofa pewna. Nawet jeśli samochód jedzie z prawidłową prędkością 50 km/h to wystarczy mokra droga i kierowca nie zdąży zahamować.
Dlatego tylna lampka powinna dawać mocne i widoczne z daleka światło, najlepiej pulsujące, światło które pulsuje czy miga znacznie lepiej jest widoczne niż stałe.
Co zatem kupić? Dobrym przykładem niedrogiej, mocnej lampy tylnej jest Mactronic Wall-e – niektórzy twierdzą, że jest wręcz za jasny, ale z moich testów jako kierowcy i rowerzysty wynika, że nie razi kierowców przy dobrym ustawieniu, a zapewnia nam doskonałą widoczność, no i cena jest atrakcyjna.
PRZÓD – tu mamy dwa problemy – pierwszy jak NAS widać, a drugi to jak MY widzimy.
Pierwsza sprawa to sposób rozkładu strumienia światła : żadne szperacze czy mega zasięg – w oświetleniu rowerowym NIE potrzebujemy 300 m zasięgu – potrzebujemy porządnego doświetlenia bocznych stref. Dlatego lepiej skupić się na szerokim i jednorodnym strumieniu światła niż na zasięgu. Stąd na wstępie odpadają reflektory typu SMO (Gładkie) – tylko reflektor OP (teksturowany) zapewni nam ładne rozproszenie. Dodatkowo lampki rowerowe mają zwykle reflektory o małych średnicach – fizyka jest bezwzględna – przy małym reflektorze zasięg będzie mały i zastosowanie SMO nie zwiększy go nam znacznie.
KOLOR – najlepsze jest Białe, najlepiej Neutralne lub Ciepłe światło – Zimne barwy przekłamują kolory, a czasem możemy nie zauważyć mniejszej przeszkody jak kamień czy gałąź.
MOC – czyli to co podnieca wszystkich do codziennej jazdy nawet w trudniejszym terenie nie ma potrzeby przekraczania 1000 lumenów, zaś w mieście spokojnie 300 – 400 lumenów nam wystarczy.
Co zatem wybrać? Ja polecam małe latarki taktyczne, sam użytkuję Dereelight CL1Hv4 – dioda XM-L bin T5 Neutralna Biała, Reflektor OP, prąd maksymalny 2.8A – czyli w trybie 100% mamy 870 lumenów na diodzie. Zwykle do codziennej jazdy po mieście używam 30% mocy, zaś w terenie „lekkim” wystarcza 60% - dopiero gdy spodziewam się „przeszkód” terenowych – jak niedawny remont ścieżki w czasie którego ją mocno rozkopano – używałem 100% mocy. Deree CL1Hv4 jest DROGA – niestety, płacimy za „militarne” certyfikaty – ale mamy TAŃSZE alternatywy, przykładem są latarki Solarforce, które za niską cenę oferują jakość i dobre osiągi. Co więcej można dostać zmodyfikowane wersje latarek, które nie ustępują mocą droższym latarkom.
Przykładem jest konwersja Solarforce wykonywana przez Grega – dioda XM-L z dobrego binu, reflektor OP, programowane na życzenie tryby.
Czemu polecam latarkę „taktyczną” a nie typowo rowerową? To akurat jest PROSTE, zwykły tani uchwyt i mamy bardzo dobre „światełko” na rower – a po „zdemontowaniu” mamy równie dobrą latarkę EDC, sporo osób może twierdzić że Deree CL1Hv4 czy Solarforce serii L2 jest za duża, ale ja się nie zgadzam. Sam noszę non-stop na pasku Deree CL1Hv4 oraz MultiTool Leatherman Skeletool CX – i gabaryty nie przeszkadzają mi w codziennym życiu. Zaś latarka zamontowana na stałe lubi czasem "zniknąć" rower jest przypięty, idziemy do sklepu, wracamy a oświetlenia nie ma wystarczy zwykły wandal - a jak mamy na "kabelku" osobny akumulator - to dopiero jest zabawa - znajomy średnio raz w miesiącu naprawia uszkodzone kabelki. Niby są "złapane" Zipami - a mimo to ktoś mu je psuje. A tak szybko i łatwo demontujemy, chowamy i nikogo nie kusi.
Sumując :
Latarka „taktyczna” na przykład SolarForce Serii L2 „zmodowana” na diodzie XM-L, reflektor OP, do tego kilka akumulatorów. Tyle na przód.
Na tył mocne czerwone „migadło” – np. Mactronic WALL-e.
Mamy mocne, pewne oświetlenie, które jest niezawodne, lekkie i uniwersalne – bo przednią latarkę możemy wypiąć i używać na co dzień. Całość nie jest przesadnie droga, a zapewni nam uniwersalność i bezpieczeństwo.
To moje przemyślenie - oczywiście wiem doskonale, że Wy Drodzy Czytelnicy możecie mieć inne podejście - to co napisałem wynika z moich osobistych doświadczeń, oraz z doświadczeń znajomych. Mam też nadzieję, że komuś się przydadzą moje "wypociny" i mam nadzeję, że nie Usnęliście w czasie czytania.