Jetbeam RRT-1 Raptor
: poniedziałek 22 lut 2010, 19:46
Latarki z serii "RRT" (Rapid Response Tactical) zostały ogłoszone niespełna rok temu. Od samego początku budziły dość żywe emocje. Model RRT-1 jest obecnie największym modelem z serii RRT (do czasu ukazania się RRT-3). Trzeba przyznać, że jest to dość specyficzna latarka... Na początek specyfikacja producenta.
Dioda: Cree XR-E R2
Moc: 240-100-30lm
Tryby: Hi-Med-Lo-Strobe-Standby
zasilanie: 2x16340, 2xCR123, 1x18650, 1x17670
wymiary: głowica 55mm, korpus 25.4mm, długość 160mm
masa: 210g (bez zasilania)
odporność na warunki atmosferyczne: IPX8
powłoka: HAIII
szybka: szkło mineralne z powłokami anty-refleksyjnymi
inne: możliwość instalacji włącznika ciśnieniowego
Opakowanie
Latarkę otrzymujemy w dość sporym kartonie, zamykanym na mały magnes. Nie jest to może zbyt ekskluzywne opakowanie, ale dość bezpieczne, bo w środku grubo wyłożone gąbką. W skład akcesoriów wchodzą zapasowe oringi i gumka włącznika oraz instrukcja z certyfikatem. I tyle . Bardzo ascetyczne podejście ze strony Jetbeam'a. Przydałoby się jeszcze jakieś etui lub pokrowiec ponieważ latarka nie ma możliwości zainstalowania smyczki. Przynajmniej nie w wersji standardowej.
Wygląd i budowa
Pierwsza klasa. Doskonała powłoka HA oraz piaskowana stal nierdzewna. Zarówno głowica jak i wyłącznik chronione są pierścieniami z nierdzewki. Oczywiście można je zdemontować i w przypadku włącznika użyć pierścienia krenelowanego (można dokupić osobno). W dolnej części głowicy znajduje się pierścień do zmiany trybów - jest to charakterystyczna cecha wszystkich modeli z rodziny RRT.
Gwint jest standardowy - stożkowy. Większość latarek Jetbeam'a ma gwinty kwadratowe, które są bardziej trwałe (jednak trudniejsze w wykonaniu). Widocznie producent uznał, że nie ma potrzeby aby stosować mocniejszy rodzaju gwintu. Może i prawda, jego powierzchnia jest anodowana od strony włącznika, więc nie będzie on tak podatny na ścieranie. Gwint oczywiście chodzi gładko i bez zgrzytów. Trudno oczekiwać czegoś innego.
Latarki nie można postawić na włączniku. Wystaje on kilka milimetrów poza obrys korpusu. Biorąc jednak pod uwagę dość sporą głowicę i koncentrację masy w tym obszarze, nawet z płaskim, schowanym włącznikiem byłoby to dość niewygodne.
Na jednym końcu korpusu, od strony włącznika znajduje się gruby o-ring. Po przeciwnej stronie, o-ring zamontowany jest na mosiężnym gwincie wychodzącym z głowicy. Trzeba przyznać, że niezły mix materiałowy tam panuje. Aluminium, stal nierdzewna, mosiądz...
Przez użycie stali i mosiądzu, latarka nie jest lekka. Tak szczerze mówiąc, to jest to jedna z najcięższych latarek w swoim segmencie. Bez akumulatorków waży więcej, niż niektóre popularne latarki, ze wszystkimi akcesoriami, gotowe do pracy. Może to być wadą lub zaletą. Zależy z której strony patrzeć.
Moletowanie jest dość głębokie, jednak niezbyt ostre i agresywne. Takie można powiedzieć "w sam raz". Pasuje do ogólnej "ekskluzywności" latarki. Tak subiektywnie oceniając, to latarka jest tak "wypieszczona", każdy detal wykonany z taką dbałością, że aż szkoda jej używać. Powaznie. To naprawdę głupie odczucie. O ile latarki EagleTac czy Fenix są raczej stworzone do ciężkich warunków pracy, to Jetbeam RRT-1 Raptor wygląda po prostu jak francuski piesek... Mimo że wodoszczelny, odporny na uderzenia i ze wzmacnianą szybką, ale jednak. Oczywiście to tylko subiektywna opinia.
I jeszcze fotka towarzyska. Od lewej do prawej: EagleTac M2XC4, Fenix TA30, Jetbeam RRT-1 Raptor, Jetbeam M1X, Ultrafire C2, Maratac AAA
Interfejs użytkownika
Latarka Jetbeam RRT-1 wyposażona jest we włącznik typu "forward" (czyli umożliwia chwilowe włączenie, bez pełnego wciśnięcia włącznika) oraz pierścień do zmiany trybów. Latarkę można wyłączać również za pomocą pierścienia, przechodzi ona wtedy w tryb "stand-by", czyli po naszemu tryb czuwania. W owym trybie niestety nadal jest pobierany prąd, i to całe 2mA. Należy zatem używać z głową tej funkcji.
Rozkład trybów na pierścieniu jest następujący: High - Medium - Low - Strobo - Standby. Osobiście wolałbym aby tryb mrugający znalazł się na jednym lub drugim końcu zakresu. Ale przekręcając pierścień dość szybko, nie powinniśmy uświadczyć dyskoteki. Tak na marginesie funkcja stroboskopu ma zmienną częstotliwość, startuje od wolnego i kończy na bardzo szybkim. Całość oczywiście w pętli. Wracając jeszcze do obracania pierścienia... Jest gładko, płynnie, z wyraźnie odczuwalnym kliknięciem. Bardziej to przypomina zabawę jakimś zestawem stereo z błyszczącymi gałkami, niż obsługę latarki taktycznej. W przypadku Fenixa TA30 pierścień chodzi ciężko, topornie... po prostu go czuć. EagleTac M2XC4 ma wprawdzie też płynny obrót, ale pierścień jest mniej precyzyjny. A w przypadku Raptora, mamy wrażenie obsługi jakiegoś narzędzia chirurgicznego.
Podsumowując, ze strony użytkowej żadnych zastrzeżeń.
Sterownik, prądy, itp.
Latarka może pracować z ogniwami 18650, CR123A, RCR123A. Sterownik jest typu step-down, może zatem jedynie obniżać napięcie. Jak łatwo odgadnąć, latarka posiada płaską regulację dopóki napięcie na ogniwie pod obciążeniem jest wyższe niż napięcie przewodzenia diody przy danym prądzie. W efekcie, po dwóch godzinach pracy na ogniwie 18650 jasność spadnie o około 20-30%, przez trzecią godzinę spadek będzie już trochę szybszy. Podobnie ma się rzecz z ogniwami CR123A.
W przypadku ogniw RCR123A/16340 wykres jest zupełnie płaski. Należy jednak używać ogniw tylko z zabezpieczeniem. I nie za wysokich. Szare Ultrafire 16340 (mają nieco ponad 36mm wysokości) wchodzą ...jednak latarka zachowuje się na nich dziwnie. Co kilkanaście sekund następuje mrugnięcie. W każdym trybie. Jeśli lekko odkręci się korpus (tym samym zmniejszając nacisk sprężyny na ogniwa) mruganie ustaje. Szczerze mówiąc nie wiem skąd takie zachowanie. Być może to wada tych ogniw. Jako, że na codzień w latarkach używam ogniw AW, które są odrobinę krótsze i zachowują się zupełnie normalnie, nie zawracałem sobie więcej tym głowy. Wprawdzie latarka posiada "inteligentne" zabezpieczenie przez nadmiernym rozładowaniem ogniw. Ale nie bardzo wiadomo, na jakiej zasadzie i przy jakich ogniwach dokładnie działa. Lepiej więc nie kusić losu.
Latarka w zależności od trybu i rodzaju zasilania pobiera następujące prądy (pomiary na świeżych ogniwach/bateriach):
2xCR123A
Hi: 0,98A
Med: 0,25A
Lo: 0,08A
2xRCR123A (16340 li-ion)
Hi: 0,62A
Med: 0,18A
Lo: 0,06A
Pomiarów na ogniwach 18650 brak. W takiej konfiguracji, mój miernik wprowadza za duży opór w obwód i wyniki nie wyglądają zbyt wiarygodnie. Teoretycznie, pobór prądu z ogniwa 18650 powinien wynosić około 0,85A-0,95A. W każdym razie latarka nie jest tak wyżyłowana, jak chociażby konkurencyjne modele EagleTac. W trybie maksymalnej jasności, leżąc na stole (czyli bardzo niewielki ruch powietrza), głowica rozgrzała się około 20C ponad temperaturę otoczenia. W terenie, podczas poruszania się, nagrzewanie będzie więc bardzo znikome.
Ze względu na brak poważniejszej aparatury pomiarowej zmierzyłem tylko czas pracy na akumulatorkach 16340, czyli opcja najbardziej niekorzystna jeśli chodzi o czas świecenia, jednak pod kątem jasności - teoretycznie najlepsza. Do testu wziąłem akumulatorki AW.
Hi: 54 minuty
Med: 2 godziny 55 minut
Lo: 9 godzin 35 minut
Nie ma tragedii. Sterownik ma całkiem dobrą sprawność. Niższe tryby wprawdzie realizowane są przez PWM, jednak jego wpływ jest zupełnie niewidoczny.
Hybrydowy Reflektor?
Troszkę szumu było z tego powodu. Reflektor jest oczywiście cały gładki, a "hybrydowość" oznacza wykonanie jego krzywizny w oparciu o dwie krzywe paraboliczne. Niestety Jetbeam nie raczył zdradzić więcej szczegółów wyjaśniających "po co i dlaczego". Można się jedynie domyślać, że ma to częściowo związek z regulacją skupienia promienia. Przekręcając bowiem głowicą, mamy możliwość delikatnej korekty wysokości położenia diody względem reflektora. Subiektywnie oceniając, funkcja ta to przerost formy nad treścią. Podnosząc diodę względem reflektora, promień główny (spot) nam się zmniejsza, ...i zasięg latarki spada. Obniżając diodę względem reflektora, promień główny powiększa się, jednocześnie staje się intensywniejszy przy świeceniu na dalszy dystans (czyli mamy większy zasięg). Według subiektywnych testów, najlepsze skupienie jest wtedy, gdy z pozycji najbardziej "obniżonej", wykonamy 3/4 obrotu w celu lekkiego podniesienia. Moim zdaniem za dużo zabawy z tym. Tak czy inaczej funkcja jest, reflektor możemy ustawić wedle własnego upodobania, ewentualnie według luksomierza (niestety nie posiadam) ...i cieszyć się naprawdę sporym zasięgiem.
Testy praktyczne
Wziąłem kilka latarek do lasu i parku, aby sprawdzić jak sobie dają radę w oświetlaniu dalekich celów. Oprócz głównego bohatera recenzji, w przedstawieniu udział wzięły: Jetbeam M1X, EagleTac M2XC4 (neutral) oraz Tiablo A9 z oryginalnym reflektorem oraz soczewką asferyczną. Jak widać towarzystwo konkretne.
Na początek scena, jak latarki zachowują się na bliższym dystansie. Powiedzmy, typowy spacer po lesie. Drzewa, na których skupiony jest promień, oddalone są o około 30-40m. Parametry zdjęć dobrane tak, aby w miarę wiernie oddać rzeczywisty efekt. Jedynie w przypadku EagleTac'a balans bieli przekłamał kolory - w rzeczywistości barwa nie jest "aż" tak ciepła. Jeszcze drobna uwaga, zdjęcie referencyjne było robione dla sceny drugiej i przy niej zostanie umieszczone. Dla obu pierwszych scen warunki pogodowe były takie same.. Same parametry zdjęć przedstawiają się następująco:
czas: 2.5s,
przysłona: F/5.6,
czułość: ISO200
balans bieli: światło słoneczne
No cóż. Komentarza chyba nie trzeba. Latarki o szerszym promieniu (Jetbem M1X i EagleTac M2XC4) są zdecydowanie bardziej komfortowe. Taki dystans to niestety nie jest terytorium Raptora czy A9.
Scena druga. Świecimy z jednej górki na drugą. Odległość około 130-140m. Na początek zdjęcia z teleobiektywu (duże przybliżenie).
I fotki jak to mniej więcej wyglądało w rzeczywistości. Na tej serii zdjęć, Raptor ma reflektor maksymalnie zogniskowany (czyli ustawiony na największy zasięg).
Między Tiablo A9 oraz RRT-1 różnica jest niewielka (chociaż Raptor jest odrobinę jaśniejszy). Wprawdzie tego na zdjęciach tak dobrze nie widać, ale promień główny Jetbeam'a jest szerszy, przez co oświetla trochę większy obszar. Z kolei M1X oraz M2XC4, mimo że nie mają takiego zasięgu, to praktycznie zalewają okolicę światłem. Patrząc jednak tylko na zasięg, to soczewka asferyczna zmiata całą konkurencję... Szkoda tylko, że jej użyteczność rozpoczyna się właściwie od takiego dystansu.
No dobrze, ale te 130-140m to sporo poniżej tego, co obiecują producenci. Podciągnijmy więc poprzeczkę w okolice 200m. Parametry zdjęć takie same jak powyżej. Jako że obiekt jest dość oddalony, zdjęcia tylko z teleobiektywu. Raptor oczywiście ustawiony na największy zasięg. EagleTac ma trochę poprawiony balans bieli, tak aby bardziej odpowiadał (ciemnej) rzeczywistości.
RRT-1 robi już wrażenie. Pomijając oczywiście Tiablo z soczewką. Jetbeam M1X i EagleTac M2XC4 (obie latarki mają grubo ponad 20K lux/1m) nie oferują tak dużego skupienia. Mimo, że to jedne z najlepszych latarek ciężkiego kalibru, to jednak mała powierzchnia diody XR-E i dopracowany reflektor w Raptorze robią swoje. Ale oczywiście coś za coś, oświetlany obszar jest znacznie mniejszy.
Podsumowanie
Na wstępie zaznaczyłem, że jest to dość specyficzna latarka. Zdecydowanie nie jest to sprzęt do wynoszenia śmieci wieczorem, czy świecenia po ogrodzie. Latarka ma naprawdę spory zasięg i tak naprawdę rozwija skrzydła dopiero na odległościach, przy których "typowe" latarki dostają zadyszki. Jest przepięknie wykonana i dopracowana w każdym calu. Jedynie funkcja regulacji skupienia budzi pewne wątpliwości. Ale to już moja subiektywna opinia. Szkoda jeszcze, że dodatkowe akcesoria są tak ubogie. Za tak astronomiczną cenę (520zł w Jet-Polu) przydałoby się coś, co umożliwiłoby bezpieczne i komfortowe noszenie latarki. Może nawet jeszcze jakiś dyfuzor... Niemniej Jetbeam RRT-1 Raptor jest sprzętem dość oryginalnym, nawet w swojej kategorii, więc jeśli ktoś szuka latarki o jak największym zasięgu, jednocześnie w rozmiarach pozwalających przenoszenie w większej kieszeni, to jest to zdecydowanie propozycja warta zainteresowania.
UWAGA: Jeśli są problemy z ładowaniem zdjęć, to proszę spróbować odświeżyć stronę (może nawet kilka razy).
Dioda: Cree XR-E R2
Moc: 240-100-30lm
Tryby: Hi-Med-Lo-Strobe-Standby
zasilanie: 2x16340, 2xCR123, 1x18650, 1x17670
wymiary: głowica 55mm, korpus 25.4mm, długość 160mm
masa: 210g (bez zasilania)
odporność na warunki atmosferyczne: IPX8
powłoka: HAIII
szybka: szkło mineralne z powłokami anty-refleksyjnymi
inne: możliwość instalacji włącznika ciśnieniowego
Opakowanie
Latarkę otrzymujemy w dość sporym kartonie, zamykanym na mały magnes. Nie jest to może zbyt ekskluzywne opakowanie, ale dość bezpieczne, bo w środku grubo wyłożone gąbką. W skład akcesoriów wchodzą zapasowe oringi i gumka włącznika oraz instrukcja z certyfikatem. I tyle . Bardzo ascetyczne podejście ze strony Jetbeam'a. Przydałoby się jeszcze jakieś etui lub pokrowiec ponieważ latarka nie ma możliwości zainstalowania smyczki. Przynajmniej nie w wersji standardowej.
Wygląd i budowa
Pierwsza klasa. Doskonała powłoka HA oraz piaskowana stal nierdzewna. Zarówno głowica jak i wyłącznik chronione są pierścieniami z nierdzewki. Oczywiście można je zdemontować i w przypadku włącznika użyć pierścienia krenelowanego (można dokupić osobno). W dolnej części głowicy znajduje się pierścień do zmiany trybów - jest to charakterystyczna cecha wszystkich modeli z rodziny RRT.
Gwint jest standardowy - stożkowy. Większość latarek Jetbeam'a ma gwinty kwadratowe, które są bardziej trwałe (jednak trudniejsze w wykonaniu). Widocznie producent uznał, że nie ma potrzeby aby stosować mocniejszy rodzaju gwintu. Może i prawda, jego powierzchnia jest anodowana od strony włącznika, więc nie będzie on tak podatny na ścieranie. Gwint oczywiście chodzi gładko i bez zgrzytów. Trudno oczekiwać czegoś innego.
Latarki nie można postawić na włączniku. Wystaje on kilka milimetrów poza obrys korpusu. Biorąc jednak pod uwagę dość sporą głowicę i koncentrację masy w tym obszarze, nawet z płaskim, schowanym włącznikiem byłoby to dość niewygodne.
Na jednym końcu korpusu, od strony włącznika znajduje się gruby o-ring. Po przeciwnej stronie, o-ring zamontowany jest na mosiężnym gwincie wychodzącym z głowicy. Trzeba przyznać, że niezły mix materiałowy tam panuje. Aluminium, stal nierdzewna, mosiądz...
Przez użycie stali i mosiądzu, latarka nie jest lekka. Tak szczerze mówiąc, to jest to jedna z najcięższych latarek w swoim segmencie. Bez akumulatorków waży więcej, niż niektóre popularne latarki, ze wszystkimi akcesoriami, gotowe do pracy. Może to być wadą lub zaletą. Zależy z której strony patrzeć.
Moletowanie jest dość głębokie, jednak niezbyt ostre i agresywne. Takie można powiedzieć "w sam raz". Pasuje do ogólnej "ekskluzywności" latarki. Tak subiektywnie oceniając, to latarka jest tak "wypieszczona", każdy detal wykonany z taką dbałością, że aż szkoda jej używać. Powaznie. To naprawdę głupie odczucie. O ile latarki EagleTac czy Fenix są raczej stworzone do ciężkich warunków pracy, to Jetbeam RRT-1 Raptor wygląda po prostu jak francuski piesek... Mimo że wodoszczelny, odporny na uderzenia i ze wzmacnianą szybką, ale jednak. Oczywiście to tylko subiektywna opinia.
I jeszcze fotka towarzyska. Od lewej do prawej: EagleTac M2XC4, Fenix TA30, Jetbeam RRT-1 Raptor, Jetbeam M1X, Ultrafire C2, Maratac AAA
Interfejs użytkownika
Latarka Jetbeam RRT-1 wyposażona jest we włącznik typu "forward" (czyli umożliwia chwilowe włączenie, bez pełnego wciśnięcia włącznika) oraz pierścień do zmiany trybów. Latarkę można wyłączać również za pomocą pierścienia, przechodzi ona wtedy w tryb "stand-by", czyli po naszemu tryb czuwania. W owym trybie niestety nadal jest pobierany prąd, i to całe 2mA. Należy zatem używać z głową tej funkcji.
Rozkład trybów na pierścieniu jest następujący: High - Medium - Low - Strobo - Standby. Osobiście wolałbym aby tryb mrugający znalazł się na jednym lub drugim końcu zakresu. Ale przekręcając pierścień dość szybko, nie powinniśmy uświadczyć dyskoteki. Tak na marginesie funkcja stroboskopu ma zmienną częstotliwość, startuje od wolnego i kończy na bardzo szybkim. Całość oczywiście w pętli. Wracając jeszcze do obracania pierścienia... Jest gładko, płynnie, z wyraźnie odczuwalnym kliknięciem. Bardziej to przypomina zabawę jakimś zestawem stereo z błyszczącymi gałkami, niż obsługę latarki taktycznej. W przypadku Fenixa TA30 pierścień chodzi ciężko, topornie... po prostu go czuć. EagleTac M2XC4 ma wprawdzie też płynny obrót, ale pierścień jest mniej precyzyjny. A w przypadku Raptora, mamy wrażenie obsługi jakiegoś narzędzia chirurgicznego.
Podsumowując, ze strony użytkowej żadnych zastrzeżeń.
Sterownik, prądy, itp.
Latarka może pracować z ogniwami 18650, CR123A, RCR123A. Sterownik jest typu step-down, może zatem jedynie obniżać napięcie. Jak łatwo odgadnąć, latarka posiada płaską regulację dopóki napięcie na ogniwie pod obciążeniem jest wyższe niż napięcie przewodzenia diody przy danym prądzie. W efekcie, po dwóch godzinach pracy na ogniwie 18650 jasność spadnie o około 20-30%, przez trzecią godzinę spadek będzie już trochę szybszy. Podobnie ma się rzecz z ogniwami CR123A.
W przypadku ogniw RCR123A/16340 wykres jest zupełnie płaski. Należy jednak używać ogniw tylko z zabezpieczeniem. I nie za wysokich. Szare Ultrafire 16340 (mają nieco ponad 36mm wysokości) wchodzą ...jednak latarka zachowuje się na nich dziwnie. Co kilkanaście sekund następuje mrugnięcie. W każdym trybie. Jeśli lekko odkręci się korpus (tym samym zmniejszając nacisk sprężyny na ogniwa) mruganie ustaje. Szczerze mówiąc nie wiem skąd takie zachowanie. Być może to wada tych ogniw. Jako, że na codzień w latarkach używam ogniw AW, które są odrobinę krótsze i zachowują się zupełnie normalnie, nie zawracałem sobie więcej tym głowy. Wprawdzie latarka posiada "inteligentne" zabezpieczenie przez nadmiernym rozładowaniem ogniw. Ale nie bardzo wiadomo, na jakiej zasadzie i przy jakich ogniwach dokładnie działa. Lepiej więc nie kusić losu.
Latarka w zależności od trybu i rodzaju zasilania pobiera następujące prądy (pomiary na świeżych ogniwach/bateriach):
2xCR123A
Hi: 0,98A
Med: 0,25A
Lo: 0,08A
2xRCR123A (16340 li-ion)
Hi: 0,62A
Med: 0,18A
Lo: 0,06A
Pomiarów na ogniwach 18650 brak. W takiej konfiguracji, mój miernik wprowadza za duży opór w obwód i wyniki nie wyglądają zbyt wiarygodnie. Teoretycznie, pobór prądu z ogniwa 18650 powinien wynosić około 0,85A-0,95A. W każdym razie latarka nie jest tak wyżyłowana, jak chociażby konkurencyjne modele EagleTac. W trybie maksymalnej jasności, leżąc na stole (czyli bardzo niewielki ruch powietrza), głowica rozgrzała się około 20C ponad temperaturę otoczenia. W terenie, podczas poruszania się, nagrzewanie będzie więc bardzo znikome.
Ze względu na brak poważniejszej aparatury pomiarowej zmierzyłem tylko czas pracy na akumulatorkach 16340, czyli opcja najbardziej niekorzystna jeśli chodzi o czas świecenia, jednak pod kątem jasności - teoretycznie najlepsza. Do testu wziąłem akumulatorki AW.
Hi: 54 minuty
Med: 2 godziny 55 minut
Lo: 9 godzin 35 minut
Nie ma tragedii. Sterownik ma całkiem dobrą sprawność. Niższe tryby wprawdzie realizowane są przez PWM, jednak jego wpływ jest zupełnie niewidoczny.
Hybrydowy Reflektor?
Troszkę szumu było z tego powodu. Reflektor jest oczywiście cały gładki, a "hybrydowość" oznacza wykonanie jego krzywizny w oparciu o dwie krzywe paraboliczne. Niestety Jetbeam nie raczył zdradzić więcej szczegółów wyjaśniających "po co i dlaczego". Można się jedynie domyślać, że ma to częściowo związek z regulacją skupienia promienia. Przekręcając bowiem głowicą, mamy możliwość delikatnej korekty wysokości położenia diody względem reflektora. Subiektywnie oceniając, funkcja ta to przerost formy nad treścią. Podnosząc diodę względem reflektora, promień główny (spot) nam się zmniejsza, ...i zasięg latarki spada. Obniżając diodę względem reflektora, promień główny powiększa się, jednocześnie staje się intensywniejszy przy świeceniu na dalszy dystans (czyli mamy większy zasięg). Według subiektywnych testów, najlepsze skupienie jest wtedy, gdy z pozycji najbardziej "obniżonej", wykonamy 3/4 obrotu w celu lekkiego podniesienia. Moim zdaniem za dużo zabawy z tym. Tak czy inaczej funkcja jest, reflektor możemy ustawić wedle własnego upodobania, ewentualnie według luksomierza (niestety nie posiadam) ...i cieszyć się naprawdę sporym zasięgiem.
Testy praktyczne
Wziąłem kilka latarek do lasu i parku, aby sprawdzić jak sobie dają radę w oświetlaniu dalekich celów. Oprócz głównego bohatera recenzji, w przedstawieniu udział wzięły: Jetbeam M1X, EagleTac M2XC4 (neutral) oraz Tiablo A9 z oryginalnym reflektorem oraz soczewką asferyczną. Jak widać towarzystwo konkretne.
Na początek scena, jak latarki zachowują się na bliższym dystansie. Powiedzmy, typowy spacer po lesie. Drzewa, na których skupiony jest promień, oddalone są o około 30-40m. Parametry zdjęć dobrane tak, aby w miarę wiernie oddać rzeczywisty efekt. Jedynie w przypadku EagleTac'a balans bieli przekłamał kolory - w rzeczywistości barwa nie jest "aż" tak ciepła. Jeszcze drobna uwaga, zdjęcie referencyjne było robione dla sceny drugiej i przy niej zostanie umieszczone. Dla obu pierwszych scen warunki pogodowe były takie same.. Same parametry zdjęć przedstawiają się następująco:
czas: 2.5s,
przysłona: F/5.6,
czułość: ISO200
balans bieli: światło słoneczne
No cóż. Komentarza chyba nie trzeba. Latarki o szerszym promieniu (Jetbem M1X i EagleTac M2XC4) są zdecydowanie bardziej komfortowe. Taki dystans to niestety nie jest terytorium Raptora czy A9.
Scena druga. Świecimy z jednej górki na drugą. Odległość około 130-140m. Na początek zdjęcia z teleobiektywu (duże przybliżenie).
I fotki jak to mniej więcej wyglądało w rzeczywistości. Na tej serii zdjęć, Raptor ma reflektor maksymalnie zogniskowany (czyli ustawiony na największy zasięg).
Między Tiablo A9 oraz RRT-1 różnica jest niewielka (chociaż Raptor jest odrobinę jaśniejszy). Wprawdzie tego na zdjęciach tak dobrze nie widać, ale promień główny Jetbeam'a jest szerszy, przez co oświetla trochę większy obszar. Z kolei M1X oraz M2XC4, mimo że nie mają takiego zasięgu, to praktycznie zalewają okolicę światłem. Patrząc jednak tylko na zasięg, to soczewka asferyczna zmiata całą konkurencję... Szkoda tylko, że jej użyteczność rozpoczyna się właściwie od takiego dystansu.
No dobrze, ale te 130-140m to sporo poniżej tego, co obiecują producenci. Podciągnijmy więc poprzeczkę w okolice 200m. Parametry zdjęć takie same jak powyżej. Jako że obiekt jest dość oddalony, zdjęcia tylko z teleobiektywu. Raptor oczywiście ustawiony na największy zasięg. EagleTac ma trochę poprawiony balans bieli, tak aby bardziej odpowiadał (ciemnej) rzeczywistości.
RRT-1 robi już wrażenie. Pomijając oczywiście Tiablo z soczewką. Jetbeam M1X i EagleTac M2XC4 (obie latarki mają grubo ponad 20K lux/1m) nie oferują tak dużego skupienia. Mimo, że to jedne z najlepszych latarek ciężkiego kalibru, to jednak mała powierzchnia diody XR-E i dopracowany reflektor w Raptorze robią swoje. Ale oczywiście coś za coś, oświetlany obszar jest znacznie mniejszy.
Podsumowanie
Na wstępie zaznaczyłem, że jest to dość specyficzna latarka. Zdecydowanie nie jest to sprzęt do wynoszenia śmieci wieczorem, czy świecenia po ogrodzie. Latarka ma naprawdę spory zasięg i tak naprawdę rozwija skrzydła dopiero na odległościach, przy których "typowe" latarki dostają zadyszki. Jest przepięknie wykonana i dopracowana w każdym calu. Jedynie funkcja regulacji skupienia budzi pewne wątpliwości. Ale to już moja subiektywna opinia. Szkoda jeszcze, że dodatkowe akcesoria są tak ubogie. Za tak astronomiczną cenę (520zł w Jet-Polu) przydałoby się coś, co umożliwiłoby bezpieczne i komfortowe noszenie latarki. Może nawet jeszcze jakiś dyfuzor... Niemniej Jetbeam RRT-1 Raptor jest sprzętem dość oryginalnym, nawet w swojej kategorii, więc jeśli ktoś szuka latarki o jak największym zasięgu, jednocześnie w rozmiarach pozwalających przenoszenie w większej kieszeni, to jest to zdecydowanie propozycja warta zainteresowania.
UWAGA: Jeśli są problemy z ładowaniem zdjęć, to proszę spróbować odświeżyć stronę (może nawet kilka razy).