Moje zabaweczki
: czwartek 15 wrz 2011, 04:01
Na początek witam serdecznie, z nadzieją że moja obecność w tejże jakże szacownej wspólnocie nie będzie krótką iskrą jeno, lecz stałym światłem które do innych dołączy....
Światełkami interesowałem się od dawnych zamierzchłych czasów sprzed 1989 roku (kiedy to używałem starej dobrej latarki na płaską baterię - do czytania pod kołdrą), zaś do rodzinnej legendy przeszło namawianie taty na zakup halogenowej 4-bateryjnej lampki Philipsa za całe 270 tys starych złotych (rok bodajże 1991 albo 1992 ):). Później trochę mi przeszło, ale jak to powiadają - "stara miłość nie rdzewieje" - i tak w miarę możliwości kiedy uzbieram jakąś skromną rezerwę, kończę z nową latarką (albo bateryjką... ładowarką, ostatnio multimetrem )
Pozwolę więc sobie przedstawić moją kolekcję:
Gościnnie, jak widać, znalazł się multimetr (Mastech MY-65, wybrany głównie dlatego, że ma stosunkowo dokładny pomiar napięcia stałego - 4,20 a 4,25 w akumulatorkach litowo jonowych, to spora różnica)
Od lewej widać NF-05 za 3 dolary. Mimo małej ceny i rozmiarów jest nawet użyteczna - no i świeci 8-9 godzin. W dalszym rzędzie widać dwie sztuki Ultrafire WF-606A, do których mam pewien sentyment - właśnie ten typ był moim pierwszym kontaktem z diodami Cree. Jak widać, jedna nie posiada paska (został transplantowany do stojącej w dolnym rzędzie po lewej UF-980L) - ta ma oryginalny driverek, w drugiej po kilku przygodach (m.in. przypadkowe włączenie się latarki w plecaku co poskutkowało częściowym roztopieniem w/w) driverek padł; wcześniej przechodząc w tryb "oszczędny" - pobór 20 mA z 2X AA przy całkiem rozsądnym świetle. Wymieniłem go na inny, ciągnący z baterii 1A (zamiast 1,8 jak oryginalny) - i choć zrobiłem to niemal bez narzędzi, klejąc superglue - kilka miesięcy już działa.
Trzecia z lewej strony (albo pierwsza w dolnym rzędzie stoi dumnie wspomniana wcześniej UF-980L - chwilowo moja podstawowa latarka. Nie jest bez wad, kiedy przybyła do mego domostwa działać nie chciała - ale kilka odpowiednio umieszczonych pasków miedzianych i kropli cyny do lutowania sprawiło, że dała się przekonać. Swój chrzest bojowy przeszła podczas usuwania szkód po niedawnej wichurze w moi m miasteczku i trzeba przyznać, że przeszła śpiewająco (świecąco?)...
Na górze, w środku widać kolejną tanią zabawkę - 9 ledowa lampka świecąca w ciemności. Tak, wiem, zaiste skromna to rzecz w tak szacownym towarzystwie jakie spotkać można na forum - ale już dwukrotnie pomogła znaleźć swoje siostry po wyłączeniu prądu, więc zasługuje chyba na umieszczenie na grupowym zdjęciu. Niestety mimo młodego wieku zdrowie jej szwankuje, z 9 diod pozostały tylko dwie w pełni sprawne, dwie mrugają czasem resztkami sił... a konstruktorzy stworzyli ją w sposób niespecjalnie pozwalający na transplantację... smutny los świetlistych aniołów w naszym życiu.
Dwie ostatnie latarki w dolnym rzędzie świecą światłem specjalnym... jedną z nich pozornie mimo baterii litowej we wnętrzu każdy lichy breloczek przyćmiewa, jednak bliższe przyjrzenie się rzeczom jej blaskiem oświetlonych pozwala odkryć rzeczy, które dla zwykłych latarek zakryte pozostają. Druga zaś oświetla łagodną, acz szlachetną purpurą i podobnie jak siostra jej, także ukryte rzeczy odkrywa, choć promieni więcej wystrzeliwuje, mniejszą jednak siłę przebicia mają...
Jest jeszcze jedna, lecz w dalekiej podróży obecnie, potrzebującemu użyczona na głowie jego osadzona drogę oświetla...
PS. Wiem że większość z tych światełek nie jest jakaś specjalnie ciekawa - ale je lubię
Dwie ostatnie lampki to oczywiście latarki ultrafioletowe, jedna ma według producenta 365 nm, druga 385 (ale świeci znacznie mocniej).
Światełkami interesowałem się od dawnych zamierzchłych czasów sprzed 1989 roku (kiedy to używałem starej dobrej latarki na płaską baterię - do czytania pod kołdrą), zaś do rodzinnej legendy przeszło namawianie taty na zakup halogenowej 4-bateryjnej lampki Philipsa za całe 270 tys starych złotych (rok bodajże 1991 albo 1992 ):). Później trochę mi przeszło, ale jak to powiadają - "stara miłość nie rdzewieje" - i tak w miarę możliwości kiedy uzbieram jakąś skromną rezerwę, kończę z nową latarką (albo bateryjką... ładowarką, ostatnio multimetrem )
Pozwolę więc sobie przedstawić moją kolekcję:
Gościnnie, jak widać, znalazł się multimetr (Mastech MY-65, wybrany głównie dlatego, że ma stosunkowo dokładny pomiar napięcia stałego - 4,20 a 4,25 w akumulatorkach litowo jonowych, to spora różnica)
Od lewej widać NF-05 za 3 dolary. Mimo małej ceny i rozmiarów jest nawet użyteczna - no i świeci 8-9 godzin. W dalszym rzędzie widać dwie sztuki Ultrafire WF-606A, do których mam pewien sentyment - właśnie ten typ był moim pierwszym kontaktem z diodami Cree. Jak widać, jedna nie posiada paska (został transplantowany do stojącej w dolnym rzędzie po lewej UF-980L) - ta ma oryginalny driverek, w drugiej po kilku przygodach (m.in. przypadkowe włączenie się latarki w plecaku co poskutkowało częściowym roztopieniem w/w) driverek padł; wcześniej przechodząc w tryb "oszczędny" - pobór 20 mA z 2X AA przy całkiem rozsądnym świetle. Wymieniłem go na inny, ciągnący z baterii 1A (zamiast 1,8 jak oryginalny) - i choć zrobiłem to niemal bez narzędzi, klejąc superglue - kilka miesięcy już działa.
Trzecia z lewej strony (albo pierwsza w dolnym rzędzie stoi dumnie wspomniana wcześniej UF-980L - chwilowo moja podstawowa latarka. Nie jest bez wad, kiedy przybyła do mego domostwa działać nie chciała - ale kilka odpowiednio umieszczonych pasków miedzianych i kropli cyny do lutowania sprawiło, że dała się przekonać. Swój chrzest bojowy przeszła podczas usuwania szkód po niedawnej wichurze w moi m miasteczku i trzeba przyznać, że przeszła śpiewająco (świecąco?)...
Na górze, w środku widać kolejną tanią zabawkę - 9 ledowa lampka świecąca w ciemności. Tak, wiem, zaiste skromna to rzecz w tak szacownym towarzystwie jakie spotkać można na forum - ale już dwukrotnie pomogła znaleźć swoje siostry po wyłączeniu prądu, więc zasługuje chyba na umieszczenie na grupowym zdjęciu. Niestety mimo młodego wieku zdrowie jej szwankuje, z 9 diod pozostały tylko dwie w pełni sprawne, dwie mrugają czasem resztkami sił... a konstruktorzy stworzyli ją w sposób niespecjalnie pozwalający na transplantację... smutny los świetlistych aniołów w naszym życiu.
Dwie ostatnie latarki w dolnym rzędzie świecą światłem specjalnym... jedną z nich pozornie mimo baterii litowej we wnętrzu każdy lichy breloczek przyćmiewa, jednak bliższe przyjrzenie się rzeczom jej blaskiem oświetlonych pozwala odkryć rzeczy, które dla zwykłych latarek zakryte pozostają. Druga zaś oświetla łagodną, acz szlachetną purpurą i podobnie jak siostra jej, także ukryte rzeczy odkrywa, choć promieni więcej wystrzeliwuje, mniejszą jednak siłę przebicia mają...
Jest jeszcze jedna, lecz w dalekiej podróży obecnie, potrzebującemu użyczona na głowie jego osadzona drogę oświetla...
PS. Wiem że większość z tych światełek nie jest jakaś specjalnie ciekawa - ale je lubię
Dwie ostatnie lampki to oczywiście latarki ultrafioletowe, jedna ma według producenta 365 nm, druga 385 (ale świeci znacznie mocniej).