Trafiła do mnie taka zabawka. I to firmowa, bo jakiś Razor, czy coś. W każdym bądź razie z tych lepszych. Ponoć przestała jechać po przejeździe przez kałużę.
W sterowniku upalony był mosfet - wymieniłem. Na stole kręci, jak wściekła, ale pod obciążeniem nic nie chce jechać. Dobra, obciążenia jest równo 100 kg. Może to jest za dużo?
Do tej pory sprawdziłem:
- sterownik - wymieniony mosfet,
- akumulatory, sprawdzone, naładowane, nawet pod pełnym obciążeniem napięcie na nich nie spada poniżej 22V, czyli wygląda, że dobre,
- silnik działa, najpewniej komutatorowy, bo dwa przewody do niego idą,
- okablowanie sprawdzone.
Zastanawia mnie samo sterowanie tym czymś, bo w rączce nie ma potencjometru czy czujnika halla, a jest trzystanowe pokrętło : wyłączone - położenie pośrednie - pełny gaz. To steruje jakoś obrotami pod wpływem obciążenia, czy w ogóle nie steruje?