giddy, Cały szkopuł w tym, że z tego zestawu, jak kolega wcześniej zauważył, to może latarka po poprawkach, nadawałaby się do bezpiecznego użytkowania. Ja wiem, że ludzie kupują takie rzeczy i też mają. Trzeba jednak pamiętać, że takie ogniwa i ładowarki to potencjalne zagrożenie. Li-ion to nie zabawka, aby jego użytkowanie było bezpieczne, muszą być spełnione pewne warunki. Tak w skrócie, dwa podstawowe punkty
*nie wolno takiego ogniwa przeładować
*nie wskazane jest też jego nadmierne rozładowanie
Jak to się ma do tego zestawu. Zacznijmy od przeładowania ogniwa. To ogniwo jest najprawdopodobniej odrzutem w nowej koszulce, a więc czymś co miało iść do utylizacji ale Pan chińczyk postanowił dać mu drugie życie. Jego wydajność jest na 80% podobna do wydajności 3xAAA. Teraz najważniejsze, ładowarka. Ten sprzęt może być z serii takich wynalazków
http://swiatelka.pl/printview.php?t=130 ... 1416cc12ef.
I tu się zaczyna adrenalina, ładuje do 4,2V ? czy może do 4,5V ? Loteria. Jeśli to drugie trzeba odesłać i 12 złotych w plecy (wysyłka). Można też zaryzykować i używać i znowu adrenalina - wybuchnie czy nie? Przeżyłem wybuch li-ion i mogę coś na ten temat powiedzieć i nawet pokazać, nic miłego.
Teraz idziemy w drugą stronę, czyli rozładowanie. Ogniwo traci swoje właściwości, jeżeli pozwolimy mu zejść z napięciem poniżej 2,3 -2,5V (różnie podają). Co może spowodować taką sytuację? Sterownik latarki, który na 95% (w tej latarce) nie ma zabezpieczenia przed nadmiernym rozładowaniem i wyciągnie z ogniwa ile się da. Jest jeszcze szansa że ogniwo jest z serii "protected", czyli ma własną płytkę, która zabezpiecza przed nadmiernym rozładowaniem i przeładowaniem ogniwa, a także przed traktowaniem zbyt dużymi prądami, ale, no właśnie, jest jedno "ale". Na 99% to ogniwo nie ma takiego zabezpieczenia.
Co zatem nam pozostaje? Latarka. Załóżmy optymistycznie, że latarka nie wymaga poprawek. Czyli ma pełną pigułę (na 90% nie ma), dobrą pastę pod diodą ( jeżeli założymy, że piguła nie ma dziury, to na 90% jest tam zwykły silikon, który bardziej przeszkadza niż pomaga w oddawaniu ciepła), jest chociaż przyzwoity włącznik (na 90% nie jest, choć w tym przypadku to może być plus). Więc za 70zł ( z wysyłką) mamy samą latarkę, (która i tak wymaga ingerencji), musimy dokupić ogniwo i ładowarkę. Wychodzi nam ponad 100zł. Do czego zmierzam? Ano do tego, że suma sumarum, taki Convoy S2, do którego musimy też dokupić ogniwo i ładowarkę, wyjdzie tyle samo, a mamy w ręku porządną latarkę gotową do pracy.
Na czym opieram swoją teorię? Po pierwsze na autopsji, po drugie na przeanalizowaniu ceny. Sprzedawca jest sklepem, który wystawia paragon. Towar zatem powinien być sprowadzony legalnie, a co za tym idzie opłacone cło, VAT inne tam taxy, plus do tego ZUS podatki i marża. Wynika z tego że ten zestaw musiał go kosztować max połowę ceny za jaką sprzedaje, czyli na "zielone" to będzie jakieś 7$, a tyle u chińczyka kosztuje w miarę dobra ładowarka.
Jest to analiza w bardzo dużym uproszczeniu, ale wnioski chyba nasuwają się same.