XC-997A
: wtorek 26 sie 2014, 13:49
Witam
Jakiś czas już temat leży i nie miałem czasu się zająć pisaniem...
Latarkę zakupiłem z myślą o założeniu do roweru jako oświetlenie dzienno wieczorne.
Lampkę zakupiłem na Kai XC-997A za 34,52$
W kartonowym pudełku, które nie wytrzymało trudów podróży, otrzymujemy: lampkę z mocowaniem do kierownicy, pojemnik na aku w rozmiarze AA, cztery sztuki akumulatorków o nieznanej marce (jeden okazał się padnięty na amen), ładowarkę do pakietu aku oraz mocowanie do pakietu.
Lampka z przodu, wyróżnia się nietypowym wyglądem "szybki". Z racji tego, że w połowie jest przezroczysta a w połowie stanowi element odblaskowy, jest wykonana z tworzywa sztucznego.
Mocowanie na kierownicę, mimo iż z plastyku, pozwala pewnie zamocować latarkę. Nie ma też problemów z demontażem, gdyż mamy do dyspozycji śrubę z mimośrodowym zatrzaskiem, często wykorzystywanym w rowerach.
Na górze głowicy mamy przycisk do załączania i zmiany trybów. Swoją drogą nigdy nie rozumiałem tej logiki sterowania: wył, max, mid, strobo wył... Po kiego grzyba mam wyłączać latarkę aby przejść na pierwszy tryb?
Powyżej przycisku, jest okienko przez które widać LEDa sygnalizującego niski poziom baterii (jeden z nielicznych plusów lampki).
Zasilanie do głowicy dostarczane jest poprzez gniazdo i wtyk kątowy typu zasilaczowego, niestety i to miejsce, jak i poprzednie, stwarza tylko pozory wodoszczelności.
Na tym tle pozytywnie (o ile można to tak nazwać) wyróżnia się pojemnik na akumulatory. Dość solidny. Posiada zapięcie zatrzaskowe, które mimo iż niezbyt estetycznie wykonane, jest pewne i solidnie trzyma zasobnik.
Zapięcie pokrywy typu zatrzaskowego, działa całkiem sprawnie.
Pokrywa pojemnika została wyposażona w uszczelkę gumową, która o dziwo spełnia swoje zadanie. Niestety nie mogło by być tak dobrze, woda przedostaje się po kablu zasilającym...
Kabel zasilający ma 200mm długości, co zasadniczo ogranicza możliwość mocowania pakietu w obrębie kierownicy, w zasadzie najodpowiedniejszym chyba miejscem jest w tym wypadku mostek. Całe szczęście, że zastosowano wtyk kątowy, co powinno ograniczyć możliwość uszkodzenia gniazda oraz kabla przy wtyczce.
Głowica wykonana również z tworzywa, otwiera się poprzez przekręcenie przedniego pierścienia w lewo.
Teraz możemy ujrzeć najciekawszą część latarki, która to zadecydowała o kupnie, czyli reflektor.
Tutaj widać rozwiązanie problemu, z którym borykają się konstruktorzy lampek rowerowych, czyli ładną linię odcięcia. Zastosowano reflektor uformowany z połowy klasycznego, gdzie płaszczyzna przecięcia stanowi powierzchnię mocowania LEDa. Profil reflektora przypomina bardziej żarówkowy niż LED, gdyż umiejscowienie źródła światła znajduje się w znacznej odległości od końca. Reflektor niestety jest z tworzywa sztucznego, co przy skomplikowanym kształcie krzywizn, jest dość zrozumiałe.
Uformowanie reflektora, powoduje, że wiązka ma kształt trapezu.
Tu mamy rzut prostokątny na ścianę (koloru żółtego), po zamontowaniu na kierownicy i oświetleniu drogi, wiązka układa się prawie w kwadrat.
Niestety plusy się tutaj kończą.
Korpus z racji wykonania go z tworzywa, w praktyce stanowi izolacje termiczną dla diody.
Spasowanie elementów woła o pomstę do nieba.
MCPCB praktycznie dotyka radiatora tylko w dwóch punktach, co raczej nie zapewnia odpowiedniego kontaktu termicznego.
Sam radiator ma powierzchnię bardzo chropowatą i nierównomierną, kontakt termiczny, miała w założeniu poprawić maleńka kropla pasty termo. Powierzchnia przylegająca do radiatora, wygląda jak wykonana przez operatora frezarki, który właśnie uczy się rzemiosła.
MCPCB to wyrób dedykowany, ukształtowany tak, aby ustawić "precyzyjnie" diodę w ogniskowej reflektora. Dioda jak widać to XPC, czyli prądów wielkich to ona nie wytrzyma.
Zresztą producent nie zaszalał na tym polu...
Za zmianę trybów i regulację prądu, odpowiada jakiś dedykowany układ z zatartymi napisami. Co ciekawe, układ to regulator liniowy, i w celu poprawnej pracy, wyposażony jest w mały radiator wykonany z aluminiowej blachy.
Tryby zmieniamy i lampkę włączamy jednym mikrostykiem. Do głównej płytki, jest przylutowana kolejna pod kątem prostym, do której zamocowano gniazdo zasilania.
Po prawej stronie mikrostyku, wlutowano LEDa SMD, informującego czerwonym kolorem o rozładowaniu ogniw.
Podsumowanie:
Lampka eksploatowana jeden sezon, spisywała się nieźle. Mimo iż szczelność głowicy nie jest na najwyższym poziomie, to nie zauważyłem szkód wywołanych przez wilgoć, mimo kilku deszczy, jakie przeżyła. Niewątpliwą zaletą dla globtroterów, będzie zasilanie w postaci AA, które dość łatwo można wymienić. Do minusów należy zaliczyć dość krótki kabelek zasilania.
Do podróży z umiarkowaną prędkością (15 - 20km/h) po znanych drogach pasuje najlepiej, co ważne, nie oślepia, gdyż odcięcie jest bardzo dobre.
Można spotkać na podobnej zasadzie działającą przednią lampkę na dynamo XC-997D, która prze analogię, powinna się również charakteryzować bardzo dobrym odcięciem.
Pozdrawiam
PS: W internecie spotkałem też dość dobrze rokujące próby, stworzenia lampki na bazie połowy reflektora z owalnej lampki na 2 ogniwa R14.
Jakiś czas już temat leży i nie miałem czasu się zająć pisaniem...
Latarkę zakupiłem z myślą o założeniu do roweru jako oświetlenie dzienno wieczorne.
Lampkę zakupiłem na Kai XC-997A za 34,52$
W kartonowym pudełku, które nie wytrzymało trudów podróży, otrzymujemy: lampkę z mocowaniem do kierownicy, pojemnik na aku w rozmiarze AA, cztery sztuki akumulatorków o nieznanej marce (jeden okazał się padnięty na amen), ładowarkę do pakietu aku oraz mocowanie do pakietu.
Lampka z przodu, wyróżnia się nietypowym wyglądem "szybki". Z racji tego, że w połowie jest przezroczysta a w połowie stanowi element odblaskowy, jest wykonana z tworzywa sztucznego.
Mocowanie na kierownicę, mimo iż z plastyku, pozwala pewnie zamocować latarkę. Nie ma też problemów z demontażem, gdyż mamy do dyspozycji śrubę z mimośrodowym zatrzaskiem, często wykorzystywanym w rowerach.
Na górze głowicy mamy przycisk do załączania i zmiany trybów. Swoją drogą nigdy nie rozumiałem tej logiki sterowania: wył, max, mid, strobo wył... Po kiego grzyba mam wyłączać latarkę aby przejść na pierwszy tryb?
Powyżej przycisku, jest okienko przez które widać LEDa sygnalizującego niski poziom baterii (jeden z nielicznych plusów lampki).
Zasilanie do głowicy dostarczane jest poprzez gniazdo i wtyk kątowy typu zasilaczowego, niestety i to miejsce, jak i poprzednie, stwarza tylko pozory wodoszczelności.
Na tym tle pozytywnie (o ile można to tak nazwać) wyróżnia się pojemnik na akumulatory. Dość solidny. Posiada zapięcie zatrzaskowe, które mimo iż niezbyt estetycznie wykonane, jest pewne i solidnie trzyma zasobnik.
Zapięcie pokrywy typu zatrzaskowego, działa całkiem sprawnie.
Pokrywa pojemnika została wyposażona w uszczelkę gumową, która o dziwo spełnia swoje zadanie. Niestety nie mogło by być tak dobrze, woda przedostaje się po kablu zasilającym...
Kabel zasilający ma 200mm długości, co zasadniczo ogranicza możliwość mocowania pakietu w obrębie kierownicy, w zasadzie najodpowiedniejszym chyba miejscem jest w tym wypadku mostek. Całe szczęście, że zastosowano wtyk kątowy, co powinno ograniczyć możliwość uszkodzenia gniazda oraz kabla przy wtyczce.
Głowica wykonana również z tworzywa, otwiera się poprzez przekręcenie przedniego pierścienia w lewo.
Teraz możemy ujrzeć najciekawszą część latarki, która to zadecydowała o kupnie, czyli reflektor.
Tutaj widać rozwiązanie problemu, z którym borykają się konstruktorzy lampek rowerowych, czyli ładną linię odcięcia. Zastosowano reflektor uformowany z połowy klasycznego, gdzie płaszczyzna przecięcia stanowi powierzchnię mocowania LEDa. Profil reflektora przypomina bardziej żarówkowy niż LED, gdyż umiejscowienie źródła światła znajduje się w znacznej odległości od końca. Reflektor niestety jest z tworzywa sztucznego, co przy skomplikowanym kształcie krzywizn, jest dość zrozumiałe.
Uformowanie reflektora, powoduje, że wiązka ma kształt trapezu.
Tu mamy rzut prostokątny na ścianę (koloru żółtego), po zamontowaniu na kierownicy i oświetleniu drogi, wiązka układa się prawie w kwadrat.
Niestety plusy się tutaj kończą.
Korpus z racji wykonania go z tworzywa, w praktyce stanowi izolacje termiczną dla diody.
Spasowanie elementów woła o pomstę do nieba.
MCPCB praktycznie dotyka radiatora tylko w dwóch punktach, co raczej nie zapewnia odpowiedniego kontaktu termicznego.
Sam radiator ma powierzchnię bardzo chropowatą i nierównomierną, kontakt termiczny, miała w założeniu poprawić maleńka kropla pasty termo. Powierzchnia przylegająca do radiatora, wygląda jak wykonana przez operatora frezarki, który właśnie uczy się rzemiosła.
MCPCB to wyrób dedykowany, ukształtowany tak, aby ustawić "precyzyjnie" diodę w ogniskowej reflektora. Dioda jak widać to XPC, czyli prądów wielkich to ona nie wytrzyma.
Zresztą producent nie zaszalał na tym polu...
Za zmianę trybów i regulację prądu, odpowiada jakiś dedykowany układ z zatartymi napisami. Co ciekawe, układ to regulator liniowy, i w celu poprawnej pracy, wyposażony jest w mały radiator wykonany z aluminiowej blachy.
Tryby zmieniamy i lampkę włączamy jednym mikrostykiem. Do głównej płytki, jest przylutowana kolejna pod kątem prostym, do której zamocowano gniazdo zasilania.
Po prawej stronie mikrostyku, wlutowano LEDa SMD, informującego czerwonym kolorem o rozładowaniu ogniw.
Podsumowanie:
Lampka eksploatowana jeden sezon, spisywała się nieźle. Mimo iż szczelność głowicy nie jest na najwyższym poziomie, to nie zauważyłem szkód wywołanych przez wilgoć, mimo kilku deszczy, jakie przeżyła. Niewątpliwą zaletą dla globtroterów, będzie zasilanie w postaci AA, które dość łatwo można wymienić. Do minusów należy zaliczyć dość krótki kabelek zasilania.
Do podróży z umiarkowaną prędkością (15 - 20km/h) po znanych drogach pasuje najlepiej, co ważne, nie oślepia, gdyż odcięcie jest bardzo dobre.
Można spotkać na podobnej zasadzie działającą przednią lampkę na dynamo XC-997D, która prze analogię, powinna się również charakteryzować bardzo dobrym odcięciem.
Pozdrawiam
PS: W internecie spotkałem też dość dobrze rokujące próby, stworzenia lampki na bazie połowy reflektora z owalnej lampki na 2 ogniwa R14.