Hej!
Mozesz zaczac od
http://anodowanie.of.pl/
Ja to robie tak: Ubieram okulary ochronne i rekawiczki takie lateksowe
Potem sporzadzam roztwor kwasu siarkowego - 10 %. Czyli 900 ml. kranowy i 100 ml kwasu ze sklepu z odczynnikami, kosztuje tam stezony cos okolo 20 zl/litr. Moze byc zwyczajny, czysty, nie musi byc cz.d.a. Moze byc tez kwas do akumulatorow, oczywiscie musisz go rozcienczyc, jesli nie jest juz rozcienczony. Oczywiscie wlewasz kwas DO wody. NIGDY odwrotnie - i nie jest to bajer, kwas podczas wlewania bedzie syczal a zawartosc naczynia moze sie dosc mocno rozgrzac. Najlepiej dodawac kwas porcjami co jakis czas.
Potem bierzesz z blachy olowianej katode i wstawiasz ja do naczynia tak, zeby wystawala z roztworu kwasu. Potem, z drugiej strony naczynia w kwasie wieszasz mostek na aluminiowym drucie, silnie zacisnietym, np. kombinerkami, na anodowanym przedmiocie. Aha, przed zawieszeniem przedmiot nalezy dobrze wymyc mydlem i zanurzyc na chwile do roztworu lugu sodowego (czyli popularnego Kreta / Speca do rur - 10 pln/kg w sklepie z chemia gospodarcza). Lug nie musi byc stezony, na pol litra do sloika nasypujesz taka warstewke pojedyncza kulek na dno i zalewasz woda. Trawisz kilkanascie - kilkadziesiat sekund, az z mostka pojda pecherzyki gazu. Wyciagasz, pluczesz w wodzie. Potem wieszasz go w kwasie i podlaczasz do pradu. Moze byc nawet zmienny - jeden biegun do olowiu, drugi - do mostka i tak z 15 minut. Jak uzyjesz pradu stalego (takiego uzywam, 24 V z trafo bezpieczenstwa, wyprostowany mostkiem prostowniczym - idzie wtedy szybciej), to minus laczysz do olowiu, plus - do aluminium. Olow bedzie gazowal jak potluczony (to jest wodor, uwazaj na wentylacje, jak go za duzo nazbierasz, to ryzykujesz niezla eksplozje), aluminium nieco mniej (albo w ogole - tlenem, ktory w wiekszosci wlasnie laczy sie z powierzchnia alu zamiast uciekac).
Po 15 minutach wylaczasz prad, wyjmujesz mostek, pluczesz pod biezaca woda i zanurzasz na kilka minut do roztworu barwnika do tkanin w wybranym kolorze - ja rozpuszczam torebke (pare gramow) na litr. Co dziwne, akurat czarny nie "chwyta", ale za to granatowy, jak wezmiesz na litr pare torebek - powinienes dostac gleboki granat - praktycznie czarny. I nie podgrzewaj zanadto roztworu barwnika - jak bedzie mial jakies 40 stopni, to dosc, moze byc nawet zimny, ale za goracy moze zepsuc efekt, bo uszczelni warstewke anodowa zanim w nia wsiaknie
.
Jak juz naciagnie barwe do odpowiedniego poziomu, wyjmujesz przedmiot, pluczesz i normalnie, po swinsku gotujesz we wrzacej wodzie przez 15 minut. Po tym czasie masz mostek tak zabarwiony i zaimpregnowany, ze zadne proszkowe malowanie tego nie przebije.
Najlepiej, zanim zaczniesz robic eksperymenty na mostku - pobaw sie w anodowanie i barwienie jakiegos kawalka blaszki aluminiowej o powierzchni podobnej do powierzchni mostka, zobacz, jak Ci to idzie, jak sie anoduje, potestuj, kilka razy sprobuj, zanurz to do barwnika, zeby zobaczyc, jaki bedziesz mial kolor i mozesz probowac na mostku. Ja tez nie za pierwszym razem "trafilem".
Gdyby cos nie wyszlo - bez paniki, przed uszczelnieniem warstwa anodowa jest podatna na kreta / speca - mozesz ja nawet po zabarwieniu strawic do golego alu i probowac anodowac ponownie. Gotujesz, jak bedziesz zadowolony z koloru.
Kapiel anodujaca nie powinna byc cieplejsza niz 18 stopni, jak ja w butelce po mineralnej wsadzisz do lodowki, to bedzie w sam raz. Podczas anodowania moze sie rozgrzewac, ale nie martw sie tym zanadto, sam sprawdzilem, ze anodowanie wychodzi nawet przy dwudziestu kilku stopniach.
Wanna elektrolityczna jest u mnie plastikowy pojemnik po gruncie malarskim, moze byc jakies wiaderko niewielkie, cokolwiek, plastikowe, badz szklane. W kapieli mozesz miec tylko aluminium i olow, jakikolwiek inny metal jest MOCNO niewskazany. Szczegolnie wieszanie anodowanego przedmiotu na czyms innym, niz aluminiowy drut (pomysl, dlaczego).
I jeszcze raz, ...piiii..., to z okularami i rekawiczkami (i nawet fartuchem) to nie jest sciema ani nic "na wszelki wypadek". NAPRAWDE. Zrobisz, jak bedziesz chcial... Oczywiscie, 10% kwas siarkowy raczej nie przepali Ci reki na wylot a oparzenie po lugu w tym stezeniu sie (z bolem!) zagoi wiec nic poza bliznami Ci nie grozi zasadniczo, chyba ze zemdlejesz i wsadzisz reke do roztworu na dluzej, ale to cos dostajace sie do oka, czy do ust juz moze narobic naprawde powaznych klopotow. I rob to w piwnicy z biezaca woda, w lazience w wannie, tam, gdzie jak cos Ci chlapnie, to nie bedzie wiekszej chryi.
Po zabawie roztwor kwasu wlewam do plastikowych butelek po mineralce (dobrze zaetykietkowanych i opisanych, zeby sie ktos nie pomylil) i czeka on natepnego razu (teoretycznie mozna go uzywac w nieskonczonosc - nie zuzywa sie przy anodowaniu), kret sie zuzywa, ale tez nie tak znowu szybko, tego mozna wylac do zlewu - najlepiej przytkanego, to go odetka;-).
...piiii... i jeszcze jedno: kwas naprawde moze poparzyc, ług jeszcze latwiej. Mozesz pracowac w nim "palcami", ale ubranymi w szczelne rekawiczki lateksowe. I jak tylko poczujesz pieczenie (moze sie zdarzyc dziurka - jak w kondomie, teoretycznie szczelne...) - zrywasz rekawiczki (bez paniki, ale i bez rozwalania wszystkiego wokol) i pluczesz rece pod woda. U mnie to dziala.
Koszty - o ile masz jakies klamoty typu trafo 24 V i mostek prostowniczy, czy nawet pojedyncza diode wytrzymujaca te kilkanascie amperow, albo chocby prostownik do aku (ten ma 12 V - troche za malo na anodowanie, ale mi sie udawalo nawet przy 12 V cos poanodowac) - sa rzedu 30 zl. Robocizna - bezcenna Satysfakcja - tego nie kupisz nawet placac karta XYZ.
Pozdrawiam,
Piotr <POKREC> Struski.
"toosh" napisał(a):
> Hej,
>
> możesz podrzucić linki do opisu metody anodowania, którą stosowałeś?
> Są jakieś problemy ze zdobyciem odczynników? Jakie koszty?
>
> --
> Pozdrawiam