Strona 1 z 1

Moje lampy warsztatowe, oświetlenie pomieszczeń

: piątek 26 lut 2016, 15:43
autor: c64club
Dziędobry. Igor z tej strony. LEDami bawię się odkąd pojawiły się odpowiednio silne żółte, żeby pracowały w latarce harcerskiej, w czasach jeszcze dawno przed białymi diodami. Zanim pojawiły się latarki naczelne z diodami dużej mocy, miałem własnego wyrobu latarkę z kilkudziesięciu LED 3 i 5mm, która wśród znajomych miała ksywę "Igor, włącz długie". Ale dopiero niedawno (jakiś rok temu) zacząłem grzebać w takich mocach, żeby warto było o tym napisać. Poniżej trochę moich przemyśleń, doświadczeń z oświetleniem LED, z ostatniego roku.

Postanowiłem zrobić sobie lampy LED, głównie do warsztatu. Dużo, dużo, bardzo dużo światła. Nie jestem fotografem, żeby w ciemni pracować.
Na rynku po prostu nie ma gotowych dobrych lamp LED, przynajmniej nie z tych dostępnych dla przeciętnego człowieka (ceny + wymagana wiedza). "Halogeny LED" czy "żarówki LED" (też oksymoron)można sobie odpuścić od razu. Ilu elektroników do nich zajrzy, tyle przekleństw i "facepalmów". Żeby uzyskać dziesiątki tysięcy godzin trwałości, trzeba zrobić porządne zasilanie i chłodzenie, a tego we wszelkich atrapach żarówek brak, do tego to trupie, tępe albo zimne, męczące światło, Nieeee..

Taśmy LED? Ostatecznie, jako oświetlenie klasy "byle się nie potknąć" gdzieś w przejściu
Taśmy LED są fajne, ale pokutujące w ich konstrukcjach napięcie 12V (bo popularne) wymusza używanie stosunkowo dużych rezystorów, na których odkłada się aż około 1,5V, czyli ponad 12% już za zasilaczem idzie w ciepło nie w diodzie. Przerobiłem dla eksperymentu odcinek pół metra takiej taśmy, lutując rezystory o wartości 1/3 fabrycznych i zasilając z 11V. Prąd ten sam, straty mniejsze. Ale chcąc uzyskac kilkaset lumenów, siedziałbym cały weekend przelutowując rezystory w taśmach. W dodatku to nadal jest sposób z rezystorem szeregowym.
No i trzeba gdzieś kłaść te "kilometry" taśm, nawet jeśli to taśmy po 1200 chipów 3528 albo 5730 na metr. Bo 5050 też należy zostawić w spokoju i nie kupować. 5050 to 3 kryształy w jednym chipie, łatwo się przegrzewają, a że wszystkie 3 kryształy danego chipa są montowane równolegle, to zawsze pierwszy padnie ten najsłabszy, za nim 2 pozostałe z trójki a wraz z nimi przestają świecić 2 pozostałe chipy w szeregu.
Trzeba jednak oddać taśmom, że są w miarę bezpieczne (mała moc pojedyńczego chipa), spalenie jednej diody powoduje nieświecenie tylko 3 diod, a to stanowi jakiś pojedyńczy procent całego oświetlenia, do pewnego momentu pomijalny. I to napięcie - może niezbyt szczęśliwe, ale za to zasilacze 12V można dostać "wszędzie" niemal za darmo albo za darmo.

Trochę o moim wyborze LEDów dużej mocy.
Ewentualne problemy z chłodzeniem oraz niemożność wymiany pojedynczego chipa, wyeliminowały z wyboru wszelkie scalone zestawy-matryce po 10, 30 czy 100W, ściśnięte na aluminiowej płytce wielkości monety albo znaczka pocztowego. W dodatku są to zestawy połączonych równolegle szeregów, bez rozdzielenia ich, bez możliwości spięcia w takie szeregi, jakie mi pasują. Odpada.
RGB też odpada. Widmo takich wynalazków to trzy monochromatyczne górki o róznych wysokościach, mimo iż według producentów, dobierana indywidualnie temperatura barwowa niby powinna się zgadzać ze światłem żarówki, halogena czy księżyca. Temperatura tak, bo temperatura to pochodna widma, jakby jego "uśrednienie". To tak jak tych pięciu głodnych + pięciu przeżartych. W sumie zjedli tyle, ile potrzeba dziesięciu ludziom, ale efekt opłakany. Światło RGB jest przykre, powoduje rozdrażnienie, męczy oczy i oddaje barwy niewiele lepiej niż lampa sodowa.

Białe LED są pod tym względem o wiele lepsze. Praktycznie ciągłe widmo, choć z niedomiarem najniższych częstotoliwości (podczerwień i na granicy z widzialnymi), co jednak łatwo uzupełnić niedowatowaną żarówką. Zimnobiałe mają też widoczny nadmiar niebieskiego i w większości przypadków pewne także, większą niż ciepłobiałe, porcję UV. Jedyną "zaletą" zimnobiałych jest większa wydajność w lm/w ale co z tego, jeśli te dodatkowe lumeny to światło od niebieskiego w górę... Zimnobiałe sobie odpuszczamy, a w pozostałych UV można (a więc należy) odciąć szkłem sodowym.

Zacząłem kombinować z dużymi chipami tzw. 3W. Są dostępne kolory "ciepły biały" (2500-3200K) albo "naturalny biały" (4-5 tysięcy K, rzadko dostępny) ewentualnie "zimny biały" (6000K i wyżej, sporo niebieskiego i UV) na radiatorach typu Star Base albo same chipy. Do tego ucieszył mnie ogromny wybór radiatorów-płytek od Star Base (1 LED) do płytek po 18 i więcej sztuk (w szeregu lub kilku szeregach), które łatwo przykręcić do dużego pasywnego lub aktywnego radiatora.
Piszę "tak zwane 3W", ponieważ ich katalogowe parametry to 3,6V@700mA czyli 2,5W. Są do nich dostępne gotowe przetwornice z wyjściem stałoprądowym 700mA za pół dolara, które możemy w zasadzie traktować jak elementy dyskretne. Jednak zasilanie tych chipów "3W" katalogowym prądem 700mA nie ma sensu. Powyżej 450-500mA (zależy od diod) zmiany jasności są prawie niezauważalne. A to oznacza, że zasilając je znamionowym prądem 0,7A niepotrzebnie wmuszamy w każdą diodę 0,75-0,8 wata, zużywane niemal wyłącznie na psucie struktury, a które potem jeszcze trzeba odprowadzić przez radiator.

Kupowanie samemu kryształów o różnych temperaturach barwowych pozwala skomponować lampę o barwie mniej-więcej lampy halogenowej, plus/minus garść Kelwinów w zależności od naszych preferencji. Nie zapominamy oczywiście o uzupełnieniu widma światłem żarowym.
Parametr $/100lm to najlepsze kryterium cenowe. Oczywiście należy brać pod uwagę również konstrukcję mechaniczną/elektryczną.

Jako źródło tanich ciepłobiałych LED białych ładnie oddających barwę mogę polecić na ebayu sprzedawcę "2012topdeal" . Np. ta nieustająca aukcja http://www.ebay.com/itm/231609103852. Gość ma diody o barwach rzeczywiście ciepło- czy neutralnie białychbiałych a nie tępo-żółtych albo żółto-niebieskich.

Do kolejnego eksperymentu kupiłem 50 kryształów na radiatorach Star Base w matrycach po 5x5 radiatorów (do wyłamania lub montażu razem). Czyli 50 diod po 1,75W, lekko licząc 800 lumenów, za 20$. Nawet przy niezbyt korzystnym kursie, niezła cena zważywszy na to, że już są zlutowane i potraktowane pastą termoprzewodzącą. Chipy tzw. 5W wychodzą znacznie drożej za 100 lumenów.

Złożyłem z nich jedną lampę z 25 sztuk, chwilowo zasilaną z jakiegoś zasilacza niby 17V od laptopa, przez rezystory szeregowe 2,5Ω. Po 480mA na każdy z 5 szeregów. Straty na oporniku są, ale czymś trzeba było świecić zanim wymyśli się lepszą elektronikę. I mam 40W światła o barwie żarówki, wspomagane dla uzupełnienia widma 10-watową żarówką, pięknie się przy tym pracuje. Oczywiście nie jest to jedyne źródło światła. na 20m² warsztatu potrzeba z 1000-1500 lumenów ogólnego i kilkaset lumenów na stanowisko, żeby warsztat nie był ciemnią.

I drugą identycznej konstrukcji lampę z 15 diod do testów. Znalezione gdzieś pudełko po śledziach robi za klosz i matówkę. 15 czy 25 kryształów w matrycy, w odległości około cala jeden od od drugiego, rzuca odpowiednio 15 albo 25 sąsiadujących cieni/poświat, więc matówka obowiązkowo. Do tego 4mm szybka ze szkła sodowego jako filtr na ewentualną pozostałość UV - mimo iż "ciepłe" diody mają grubszą warstwę luminoforu, jakieś UV może się zdarzyć.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wszędzie pasta termoprzewodząca, do tego radiator z procesora z wiatrakiem na nieco niższym napięciu niż znamionowe. Całość jest supercicha i po kilku godzinach wciąż chłodna. Docelowo lampy będę budował mniej więcej tak jak inspekty ogrodowe, czyli płyta (alu 6mm) wokół niej ramka 15mm z wyfrezowanym rowkiem na wsunięcie szyby. Wewnątrz ramki pod szybą LEDy i elektronika, po drugiej stronie chłodzenie. Jeśli się uda, to pasywne. Radiatorów mam sporo.

A teraz ZASILANIE
Obojętnie czy mamy 50-100 małych szeregów po 3 LED z małymi oporniczkami (np. w taśmach), czy zbudujemy kilka szeregów diod jednowatowych z dużymi opornikami, musimy na oporach odparować ten sam procent energii. Ten sposób na dłuższą metę mnie nie interesuje.

Najprostsze zasilanie, ale wymagające dużo szczęścia w doborze transformatorów (i bogatego ich zbioru), zrobiłem w mieszkaniu rodziców. W kuchni, w okapie, diody na sporym radiatorze z wentylatorem "komputerowym" 12V zasilanym z 5V (zasilacz od telefonu).
2 szeregi po 5 LED "3W", bez żadnego rezystora. Każdy szereg pędzony z transformatora 10VA 18V, przez mostek prostowniczy wspomagany kondensatorem 1500uF. Zupełnie niemrugające światło, przy prądzie 470mA. Tak samo udało się u rodziców w łazience. Szeregi po 3 diody, każdy z transformatora o parametrach nominalnych 6VA 9V, też tylko przez mostek Graetza wspomagany kondensatorami 1000uF, prąd wychodzi niecałe pół ampera. I więcej nie wyjdzie, bo tak działa zasilacz niestabilizowany. Tutaj uwaga dla wszystkich, którzy z entuzjazmem stwierdzą "diodę jednak można podpiąć pod napięcie X woltów". Otóż nie - diody zostały podpięte pod transformator. Nie pod ileś woltów, a pod woltoampery, w szeregu z opornością wewnętrzną transformatora.
Idealne, tanie, trwałe, działa już parę miesięcy. Ale raz, że trudno utrafić akutat taki transformator, a dwa - przy większych mocach musielibyśmy mieć tych transformatorków całą baterię.

Potem eksperymentowałem z taśmami, a teraz te dwie lampy 15 i 25 diod "trzywatowych".

W sieci najpopularniejszą propozycją prostego stabilizatora prądu jest jakaś wariacja na ten temat:
Obrazek

Trzeba dobrać taki rezystor, żeby przy zadanym prądzie odłożyło się na nim jakieś 0,7V. Tranzystor mocy nie pracuje w stanie nasyconym, tylko gdzieś pośrodku, gdzie główna zaleta tranzystorów polowych - bardzo niska Rds(on) - nie jest użyta, bo Rds(on) to rezystancja w stanie nasyconym. Tranzystor musi być na radiatorze, bo grzeje się niemiłosiernie. Równie dobry (równie zły) byłby układ z tranzystorem bipolarnym (jakimś BD2xx) a tak naprawdę nawet rezystory szeregowe. Pod względem bilansu (strat) energii, niczym się ten układ od rezystorów szeregowych nie różni. Zapewnia jednak stały prąd, niezależnie od zmian napięcia zasilania, oraz był inspiracją dla mojego:

Obrazek

Złożony na szybko na płytce stykowej z tego, co było na biurku, stąd mało optymistyczny rezystor pomiarowy (aż 0,27Ω, choć docelowo powinien wystarczyć poniżej 0,1Ω)
Napięcie rzędu 150mV porównywane jest z Uref z prostackiego, ale dla potrzeb eksperymentu wystarczająco stabilnego źródła na elementach R2,D2,R4.

Początkowo zrobiłem go na komparatorze LM311, ale karta katalogowa nie zaleca sygnałów poniżej 0,6V na wyjściu, i w praktyce to się sprawdza - porównując 2 sygnały po 170mV, LM311 się wzbudzał, a dodatnie sprzężenie zwrotne, które likwidowało ten efekt, psuło sterowanie czegokolwiek z wyjścia i musiałbym na jego wyjściu zamontować wzmacniacz z filtrem.

Układ CMOS z wejściem Schmitta zapewnia histerezę, dobre sterowanie tranzystorem polowym mocy (strome zbocza na wyjściu i rozładowanie pojemności bramki) oraz łatwe wprowadzenie stałej czasowej opóźnienia (R1, C3). Bez opóźnienia układ wzbudzał się w okolicę 0,7 mehagerca, która to częstotliwość jest zupełnie przypadkowa i wynika z pasożytniczych pojemności, rezystancji i indukcyjności użytych akurat elementów. W dodatku przy takiej prędkości zbocza nie były już strome i tranzystor zaczynał się robić ciepły, zaś całość pewnie szczodrze "siała" na częstotliwościach radiowych.

Wprowadzenie stałej czasowej ograniczyło częstotliwość do kilkudziesięciu kHz. Konkretnie w zakresie 20-parę do 70 kHz. Przy czym im wypełnienie sygnału dalsze od 50%, tym częstotoliwość niższa. Logiczne, w końcu w takim układzie ani T(on) ani T(off) nie mogą być krótsze niż około połowy T(R1,C3). Ale to jest akceptowalne. Częstotliwość przełączania niewidzialna i niesłyszalna dla człowieka.

Układ jest w porównaniu do rezystorów szeregowych praktycznie bezstratny. Jako amator możesz na nim lampy budować. Wziąć dowolny zasilacz, spiąć LEDy w najdłuższe szeregi, których napięcie będzie niższe od napięcia zasilacza, wyregulować prąd potencjometrem R4 i lampa działa idealnie. Zasilacza z laptopa, drukarki, przemysłowy, transformator z Graetzem ze starego "prostownika" do akumulatorów - dowolny, o ile tylko częstotliwość układu nie zgra się z wewnętrzną częstotliwością, wtedy zmieniasz C3 na nieco inny (np. dokładasz 2,2nF) i wszystko działa.

Niestety - nie ma rózy bez dymu, i to oby nie dosłownie. Otóż po wprowadzeniu stałej czasowej, układ przestał być stabilizatorem prądu. Zmiany napięcia zasilania wprost wpływają na prąd LED-ów, tak jak przy rezystorach szeregowych.

I tutaj nie mam pomysłu jak to skompensować. Całkować sygnał z rezystora pomiarowego, podokładać wzmacniaczy, jeszcze jedno sprzężenie zwrotne, tylko skąd? Może z porównania napięcia zasilania do jakiegoś napięcia referencyjnego? Wyszedłby wtedy "stabilizator mocy".

Re: Moje lampy warsztatowe, oświetlenie pomieszczeń

: piątek 26 lut 2016, 16:15
autor: skaktus
c64club pisze: Taśmy LED? Ostatecznie, jako oświetlenie klasy "byle się nie potknąć" gdzieś w przejściu
Taśmy LED są fajne, ale pokutujące w ich konstrukcjach napięcie 12V (bo popularne) wymusza używanie stosunkowo dużych rezystorów, na których odkłada się aż około 1,5V, czyli ponad 12% już za zasilaczem idzie w ciepło nie w diodzie. .
Nie do końca cała energia idzie w ciepło. W sumie w Twoim ostatecznym rozwiązaniu też użyłeś rezystorów, więc na jedno wyszło.

c64club pisze: No i trzeba gdzieś kłaść te "kilometry" taśm, nawet jeśli to taśmy po 1200 chipów 3528 albo 5730 na metr. Bo 5050 też należy zostawić w spokoju i nie kupować. 5050 to 3 kryształy w jednym chipie, łatwo się przegrzewają, a że wszystkie 3 kryształy danego chipa są montowane równolegle, to zawsze pierwszy padnie ten najsłabszy, za nim 2 pozostałe z trójki a wraz z nimi przestają świecić 2 pozostałe chipy w szeregu.
Wszystko ma swoje zalety i wady. Lepiej dać długą taśmę nad blatem niż bawić się w oświetlenie punktami i kombinować.

Twierdzenie o diodach 5050 które wysnułeś mija się z prawdą - grzeją się jak każde inne ledy, wszystko zależy od prądu z jakim pracuję i na jakim podłożu. Osobiście używam taśm na ledach 5050, które pracują już od wielu lat i żaden z z "kryształów" nie spalił się...Od tak po prostu działa.

Wysokiej jakości taśma, a najlepiej listwa aluminowa na ledach 5630 czy 5730 potrafi dawać ponad 100 lumenów z wata.
Ewentualne problemy z chłodzeniem oraz niemożność wymiany pojedynczego chipa, wyeliminowały z wyboru wszelkie scalone zestawy-matryce po 10, 30 czy 100W, ściśnięte na aluminiowej płytce wielkości monety albo znaczka pocztowego. W dodatku są to zestawy połączonych równolegle szeregów, bez rozdzielenia ich, bez możliwości spięcia w takie szeregi, jakie mi pasują. Odpada.
Takie ledy jak MTG2 czy CXA mają fabrycznie wiele szeregów, pracują z dużą mocą i nie ma w nich problemów z chłodzeniem.


Kombinujesz z ledami no-name i patrzysz na barwę, a zastanawiałeś się o zagadnieniu oddawania barw ? Lampa warsztatowa ma nie tylko świecić...
Do kolejnego eksperymentu kupiłem 50 kryształów na radiatorach Star Base w matrycach po 5x5 radiatorów (do wyłamania lub montażu razem). Czyli 50 diod po 1,75W, lekko licząc 800 lumenów, za 20$. Nawet przy niezbyt korzystnym kursie, niezła cena zważywszy na to, że już są zlutowane i potraktowane pastą termoprzewodzącą. Chipy tzw. 5W wychodzą znacznie drożej za 100 lumenów.
Jaki stosujesz przelicznik ? 50 diod po 1,75W które daje w sumie 800 lumenów ?

800 lumenów za 20 dolarów = ~80 zł. Bocian sprzedane na forum gotowe "żarówki" z przetwornicami wysokiej klasy na bazie ledów 5630 o wysokim CRI i wychodzą one taniej niż Twoje 800 lumenów.


W sumie zrobiłeś lampę na kiepskich diodach która Cię nieco kosztowała. Efekt - jeśli ci się podoba to ok, wiele lat temu robiłem podobne eksperymenty i teraz wiem, że nie należy ich powtarzać...

Re: Moje lampy warsztatowe, oświetlenie pomieszczeń

: piątek 26 lut 2016, 18:09
autor: Pyra
Witam

Widzę, że włożyłes sporo pracy, jednak sporo z tych rozwiązań, od dawna jest opisane u Nas na forum.
c64club pisze: Jednak zasilanie tych chipów "3W" katalogowym prądem 700mA nie ma sensu. Powyżej 450-500mA (zależy od diod) zmiany jasności są prawie niezauważalne. A to oznacza, że zasilając je znamionowym prądem 0,7A niepotrzebnie wmuszamy w każdą diodę 0,75-0,8 wata, zużywane niemal wyłącznie na psucie struktury, a które potem jeszcze trzeba odprowadzić przez radiator.
Pomiary dokonywałeś jakimś konkretnym światłomierzem?
Jeśli jednak były robione na przysłowiowe "oko" to niestety są obarczone sporym błędem wynikającym z zasady pracy tego narządu.
c64club pisze:Układ CMOS z wejściem Schmitta zapewnia histerezę, dobre sterowanie tranzystorem polowym mocy (strome zbocza na wyjściu i rozładowanie pojemności bramki) oraz łatwe wprowadzenie stałej czasowej opóźnienia (R1, C3).
A jaki jest cel tego rozwiązania?

Ja miałem podobny problem, powiększony jednak o konieczność regulacji jasności, rozwiązanie opisałem w temacie Oświetlenie akwarium.

Pozdrawiam

: piątek 26 lut 2016, 19:22
autor: michal1
A nie zastanawiałeś się może nad zastosowaniem jakiś (jakiegoś) solidnych Led'ów np. Citizen z wysokim CRI (nawet >97) Jakość światła lepsza, mniej zabawy, światła więcej, pewnie wysoka sprawność, cena podobna...
Ewentualnie kupno żarówki od Bociana - cena niższa, jakość światła lepsza, odpada robota...
Pozdrawiam :)

: piątek 26 lut 2016, 19:57
autor: Mociumpel
Są już panele ledowe na pryzmacie w cenie ok. 320 zł dające ok 6200 lumenów z 50W z zasilaczem w obudowie - czyli płasko na sufit i bez komplikacji (CRI 80+) czyli 6,5 zł za 1W ... takie coś to wyważanie otwartych drzwi - dla samego siebie w ramach poznawczych ma sens ale kosztowo i wydajnościowo wypada .. blado?

: sobota 27 lut 2016, 03:25
autor: skaktus
Ja osobiście zakupiłem dwa modułu na ledach 5630 + przetwornice (zasilane z sieci z możliwością ściemniania) o wydajności ~ 1000 lumenów z 10W od Bociana. Przy 800 lumenach cena była przynajmniej o 50% niższa z wysyłką za dwa zestawy niż przedstawione tutaj w temacie.

Nawet taśma na ledach 5050 którą mam, moc pobierana 7W, deklarowane ~ 650 lumenów przez producenta, CRI 90, koszt za metr to 25 zł. Aukcji niestety już brak, ale gdybym mógł ,zakupił bym i z 30 metrów tej taśmy,

: sobota 27 lut 2016, 09:57
autor: Manekinen
Ja uważam że taśmy led są bardzo wygodne, i to dobre rozwiązanie jeśli ma się je do czego przykleić. Problem chłodzenia z głowy. I dochodzi jeszcze jedna zaleta - światło jest emitowane równomiernie z całej długości taśmy więc nie padają cienie jak przy oświetleniu punktowym, ma to znaczenie przy niektórych pracach i przy robieniu zdjęć. Używam najtańszych taśm z ebay po 3$/5m, kilka pasków neutralnej i jeden ciepłej, i dosyć fajnie mi się to miesza :)

Kombinowałem też z panelami led od lamp ulicznych, no i oczywiście jest problem gdzie to zamocować i jak chłodzić, i czym zasilić bo napięcie to często 45-50V. A do taśmy daję 12V z zasilacza warsztatowego który i tak jest włączony jak coś robię, odpada też sterownik do tych ledów, to nic że coś tam tracę na rezystorach, i tak bym nie zauważył różnicy gdyby ta znikoma moc szła w światło.

PS pisząc "kryształ" masz na myśli chyba "emiter"?

: sobota 27 lut 2016, 20:49
autor: fxxx
Panie MH do takiego zastosowania a nie ledy malej mocy. Lub citizeny od Bociana :) lampę 800 lumenów z CRI >90 można na tym forum złożyć za 30zl:)-Zbychur sprowadzał ledy-mam do dzisiaj w szufladzie kilka :), zasilacz na ax2002 I byle jaka ładowarka usb i gotowe.

BTW dalej nie mam polskiej klawiatury w telefonie i dlatego brak ogonków.

: wtorek 01 mar 2016, 10:28
autor: kalafon
No tak, jeśli się komuś nudzi i takie majsterkowanie sprawia mu przyjemność to faktycznie można sobie montować takie "oświetlenia". Jeśli jednak autor sądził, że jego rozwiązanie będzie rewolucyjne i lepsze od innych to niestety lekko się pomylił.