Fenix TK45
: sobota 07 sie 2010, 14:58
Wstęp
Fenix TK45 po raz pierwszy został zaprezentowany na początku tego roku. Latarka w wersji prototypowej, jako model "koncepcyjny" oglądana na różnych targach i imprezach branżowych, wywołała sporo emocji i zainteresowania ...na tyle dużo, że firma postanowiła wprowadzić ją do masowej produkcji. Już na wstępie zaznaczę, że jest to sprzęt dość oryginalny i wyróżniający się na tle konkurencji. I nie chodzi tu tylko o egzotyczny wygląd.
Przed wprowadzeniem latarki do sprzedaży, została zorganizowana ogólnoświatowa kampania testowa. W ręce ochotników z całego świata miało trafić, poprzez lokalnych dystrybutorów, 50 sztuk modelu TK45. Poniższa recenzja bazuje właśnie na jednym z tych 50-ciu egzemplarzy. Latarka została dostarczona przez oficjalnego polskiego dystrybutora, firmę Kolba.
Muszę tu zaznaczyć, że istnieje kilka drobnych różnic pomiędzy wersją testową, a tą dostępną w sprzedaży. Wersja "sklepowa" latarki posiada diody CREE XP-G R5 oraz ma szczelnie zaklejone głowice. Egzemplarz testowy ma diody z binu R4 oraz pozwala się się całkowicie rozkręcić . Wersja przeznaczona do sprzedaży detalicznej posiada również oznaczenia na przyciskach, których w opisywanym sprzęcie brak. Poza tym różnic od strony technicznej i wizualnej nie ma. To tyle tytułem wstępu. Przejdźmy do konkretów.
Informacje ogólne i specyfikacja techniczna:
-Diody: CREE XP-G R5
-4 tryby główne:
-Turbo 760 lm (2 godz.)
-Wysoki 312 lm (6.5 godz)
-Średni 95 lm (22 godz.)
-Niski 8 lm (232 godz.)
-3 tryby dodatkowe:
-Strobo
-SOS
-Miganie ostrzegawcze
-zasięg 200m
-Pamięć ostatnio używanego trybu
-Zasilanie: 8xAA 1.5V (NiMH, Alkaliczne)
-Wymiary: 202mm x 39mm x 56mm (wysokość x średnica korpusu x średnica głowicy)
-Masa: 324 g (bez baterii)
-Powłoka HAIII
-Wodoodporność: IPX8
-Wzmacniane szybki z powłokami antyrefleksyjnymi
Latarka sprzedawana jest we wzmacnianym plastikowym opakowaniu, w komplecie z wersją sklepową znajdują się jeszcze smycz, zapasowe o-ringi oraz instrukcja obsługi.
Wygląd, budowa i ogólne wrażenia
Fenix TK45 należy do grupy dużych latarek. Trzy oddzielne głowice o średnicy 24mm (czyli nieco większe niż głowiczki popularnych latarek 1AA/2AA) zostały osadzone w solidnym aluminiowym bloku. Dobrze to wróży jeśli chodzi o odprowadzanie ciepła. Głowice posiadają również płytkie użebrowanie oraz "taktyczne" wycięcia w górnej części.
Diody osadzone są symetrycznie, a za skupienie światła odpowiadają gładkie reflektory. Ponieważ diody z serii "XP" nie generują poważnych artefaktów, rozkład światła nawet z gładkimi lustrami jest bardzo przyjemny. Ale więcej o tym w dalszej części.
W głowicy latarki znajdują się również dwa przyciski odpowiedzialne za obsługę oraz otwór na smyczkę lub parakord.
Korpus latarki mieści w sobie koszyk na osiem baterii formatu AA. Koszyk wykonany jest z dość twardego i solidnego plastiku. Baterie trzymają się w nim całkiem pewnie, choć lekkie "grzechotanie" przy załadowanej i skręconej latarce jest wyczuwalne. Ponieważ "plus" i "minus" całego pakietu zasilającego wyprowadzone są w górnej jego części (mającej bezpośredni kontakt z modułem sterownika), dolna część latarki to tylko zakrętka. Korpus nie bierze udziału w przewodzeniu prądu, a ze względu na brak mechanicznego włącznika latarka może być używana w środowiskach zagrożonych wybuchem.
Latarka dość pewnie leży w dłoni. Głównie dzięki dużej średnicy korpusu oraz bardzo drobnemu moletowaniu. Każdy z grubo naciętych prostokątów posiada jeszcze kilkanaście płytkich nacięć. Korpus w razie potrzeby może posłużyć jako pilnik do paznokci . Jako wadę, uznałbym jego grubość. Ścianki są dość cienkie. Wprawdzie przy normalnym użytkowaniu nie stanowi to problemu, ale w ekstremalnych sytuacjach (najechanie samochodem, upadek z dużej wysokości, itp.) istnieje ryzyko odkształcenia.
Biorąc pod uwagę konkurencję, Fenix TK45 zalicza się do tych "cięższych" latarek. A po załadowaniu ośmiu baterii AA zdecydowanie jest co nosić. Z pewnością nie jest to sprzęt do noszenia w kieszeni. Szkoda, że producent nie dorzucił jakiegoś pokrowca.
Miłym zaskoczeniem są kwadratowe, anodowane gwinty. Chodzą płynnie, aczkolwiek ze względu na grube o-ringi - dość ciasno. Latarka jest wodoszczelna (zgodnie ze standardem IPX8), można ją zanurzać w wodzie. Na wszystkich połączeniach poszczególnych elementów zastosowano o-ringi. Nawet w głowiczkach. Latarka wprawdzie do nurkowania się nie nadaje, ale wpadnięcie do płytkiego stawu czy potoku, nie powinno zrobić na niej wrażenia.
Pod względem budowy i wykonania, Fenix TK45 robi dobre wrażenie. Właściwie ciężko się do czegoś przyczepić. Biorąc pod uwagę formę i ergonomię, cała konstrukcja jest dobrze przemyślana. Poszczególne elementy są ładnie spasowane, powłoka HAIII bez żadnych defektów, a sama latarka całkiem dobrze leży w ręce.
Jeszcze zdjęcie z kolegami:
Od lewej strony: Jetbeam M1X, ITP A6 Polestar, EagleTac M2XC4, Fenix TK45, Tiablo A9, Fenix TA30, Solarforce L2P, EagleTac P100C2, Fenix Civictor V1, Maratac AAA, ogniwo 18650, bateria AA
Obsługa i interfejs użytkownika
W modelu TK45, Fenix zastosował pomysł o nazwie "Sidewinder Dual Switch System". Pod tą szumną nazwą kryją się dwa przyciski oparte na mikroprzełącznikach. Prawy do włączania/wyłączania latarki, lewy do zmiany trybów. W wersji sklepowej przyciski posiadają stosowne oznaczenia. Przełączanie między trybami przebiega bardzo sprawnie i bez żadnych niespodzianek. Każdy "klik" to kolejny tryb.
Mamy do dyspozycji cztery tryby zwykłe (Turbo-Hi-Med-Lo) oraz trzy tryby specjalne (Strobo-SOS-Flash). Aby uaktywnić tryby specjalne, wystarczy przy włączonej latarce dwukrotnie nacisnąć szybko włącznik (coś jak podwójne kliknięcie myszką). Potem lewym przyciskiem można już się przełączać pomiędzy kolejnymi mrugaczami. Sporo filmików przedstawiających pracę i interfejs latarki znajduje się na YouTube.
Wracając jeszcze do mrugaczy, to przyznam, że brakuje mi tu trybu "beacon", czyli sygnalizacji w dłuższych odstępach czasowych. Stroboskop jest dość szybki ...i jak to zwykle bywa - męczący.
Sterownik posiada funkcję pamięci ostatniego trybu. Jeśli latarka na danym ustawieniu jasności będzie świeciła dłużej niż 2 sekundy, zostanie ono zapamiętane i przy ponownym uruchomieniu latarka włączy się właśnie w tym trybie. Dotyczy to tylko trybów zwykłych, te specjane nie są pamiętane.
Obsługa jest prosta i intuicyjna. Przyciski umieszczone są w wygodnym miejscu i nie ma problemów z dostępem do nich. W sprzęcie o takich gabarytach, używanie przycisku w zakrętce byłoby zdecydowanie mniej wygodne. Właściwie tylko pierścień obrotowy jest prostszy w obsłudze. Nie zawsze jednak wygodnie go obsługiwać jedną ręką. Tutaj nie ma z tym problemu. Trzeba przyznać, że jak na pionierskie rozwiązanie, ten patent wyszedł Fenixowi całkiem dobrze. Jednak przez zastosowanie mikroprzełączników, nie ma możliwości chwilowego włączania, a sygnalizacja jest mniej wygodna niż w przypadku mechanicznego włącznika typu "forward". W ramach ciekawostki dodam, że włącznik pracuje w trybie "reverse", czyli aktywacja następuje po jego zwolnieniu, natomiast przycisk zmiany trybów działa jako "forward", czyli aktywacja funkcji następuje w momencie kliknięcia, a przed jego zwolnieniem
Poszczególne tryby są dość dobrze dobrane. Zarówno pod względem subiektywnej różnicy w jasności jak i pod względem czasu działania. W najniższym trybie (8 lm) Fenix TK45 korzysta tylko z jednej diody i, co ciekawe, przy każdym włączeniu latarki - innej (odbywa się to w cyklicznej sekwencji) Według producenta ma to zapewnić równomierne zużycie diod. Chociaż nie bardzo mogę sobie wyobrazić jakieś wymierne zużycie diody tej klasy, przez którą płynie ledwie kilka "mA".
Rozkład światła, zasięg, etc.
FeniX TK45 ma bardzo przyjemny rozkład światła. W przeciwieństwie do latarek opartych na diodach XR-E, przejście z promienia głównego, do bocznego jest bardzo płynne, bez charakterystycznej ostrej granicy. Promienie z poszczególnych głowic skupiają się w jeden wspólny punkt już w odległości około 50 cm. Brak jest również jakichkolwiek artefaktów, pierścieni czy "dziur". Na poniższych zdjęciach jest porównanie do Jetbeam M1X (wersja najnowsza z przeprojektowanym reflektorem).
Fenix TK45 nie jest jednak szperaczem. Ma duży zasięg, ale daleko mu do takich latarek jak EagleTac M2XC4 czy JetBeam M1X, nie wspominając o rasowych długodystansowcach jak JetBeam RRT-1 czy Tiablo A9. Coś za coś, powyższe latarki gorzej radzą sobie w zastosowaniach "uniwersalnych" typu kemping, wędrówki po lasach, górach czy jaskiniach. Niemniej chciałoby się mieć troszkę więcej tego zasięgu. Według kolegów zza wielkiej wody, Fenix TK45 osiąga skupienie wiązki na poziomie ~12000 lux/1m, co przekłada się mniej więcej na 200 metrów teoretycznego zasięgu. W praktyce ogranicza się to do około 120-140m. Ciekawe natomiast wygląda sytuacja na bliższych dystansach. Płynny rozkład promienia daje wrażenie ściany światła i całkiem miło robi się pod nogami i w promieniu kilkudziesięciu metrów podczas nocnego spaceru.
Jeśli chodzi o szerokość promienia bocznego, to Fenix TK45 plasuje się gdzieś w środku. Promień jest znacznie szerszy niż w typowych szperaczach (Tiablo A9, Jetbeam RRT-1) jednak węższy niż w latarkach o płytkich reflektorach i bardziej rozproszonym świetle (ITP A6 Polestar).
Fenix TK45 korzysta z diod o chłodnej barwie. Producent nie przewiduje wersji z diodami neutralnymi czy ciepłymi. W praktyce, w latarce którą posiadam, światło jest czysto białe, bez żadnych niebieskich, fioletowych czy zielonkawych zabarwień. Według starego oznaczenia kodowego odcień określiłbym na chłodniejszy zakres "WH", według nowego na 2B/2C (więcej o odcieniach diod można przeczytać TUTAJ i TUTAJ). Trzeba mieć jednak na uwadze, że diody nie są selekcjonowane pod kątem określonej barwy, zatem drobne różnice pomiędzy poszczególnymi egzemplarzami TK45 mogą wystąpić. Generalnie jednak, bazując na testach i opiniach użytkowników z całego świata, przypadki "ekstremalnych" odcieni raczej nie występują.
Sterownik, prądy, czas działania, etc.
Fenix TK45 posiada sterownik z regulacją prądu. Latarka w niższych trybach nie korzysta z PWM, co ma dość pozytywny wpływ na czas pracy na bateriach. W specyfikacji technicznej zostały podane czasy pracy na akumulatorkach o pojemności 2500mAh, u mnie latarkę karmiły Sanyo Eneloop, które mają około 2000mAh. Czas pracy i prąd pobierany z pakietu zasilającego wyglądał następująco:
Turbo (760lm): 1h:40m / 1.04A
High (312lm): 6h:10m / 0.29A
Med (95lm): 23h:30m / 0.07A
Ze względu na symboliczny prąd i bardzo długi teoretyczny czas pracy (ponad 200 godzin) testy w trybie najniższym nie zostały przeprowadzone. Jednak na podstawie powyższych wyników, można przyjąć, że Fenix podaje dość dokładne parametry, zakładając użycie markowych ogniw o dużej pojemności. Powyższe czasy świecenia, zostały zmierzone do momentu, w którym dany tryb spadał z jasnością do trybu o jeden stopień niższego. W praktyce latarka świeci z pełną mocą praktycznie przez cały czas i dopiero w ostatnich minutach następuje szybki spadek jasności.
Fenix TK45 konsumuje blisko 12W mocy, z czego zdecydowana większość przerabiana jest na ciepło. Producent zapewnia, że dzięki osobnym głowicom i masywnej podstawie, w której są osadzone, latarka dobrze sobie radzi z odprowadzaniem ciepła. I rzeczywiście, całość nagrzewa się dość wolno i nawet leżąc na stole, bez żadnego ruchu powietrza, dopiero po 20 minutach głowice robią się wyraźnie gorące. Podczas nocnego spaceru, przy delikatnym ruchu powietrza, przednia część sprzętu staje się jedynie ciepła. Oczywiście cały czas mowa o trybie "Turbo", na niższych ustawieniach ciepło nie stanowi problemu, o ile nie opatulimy szczelnie czymś latarki.
Warto mieć na uwadze...
Fenix TK45 nie jest sprzętem idioto-odpornym. Niestety. Użytkownik musi być świadomy kilku rzeczy.
-Latarka pobiera sporo prądu, zatem używając baterii alkalicznych należy liczyć się ze znacznie krótszym czasem działania, ten typ baterii niezbyt dobrze znosi duże pobory mocy.
-Baterie połączone są ze sobą szeregowo, zatem należy zwracać baczną uwagę, żeby ich poziom naładowania był równy, czyli nie należy wkładać przypadkowych baterii, ponieważ może się to źle skończyć, np. wylaniem kiepskiej jakości baterii alkalicznej lub odwróceniem polaryzacji ogniwa, w przypadku kiedy jedna lub dwie baterie są znacznie bardziej rozładowane od pozostałych.
-Latarka korzystając z przełączników elektronicznych, pobiera minimalne ilości prądu, nawet jeśli jest wyłączona, według pomiarów kolegów zza oceanu (mój miernik tego nie jest w stanie zmierzyć) pobór mocy w spoczynku wynosi 0.05mA. Wprawdzie rozładowanie "świeżego" pakietu takim prądem zajęłoby kilka lat, jednak warto mieć to na uwadze.
-Maksymalne dopuszczalne napięcie dla pojedynczej baterii to 1.5V. Czyli nie można stosować baterii litowych czy niklowo-cynkowych. Może to doprowadzić do uszkodzenia diod. Zalecane są standardowe, markowe akumulatory NiMH.
-Płytka sterownika, która ma bezpośredni kontakt z pakietem zasilającym posiada w miejscu styku "tylko" standardowy laminat. Jest to połączenie typowo mechaniczne, więc przy bardzo intensywnym używaniu (czyli częstym wyciąganiu koszyka w celu naładowania baterii) może wystąpić ryzyko przetarcia warstwy przewodzącej. Można to ograniczyć na przykład nanosząc odrobinę rzadkiego olejku (np. WD-40) na powierzchnię styku. Nie wpłynie to negatywnie na przewodzenie prądu (ponieważ docisk sprężyny koszyka do sterownika jest dość mocny), a znacząco ograniczy tarcie.
-Latarka została zaprojektowana tak, że w razie gdyby nastąpiło uszkodzenie jednej diody, nie wpłynie to na pracę pozostałych - co akurat jest dużym plusem.
Zdjęcia terenowe
Z Fenixem TK45 wybrałem się do lasu. W ramach porównania udział wzięły jeszcze:
-EagleTac P100C2 (CREE XP-E Q5, 220lm) - prosta w obsłudze, kompaktowa, jednak dość mocna jak na swoje gabaryty latarka.
-Tiablo A9 (CREE XR-E Q5, 256lm) - jedna z najbardziej znanych i udanych latarek dużego zasięgu, bardzo wąska, skupiona wiązka i naprawdę duży zasięg.
-EagleTac M2XC4 Neutral (3x CREE XR-E Q3 5A, 665lm) - jedna z większych i mocniejszych latarek na rynku. Spory zasięg, sporo ciepłego światła i kompaktowe rozmiary.
-Jetbeam M1X (CREE MC-E 700/450lm) - do niedawna flagowa latarka tej firmy, pierwszy, naprawdę "mocny" Jetbeam. Model określany jako "Searchlight", czyli sprzęt na dalsze dystanse.
-ITP A6 Polestar (CREE MC-E, 700lm) - popularna, jedna z tańszych latarek dużej mocy. Przyjemne, rozproszone światło i zasilanie popularnymi paluszkami AA.
Aparat był ustawiony tak, aby w miarę wiernie oddać rzeczywisty efekt - czyli jak moje oko to widziało. Potem jednak stwierdziłem, że moje oko widziało to wszystko nieco jaśniej... Niemniej, parametry były następujące:
Czas: 3.2s
Przysłona: F5.6
ISO: 400
Balans bieli: światło słoneczne
Scena druga, czyli świecimy trochę bliżej na szerszą połać terenu:
Scena trzecia. Nieco bardziej typowe warunki, czyli zwykła leśna droga.
Jeszcze na koniec sesja z odbiciem światła od sufitu. Można w ten sposób oszacować realną ilość światła, jaką generuje latarka. Fenix TK45 zgodnie z przewidywaniami, okazał się trochę jaśniejszy od konkurencji, proszę jednak mieć na uwadze, że cały czas porównywana jest wersja testowa z diodami R4. W wersji sklepowej montowane są diody z binu R5, co powinno dać jeszcze dodatkowe kilka procent światła więcej.
Podsumowanie
Jeśli ktoś szuka lekkiego, kompaktowego szperacza z wiązką szerokości igły, do zastosowań "taktycznych" Fenix TK45 zdecydowanie się nie nada. Jeśli ktoś szuka małej, mocnej latarki, której nie czuć w plecaku, to również TK45 odpada. Model ten sprawdzi się jednak w sytuacjach, gdzie potrzebna jest masa światła i to przez długi czas. Latarka w awaryjnych sytuacjach jest w stanie zapewnić ponad 200 godzin światła na jednym pakiecie zasilającym. Pozostałe tryby również oferują spory czas działania, biorąc pod uwagę oferowaną moc. Rozkład światła jest bardzo łagodny (łagodniejszy nawet niż w ITP A6 Polestar) i na niewielkich odległościach (kilkanaście, kilkadziesiąt metrów) nie musimy nerwowo "omiatać" terenu, żeby wszystko zobaczyć. Światła jest naprawdę sporo. W tej chwili Fenix TK45 to ścisła czołówka jeśli chodzi o realną ilość światła, wśród latarek wykorzystujących diody LED. Obsługa jest prosta i wygodna, a sam sprzęt robi solidne wrażenie.
Czy są jakieś wady? Oczywiście. Nie jest to produkt idealny. Zawsze można się do czegoś przyczepić. Chociażby do braku obsługi ogniw Li-ion, osiem paluszków to naprawdę sporo. Należy pilnować, aby były to baterie o zbliżonej pojemności i równym stopniu rozładowania (czyli po prostu najlepiej mieć jeden cały pakiet tylko do użytku w tej latarce). Jest to duży i ciężki sprzęt. Nie znika tak łatwo w plecaku. Choć właściwie w pewnych sytuacjach może to być i zaletą. Trochę brakuje trybu "beacon", który miałby zastosowania "survivalowe". Przy tak "oszczędnym" sterowniku, nie trudno byłoby sobie wyobrazić ponad 200 godzin wysyłania sygnału na jednym komplecie baterii. Producent poskąpił również na pokrowcu. W tej klasie i przedziale cenowym powinien to być standard (choć z drugiej strony, konkurencja również nie zawsze ma to na wyposażeniu). No właśnie ...został jeszcze ten nieszczęsny przedział cenowy. Ponad 700zł za latarkę, to naprawdę dużo, nawet biorąc pod uwagę wszystkie "plusy". Miejmy nadzieję, że polski dystrybutor Fenixa - firma "Kolba" zaproponuje niebawem jakieś rabaty.
Podsumowując, Fenix TK45 spodobał mi się. Jest to sprzęt, który ma sporo ciekawych patentów, jednocześnie nie cierpi na choroby wieku dziecięcego. Przynajmniej w ciągu miesiąca użytkowania, nic niezwykłego się nie działo.
Cała konstrukcja jest przemyślana i zdecydowanie pasuje do swojego segmentu zastosowań, czyli ogólnie pojęta turystyka, biwakowanie, wędrówki po górach, lasach, itp. Na poligon lepiej jednak wziąć coś innego .
Na koniec chciałbym jeszcze serdecznie podziękować koledze bonio2 za wypożyczenie ITP A6 Polestar na czas testów ...i za cierpliwość. Wielkie dzięki Tomku!
[Uwaga: w przypadku gdyby wystąpiły problemy z załadowaniem wszystkich zdjęć, proszę kilka razy odświeżyć stronę. Powinno pomóc ]
Fenix TK45 po raz pierwszy został zaprezentowany na początku tego roku. Latarka w wersji prototypowej, jako model "koncepcyjny" oglądana na różnych targach i imprezach branżowych, wywołała sporo emocji i zainteresowania ...na tyle dużo, że firma postanowiła wprowadzić ją do masowej produkcji. Już na wstępie zaznaczę, że jest to sprzęt dość oryginalny i wyróżniający się na tle konkurencji. I nie chodzi tu tylko o egzotyczny wygląd.
Przed wprowadzeniem latarki do sprzedaży, została zorganizowana ogólnoświatowa kampania testowa. W ręce ochotników z całego świata miało trafić, poprzez lokalnych dystrybutorów, 50 sztuk modelu TK45. Poniższa recenzja bazuje właśnie na jednym z tych 50-ciu egzemplarzy. Latarka została dostarczona przez oficjalnego polskiego dystrybutora, firmę Kolba.
Muszę tu zaznaczyć, że istnieje kilka drobnych różnic pomiędzy wersją testową, a tą dostępną w sprzedaży. Wersja "sklepowa" latarki posiada diody CREE XP-G R5 oraz ma szczelnie zaklejone głowice. Egzemplarz testowy ma diody z binu R4 oraz pozwala się się całkowicie rozkręcić . Wersja przeznaczona do sprzedaży detalicznej posiada również oznaczenia na przyciskach, których w opisywanym sprzęcie brak. Poza tym różnic od strony technicznej i wizualnej nie ma. To tyle tytułem wstępu. Przejdźmy do konkretów.
Informacje ogólne i specyfikacja techniczna:
-Diody: CREE XP-G R5
-4 tryby główne:
-Turbo 760 lm (2 godz.)
-Wysoki 312 lm (6.5 godz)
-Średni 95 lm (22 godz.)
-Niski 8 lm (232 godz.)
-3 tryby dodatkowe:
-Strobo
-SOS
-Miganie ostrzegawcze
-zasięg 200m
-Pamięć ostatnio używanego trybu
-Zasilanie: 8xAA 1.5V (NiMH, Alkaliczne)
-Wymiary: 202mm x 39mm x 56mm (wysokość x średnica korpusu x średnica głowicy)
-Masa: 324 g (bez baterii)
-Powłoka HAIII
-Wodoodporność: IPX8
-Wzmacniane szybki z powłokami antyrefleksyjnymi
Latarka sprzedawana jest we wzmacnianym plastikowym opakowaniu, w komplecie z wersją sklepową znajdują się jeszcze smycz, zapasowe o-ringi oraz instrukcja obsługi.
Wygląd, budowa i ogólne wrażenia
Fenix TK45 należy do grupy dużych latarek. Trzy oddzielne głowice o średnicy 24mm (czyli nieco większe niż głowiczki popularnych latarek 1AA/2AA) zostały osadzone w solidnym aluminiowym bloku. Dobrze to wróży jeśli chodzi o odprowadzanie ciepła. Głowice posiadają również płytkie użebrowanie oraz "taktyczne" wycięcia w górnej części.
Diody osadzone są symetrycznie, a za skupienie światła odpowiadają gładkie reflektory. Ponieważ diody z serii "XP" nie generują poważnych artefaktów, rozkład światła nawet z gładkimi lustrami jest bardzo przyjemny. Ale więcej o tym w dalszej części.
W głowicy latarki znajdują się również dwa przyciski odpowiedzialne za obsługę oraz otwór na smyczkę lub parakord.
Korpus latarki mieści w sobie koszyk na osiem baterii formatu AA. Koszyk wykonany jest z dość twardego i solidnego plastiku. Baterie trzymają się w nim całkiem pewnie, choć lekkie "grzechotanie" przy załadowanej i skręconej latarce jest wyczuwalne. Ponieważ "plus" i "minus" całego pakietu zasilającego wyprowadzone są w górnej jego części (mającej bezpośredni kontakt z modułem sterownika), dolna część latarki to tylko zakrętka. Korpus nie bierze udziału w przewodzeniu prądu, a ze względu na brak mechanicznego włącznika latarka może być używana w środowiskach zagrożonych wybuchem.
Latarka dość pewnie leży w dłoni. Głównie dzięki dużej średnicy korpusu oraz bardzo drobnemu moletowaniu. Każdy z grubo naciętych prostokątów posiada jeszcze kilkanaście płytkich nacięć. Korpus w razie potrzeby może posłużyć jako pilnik do paznokci . Jako wadę, uznałbym jego grubość. Ścianki są dość cienkie. Wprawdzie przy normalnym użytkowaniu nie stanowi to problemu, ale w ekstremalnych sytuacjach (najechanie samochodem, upadek z dużej wysokości, itp.) istnieje ryzyko odkształcenia.
Biorąc pod uwagę konkurencję, Fenix TK45 zalicza się do tych "cięższych" latarek. A po załadowaniu ośmiu baterii AA zdecydowanie jest co nosić. Z pewnością nie jest to sprzęt do noszenia w kieszeni. Szkoda, że producent nie dorzucił jakiegoś pokrowca.
Miłym zaskoczeniem są kwadratowe, anodowane gwinty. Chodzą płynnie, aczkolwiek ze względu na grube o-ringi - dość ciasno. Latarka jest wodoszczelna (zgodnie ze standardem IPX8), można ją zanurzać w wodzie. Na wszystkich połączeniach poszczególnych elementów zastosowano o-ringi. Nawet w głowiczkach. Latarka wprawdzie do nurkowania się nie nadaje, ale wpadnięcie do płytkiego stawu czy potoku, nie powinno zrobić na niej wrażenia.
Pod względem budowy i wykonania, Fenix TK45 robi dobre wrażenie. Właściwie ciężko się do czegoś przyczepić. Biorąc pod uwagę formę i ergonomię, cała konstrukcja jest dobrze przemyślana. Poszczególne elementy są ładnie spasowane, powłoka HAIII bez żadnych defektów, a sama latarka całkiem dobrze leży w ręce.
Jeszcze zdjęcie z kolegami:
Od lewej strony: Jetbeam M1X, ITP A6 Polestar, EagleTac M2XC4, Fenix TK45, Tiablo A9, Fenix TA30, Solarforce L2P, EagleTac P100C2, Fenix Civictor V1, Maratac AAA, ogniwo 18650, bateria AA
Obsługa i interfejs użytkownika
W modelu TK45, Fenix zastosował pomysł o nazwie "Sidewinder Dual Switch System". Pod tą szumną nazwą kryją się dwa przyciski oparte na mikroprzełącznikach. Prawy do włączania/wyłączania latarki, lewy do zmiany trybów. W wersji sklepowej przyciski posiadają stosowne oznaczenia. Przełączanie między trybami przebiega bardzo sprawnie i bez żadnych niespodzianek. Każdy "klik" to kolejny tryb.
Mamy do dyspozycji cztery tryby zwykłe (Turbo-Hi-Med-Lo) oraz trzy tryby specjalne (Strobo-SOS-Flash). Aby uaktywnić tryby specjalne, wystarczy przy włączonej latarce dwukrotnie nacisnąć szybko włącznik (coś jak podwójne kliknięcie myszką). Potem lewym przyciskiem można już się przełączać pomiędzy kolejnymi mrugaczami. Sporo filmików przedstawiających pracę i interfejs latarki znajduje się na YouTube.
Wracając jeszcze do mrugaczy, to przyznam, że brakuje mi tu trybu "beacon", czyli sygnalizacji w dłuższych odstępach czasowych. Stroboskop jest dość szybki ...i jak to zwykle bywa - męczący.
Sterownik posiada funkcję pamięci ostatniego trybu. Jeśli latarka na danym ustawieniu jasności będzie świeciła dłużej niż 2 sekundy, zostanie ono zapamiętane i przy ponownym uruchomieniu latarka włączy się właśnie w tym trybie. Dotyczy to tylko trybów zwykłych, te specjane nie są pamiętane.
Obsługa jest prosta i intuicyjna. Przyciski umieszczone są w wygodnym miejscu i nie ma problemów z dostępem do nich. W sprzęcie o takich gabarytach, używanie przycisku w zakrętce byłoby zdecydowanie mniej wygodne. Właściwie tylko pierścień obrotowy jest prostszy w obsłudze. Nie zawsze jednak wygodnie go obsługiwać jedną ręką. Tutaj nie ma z tym problemu. Trzeba przyznać, że jak na pionierskie rozwiązanie, ten patent wyszedł Fenixowi całkiem dobrze. Jednak przez zastosowanie mikroprzełączników, nie ma możliwości chwilowego włączania, a sygnalizacja jest mniej wygodna niż w przypadku mechanicznego włącznika typu "forward". W ramach ciekawostki dodam, że włącznik pracuje w trybie "reverse", czyli aktywacja następuje po jego zwolnieniu, natomiast przycisk zmiany trybów działa jako "forward", czyli aktywacja funkcji następuje w momencie kliknięcia, a przed jego zwolnieniem
Poszczególne tryby są dość dobrze dobrane. Zarówno pod względem subiektywnej różnicy w jasności jak i pod względem czasu działania. W najniższym trybie (8 lm) Fenix TK45 korzysta tylko z jednej diody i, co ciekawe, przy każdym włączeniu latarki - innej (odbywa się to w cyklicznej sekwencji) Według producenta ma to zapewnić równomierne zużycie diod. Chociaż nie bardzo mogę sobie wyobrazić jakieś wymierne zużycie diody tej klasy, przez którą płynie ledwie kilka "mA".
Rozkład światła, zasięg, etc.
FeniX TK45 ma bardzo przyjemny rozkład światła. W przeciwieństwie do latarek opartych na diodach XR-E, przejście z promienia głównego, do bocznego jest bardzo płynne, bez charakterystycznej ostrej granicy. Promienie z poszczególnych głowic skupiają się w jeden wspólny punkt już w odległości około 50 cm. Brak jest również jakichkolwiek artefaktów, pierścieni czy "dziur". Na poniższych zdjęciach jest porównanie do Jetbeam M1X (wersja najnowsza z przeprojektowanym reflektorem).
Fenix TK45 nie jest jednak szperaczem. Ma duży zasięg, ale daleko mu do takich latarek jak EagleTac M2XC4 czy JetBeam M1X, nie wspominając o rasowych długodystansowcach jak JetBeam RRT-1 czy Tiablo A9. Coś za coś, powyższe latarki gorzej radzą sobie w zastosowaniach "uniwersalnych" typu kemping, wędrówki po lasach, górach czy jaskiniach. Niemniej chciałoby się mieć troszkę więcej tego zasięgu. Według kolegów zza wielkiej wody, Fenix TK45 osiąga skupienie wiązki na poziomie ~12000 lux/1m, co przekłada się mniej więcej na 200 metrów teoretycznego zasięgu. W praktyce ogranicza się to do około 120-140m. Ciekawe natomiast wygląda sytuacja na bliższych dystansach. Płynny rozkład promienia daje wrażenie ściany światła i całkiem miło robi się pod nogami i w promieniu kilkudziesięciu metrów podczas nocnego spaceru.
Jeśli chodzi o szerokość promienia bocznego, to Fenix TK45 plasuje się gdzieś w środku. Promień jest znacznie szerszy niż w typowych szperaczach (Tiablo A9, Jetbeam RRT-1) jednak węższy niż w latarkach o płytkich reflektorach i bardziej rozproszonym świetle (ITP A6 Polestar).
Fenix TK45 korzysta z diod o chłodnej barwie. Producent nie przewiduje wersji z diodami neutralnymi czy ciepłymi. W praktyce, w latarce którą posiadam, światło jest czysto białe, bez żadnych niebieskich, fioletowych czy zielonkawych zabarwień. Według starego oznaczenia kodowego odcień określiłbym na chłodniejszy zakres "WH", według nowego na 2B/2C (więcej o odcieniach diod można przeczytać TUTAJ i TUTAJ). Trzeba mieć jednak na uwadze, że diody nie są selekcjonowane pod kątem określonej barwy, zatem drobne różnice pomiędzy poszczególnymi egzemplarzami TK45 mogą wystąpić. Generalnie jednak, bazując na testach i opiniach użytkowników z całego świata, przypadki "ekstremalnych" odcieni raczej nie występują.
Sterownik, prądy, czas działania, etc.
Fenix TK45 posiada sterownik z regulacją prądu. Latarka w niższych trybach nie korzysta z PWM, co ma dość pozytywny wpływ na czas pracy na bateriach. W specyfikacji technicznej zostały podane czasy pracy na akumulatorkach o pojemności 2500mAh, u mnie latarkę karmiły Sanyo Eneloop, które mają około 2000mAh. Czas pracy i prąd pobierany z pakietu zasilającego wyglądał następująco:
Turbo (760lm): 1h:40m / 1.04A
High (312lm): 6h:10m / 0.29A
Med (95lm): 23h:30m / 0.07A
Ze względu na symboliczny prąd i bardzo długi teoretyczny czas pracy (ponad 200 godzin) testy w trybie najniższym nie zostały przeprowadzone. Jednak na podstawie powyższych wyników, można przyjąć, że Fenix podaje dość dokładne parametry, zakładając użycie markowych ogniw o dużej pojemności. Powyższe czasy świecenia, zostały zmierzone do momentu, w którym dany tryb spadał z jasnością do trybu o jeden stopień niższego. W praktyce latarka świeci z pełną mocą praktycznie przez cały czas i dopiero w ostatnich minutach następuje szybki spadek jasności.
Fenix TK45 konsumuje blisko 12W mocy, z czego zdecydowana większość przerabiana jest na ciepło. Producent zapewnia, że dzięki osobnym głowicom i masywnej podstawie, w której są osadzone, latarka dobrze sobie radzi z odprowadzaniem ciepła. I rzeczywiście, całość nagrzewa się dość wolno i nawet leżąc na stole, bez żadnego ruchu powietrza, dopiero po 20 minutach głowice robią się wyraźnie gorące. Podczas nocnego spaceru, przy delikatnym ruchu powietrza, przednia część sprzętu staje się jedynie ciepła. Oczywiście cały czas mowa o trybie "Turbo", na niższych ustawieniach ciepło nie stanowi problemu, o ile nie opatulimy szczelnie czymś latarki.
Warto mieć na uwadze...
Fenix TK45 nie jest sprzętem idioto-odpornym. Niestety. Użytkownik musi być świadomy kilku rzeczy.
-Latarka pobiera sporo prądu, zatem używając baterii alkalicznych należy liczyć się ze znacznie krótszym czasem działania, ten typ baterii niezbyt dobrze znosi duże pobory mocy.
-Baterie połączone są ze sobą szeregowo, zatem należy zwracać baczną uwagę, żeby ich poziom naładowania był równy, czyli nie należy wkładać przypadkowych baterii, ponieważ może się to źle skończyć, np. wylaniem kiepskiej jakości baterii alkalicznej lub odwróceniem polaryzacji ogniwa, w przypadku kiedy jedna lub dwie baterie są znacznie bardziej rozładowane od pozostałych.
-Latarka korzystając z przełączników elektronicznych, pobiera minimalne ilości prądu, nawet jeśli jest wyłączona, według pomiarów kolegów zza oceanu (mój miernik tego nie jest w stanie zmierzyć) pobór mocy w spoczynku wynosi 0.05mA. Wprawdzie rozładowanie "świeżego" pakietu takim prądem zajęłoby kilka lat, jednak warto mieć to na uwadze.
-Maksymalne dopuszczalne napięcie dla pojedynczej baterii to 1.5V. Czyli nie można stosować baterii litowych czy niklowo-cynkowych. Może to doprowadzić do uszkodzenia diod. Zalecane są standardowe, markowe akumulatory NiMH.
-Płytka sterownika, która ma bezpośredni kontakt z pakietem zasilającym posiada w miejscu styku "tylko" standardowy laminat. Jest to połączenie typowo mechaniczne, więc przy bardzo intensywnym używaniu (czyli częstym wyciąganiu koszyka w celu naładowania baterii) może wystąpić ryzyko przetarcia warstwy przewodzącej. Można to ograniczyć na przykład nanosząc odrobinę rzadkiego olejku (np. WD-40) na powierzchnię styku. Nie wpłynie to negatywnie na przewodzenie prądu (ponieważ docisk sprężyny koszyka do sterownika jest dość mocny), a znacząco ograniczy tarcie.
-Latarka została zaprojektowana tak, że w razie gdyby nastąpiło uszkodzenie jednej diody, nie wpłynie to na pracę pozostałych - co akurat jest dużym plusem.
Zdjęcia terenowe
Z Fenixem TK45 wybrałem się do lasu. W ramach porównania udział wzięły jeszcze:
-EagleTac P100C2 (CREE XP-E Q5, 220lm) - prosta w obsłudze, kompaktowa, jednak dość mocna jak na swoje gabaryty latarka.
-Tiablo A9 (CREE XR-E Q5, 256lm) - jedna z najbardziej znanych i udanych latarek dużego zasięgu, bardzo wąska, skupiona wiązka i naprawdę duży zasięg.
-EagleTac M2XC4 Neutral (3x CREE XR-E Q3 5A, 665lm) - jedna z większych i mocniejszych latarek na rynku. Spory zasięg, sporo ciepłego światła i kompaktowe rozmiary.
-Jetbeam M1X (CREE MC-E 700/450lm) - do niedawna flagowa latarka tej firmy, pierwszy, naprawdę "mocny" Jetbeam. Model określany jako "Searchlight", czyli sprzęt na dalsze dystanse.
-ITP A6 Polestar (CREE MC-E, 700lm) - popularna, jedna z tańszych latarek dużej mocy. Przyjemne, rozproszone światło i zasilanie popularnymi paluszkami AA.
Aparat był ustawiony tak, aby w miarę wiernie oddać rzeczywisty efekt - czyli jak moje oko to widziało. Potem jednak stwierdziłem, że moje oko widziało to wszystko nieco jaśniej... Niemniej, parametry były następujące:
Czas: 3.2s
Przysłona: F5.6
ISO: 400
Balans bieli: światło słoneczne
Scena druga, czyli świecimy trochę bliżej na szerszą połać terenu:
Scena trzecia. Nieco bardziej typowe warunki, czyli zwykła leśna droga.
Jeszcze na koniec sesja z odbiciem światła od sufitu. Można w ten sposób oszacować realną ilość światła, jaką generuje latarka. Fenix TK45 zgodnie z przewidywaniami, okazał się trochę jaśniejszy od konkurencji, proszę jednak mieć na uwadze, że cały czas porównywana jest wersja testowa z diodami R4. W wersji sklepowej montowane są diody z binu R5, co powinno dać jeszcze dodatkowe kilka procent światła więcej.
Podsumowanie
Jeśli ktoś szuka lekkiego, kompaktowego szperacza z wiązką szerokości igły, do zastosowań "taktycznych" Fenix TK45 zdecydowanie się nie nada. Jeśli ktoś szuka małej, mocnej latarki, której nie czuć w plecaku, to również TK45 odpada. Model ten sprawdzi się jednak w sytuacjach, gdzie potrzebna jest masa światła i to przez długi czas. Latarka w awaryjnych sytuacjach jest w stanie zapewnić ponad 200 godzin światła na jednym pakiecie zasilającym. Pozostałe tryby również oferują spory czas działania, biorąc pod uwagę oferowaną moc. Rozkład światła jest bardzo łagodny (łagodniejszy nawet niż w ITP A6 Polestar) i na niewielkich odległościach (kilkanaście, kilkadziesiąt metrów) nie musimy nerwowo "omiatać" terenu, żeby wszystko zobaczyć. Światła jest naprawdę sporo. W tej chwili Fenix TK45 to ścisła czołówka jeśli chodzi o realną ilość światła, wśród latarek wykorzystujących diody LED. Obsługa jest prosta i wygodna, a sam sprzęt robi solidne wrażenie.
Czy są jakieś wady? Oczywiście. Nie jest to produkt idealny. Zawsze można się do czegoś przyczepić. Chociażby do braku obsługi ogniw Li-ion, osiem paluszków to naprawdę sporo. Należy pilnować, aby były to baterie o zbliżonej pojemności i równym stopniu rozładowania (czyli po prostu najlepiej mieć jeden cały pakiet tylko do użytku w tej latarce). Jest to duży i ciężki sprzęt. Nie znika tak łatwo w plecaku. Choć właściwie w pewnych sytuacjach może to być i zaletą. Trochę brakuje trybu "beacon", który miałby zastosowania "survivalowe". Przy tak "oszczędnym" sterowniku, nie trudno byłoby sobie wyobrazić ponad 200 godzin wysyłania sygnału na jednym komplecie baterii. Producent poskąpił również na pokrowcu. W tej klasie i przedziale cenowym powinien to być standard (choć z drugiej strony, konkurencja również nie zawsze ma to na wyposażeniu). No właśnie ...został jeszcze ten nieszczęsny przedział cenowy. Ponad 700zł za latarkę, to naprawdę dużo, nawet biorąc pod uwagę wszystkie "plusy". Miejmy nadzieję, że polski dystrybutor Fenixa - firma "Kolba" zaproponuje niebawem jakieś rabaty.
Podsumowując, Fenix TK45 spodobał mi się. Jest to sprzęt, który ma sporo ciekawych patentów, jednocześnie nie cierpi na choroby wieku dziecięcego. Przynajmniej w ciągu miesiąca użytkowania, nic niezwykłego się nie działo.
Cała konstrukcja jest przemyślana i zdecydowanie pasuje do swojego segmentu zastosowań, czyli ogólnie pojęta turystyka, biwakowanie, wędrówki po górach, lasach, itp. Na poligon lepiej jednak wziąć coś innego .
Na koniec chciałbym jeszcze serdecznie podziękować koledze bonio2 za wypożyczenie ITP A6 Polestar na czas testów ...i za cierpliwość. Wielkie dzięki Tomku!
[Uwaga: w przypadku gdyby wystąpiły problemy z załadowaniem wszystkich zdjęć, proszę kilka razy odświeżyć stronę. Powinno pomóc ]