Ale dostanie po kieszeni budżet UE i Fundusz walutowy i członkowie którzy w tym kraju zainwestowali pieniądze jak np. Niemcy, którzy przez przypadek są naszym głównym odbiorcą eksportowym. Ich kondycja ma akurat duży wpływ na naszą gospodarkę. Mamy swoje długi, a mimo to jesteśmy zobligowani do zasilenia kasy MFW na pożyczkę dla Grecji.ptja pisze: Bankructwo socjalizmu greckiego niekoniecznie musi spowodować bankructwo np. Szwecji.
W cale nie twierdzę i ani razu nie powiedziałem, że te pieniądze do końca zostały poprawnie wykorzystane. Przedstawiłem w wielkim skrócie mechanizm, jakim chciano uzyskać wzrost i jedną z przyczyn genezy naszego długu. Plan nie był zły ale nie wzięto pod uwagę, że koncerny zachodnie, które zainwestowały w polskie przedsiębiorstwa, czyli pożyczały nam jak gdyby pieniądze, poprzez złą politykę i umowy nie płaciły podatków w takiej kwocie jak planowano, albo nie nie płaciły wcale, wykazując straty albo odliczają koszty na inwestycje, jednocześnie wypompowywały pieniądze z Polski w formie np. dywidend. To spowodowało, że dług sektora poza bankowego ( czyli przedsiębiorstw zaciągających kredyty za granicą, czyli teoretycznie korzystniejszych), urósł do prawie 400mld zł, z czego prawie 300 mld tylko w okresie 2004-2010. W tej chwili to zadłużenie zredukowano ale nadal jest duże. Jako nowicjusz w demokracji Polska płaci tzw. "frycowe", za naiwność wobec zachodnich instytucji. Podstawowym błędem władz w tym okresie był brak kontroli nad tym, co dokładnie z tymi pieniędzmi się dzieje. Pod państwowymi spółkami powstały małe firmy (pośrednicy), w których udziały pośrednio mieli najczęściej prezesi tych spółek, wraz z przewodniczącymi związków zawodowych niestety. Pośrednicy inkasowali bardzo wysokie procentowo opłaty od wartości umów od zamówień, co skutkowało tym, że po odliczeniu kosztów przedsiębiorstwo wykazywało stratę. Tak padła między innymi stocznia.ptja pisze: Zbychur napisał/a:
Jeśli chcesz rozwinąć działalność, a nie masz środków, /.../Musisz, albo wygrać w totka, albo zaciągnąć kredyt. Jeśli chcesz uzyskać dotacje
mylisz myślowo różne systemy walutowe.
Prowadzenie biznesu i finansowanie go to coś zupełnie innego niż żebranie u urzędnika o nie jego pieniądze wydawane na cele nie mające często nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.
Zbychur napisał/a:
EU na rozwój, musisz zagwarantować wkład własny, skąd wziąć pieniądze, skoro musisz spłacać dług zachodnim instytucjom, który ciągnie się już od lat? Wypuszczasz obligacje, bierzesz kolejne kredyty itd. rośnie przez to dług publiczny. Masz za to środki do inwestowania w gospodarkę aby ta przyspieszając spowodowała wzrost konsumpcji co za tym idzie rośnie PKB. Wzrost gospodarczy pozwala utrzymać korzystny stosunek długu publicznego do PKB, co powoduje, że koszty obsługi tego długu są niższe, chociażby przez oceny instytucji ratingowych.
wybacz, ale to, co piszesz to jakaś nowomowa.
Mamy kilkaset miliardów złotych długu, bezrobocie nie spada, podatków jest coraz więcej - ale mimo to nie spłacamy zadłużenia. To jest INWESTOWANIE?
Czy wyobrażasz sobie firmę, która w ten sposób działałaby przez kilka dekad: wciąż nie oferując usług o zadowalającej jakości i zwiększając swoje zobowiązania? Kiedy kredytodawca wreszcie by się wk* i zażądał spłaty długu?
Inwestowanie? Od 8 lat dojeżdżam do pracy w Warszawie. Przez ten czas trwa remont linii kolejowej na tej trasie, a podróż zajmuje 2 godziny (był czas, że było kwadrans mniej, ale i czas, że dwa kwadranse więcej - wg rozkładu). Trwa i nie wiadomo, kiedy się skończy. Odcinek liczy sobie 130-parę kilometrów. Wiesz, że linia transatlantycka o długości 3072 km powstała w latach 1863-1869?
To nie ja wierzę w ratingi, tylko kredytodawcy, mają pretekst by więcej zarobić. Więc nie można być obojętnym wobec ocen.ptja pisze:A z wiarą w instytucje ratingowe to już zupełnie mnie dobiłeś: wiesz, jaki rating miał bank braci Lehman na dwa tygodnie przed bankructwem?
ptja pisze:"kraje rozwijające się"? Ponad 1000 lat historii i nadal "rozwijające się"? Przestań...
Pomyśl, porównaj i jeszcze raz pomyśl. Zobacz, jaką drogą poszły Chiny, Singapur, Korea (Południowa dla jasności), Niemcy (które przegrały wojnę!). Tam, gdzie państwo się nie mieszało do gospodarki i życia dziwnym trafem rowery i slumsy zmieniły się w rzeki samochodów, autostrady i tętniące życiem miasta.
Co do winy rządzących oczywiście się zgadzam, bo Polakom akurat nie brakuje chęci do pracy (pokazują to np. skutki ustawy ś.p. Wilczka).
Tak, jesteśmy krajem rozwijającym się, który ma już pewien status, ale nadal pozostaje w pościgu za zachodem. Mimo 1000 lat od powstania państwa, historia dla nas zaczęła się na nowo ponad dwie dekady temu. Zmienił się ustrój i teoretycznie sami możemy decydować o swoim losie. Jako kraj kapitalistyczny pozostajemy nadal w rozwoju. Niemcy przegrali wojnę ale nie zapomnij o podziałach wpływów. Niemcy Zachodnie prze prawie 40 lat miały pompowane pieniądze zza oceanu i mogły się odbudować, oczywiście mądre zarządzanie tymi funduszami pozwoliło im osiągnąć obecny status. Mając taki zasiłek mogły sobie pozwolić, aby najtańsze prace na samy dole drabinki wykonywali obcokrajowcy, budując gospodarkę za "groszowe" koszty. NRD były zdane na siebie i różnice widać do dziś choć mur runął 25lat temu. W tym samym czasie z Polski pompowano na wschód ile wlezie, nasz najbardziej wartościowy surowiec milionami ton sypał się do Morza Kaspijskiego, za psi c....j, i nie ma pewności czy on teraz do nas nie wraca za 300zł za tonę. Więc nie porównujmy się do Niemców. Potęga Chin i wszystkich "tygrysów" azjatyckich opiera się na niemal niewolniczej pracy ludu. Tam gdzie były slamsy powstały drogi, a slamsy przeniosły się dalej od centrum. Rządy nie ingerowały w gospodarkę, ale też zapomnij o prawach człowieka, 14 godzin pracy, miska ryżu i na noc do slamsów. Korea to natomiast inna mentalność kulturowa, tam się nikt burzy i jest wysoka dyscyplina społeczna i wzajemny szacunek. Jednak społeczeństwo jest bardzo sfrustrowane, bardzo wysoki odsetek samobójstw. Pracują 10-11 godzin dziennie i to jest norma, 2 miesiące urlopu raz na 3 lata. Mieliśmy przedstawicieli Hyundaya na zakładzie, pomagali ustawiać i konfigurować maszyny CNC. Oni w ciągu godziny potrafili się z 50 razy zgiąć w pół w ukłonie.
Tak jesteśmy narodem pracowitym, pokazali to między innymi górnicy, którzy odpracowywali kredyty zaciągnięte za Gierka w latach 70-tych, jeszcze odpracowując z naddatkiem gaz z ZSRR i nie mal się udało. Niestety, to nie ta formacja robotnicza co dziś.
ptja pisze:skąd ten wniosek, że wypłacalność rośnie, skoro tempo zaciągania długu nawet nie maleje?
Na obecną chwilę rosną odsetki nie kapitał.
Oczywiście zgadzam się w pełni. Podejrzewam jednak, że zmiana na Wiejskiej, może i konieczna dla uspokojenia nastrojów w państwie (pewnie góra na rok lub dwa), nie wiele zmieni w podejściu do władz, a retoryka komentatorów internetowych pozostanie taka jaka jest.ptja pisze:Tylko "wypaczenia" trzeba zlikwidować...
[ Dodano: 28 Wrzesień 2014, 11:57 ]
Ja rozumiem sfrustrowanie społeczeństwa i szukanie czegoś innego, ale żaden krzykacz jeszcze nic dobrego tu nie zdziałał. Facet ma tam jakieś pomysły ale nie ma konkretnego planu działania. Buduje swoje poparcie na emocjach.Mantom pisze:A może na kogoś, kto do tej pory zbierał mało głosów? Np. Korwina-Mikke?Zbychur pisze: Problem polega na tym, że wyboru zbytnio nie ma na naszej scenie politycznej, a jeśli niema co wybrać a trzeba, to wybiera się mniejsze zło.
Likwidacja KRUS, jak najbardziej jestem za, podobnie jak uregulowanie spraw emerytalnych z przedstawicielami zawodów uprzywilejowanych. To jest dla nas bardzo wielki balast stanowiący lwią część zobowiązań emerytalnych budżetu. Jako przykład mogę podać moich kolegów z pracy. Są to emerytowani górnicy w wieku ok. 57 lat, którzy od 10 lat są na emeryturze, ich kapitał odprowadzony na emeryturę przez 25 lat pracy (ok. 500tyś zł) właśnie się skończył, a mimo to pracują na 1/3756034650346503464 etatu, zajmując miejsce dla młodego, który miałby według planu na nich pracowaćTwój argument niestety wielu Polakom odbiera chęć do głosowania. I trudno ich przekonać.
Moim zdaniem w pierwszej kolejności należy odsunąć od wszelkiej władzy PSL, aby doprowadzić do likwidacji KRUS. Bo cała reszta społeczeństwa dopłaca do tego kilkanaście mld zł rocznie. KRUS to patologia i wielka niesprawiedliwość - dlaczego wszyscy inni maja się dorzucać do rolników? Którzy dodatkowo dostają dotacje z UE? I ciągle im źle.
Osobna sprawa to udział w referendach w sprawie odwołania nieudolnych urzędników. W Warszawie chciano odwołać prezydent Gronkiewicz-Waltz, w Łodzi Zdanowską. I nic z tego nie wyszło, bo w Łodzi zabrakło podpisów na wniosku, w Warszawie była za mała frekwencja. prezydent Łodzi zarabia kilkanaście tys. zł miesięcznie, jej odwołanie byłoby bolesne i dla niej i całej rzeczy jej kolesi i pociotków. Ale nie, bo po co ruszyć tyłek i podpisywać jakieś tam listy.
Co do referendum w sprawie Gronkiewicz, to według moich informacji, oczywiście zaczerpniętych z sieci, na głosowanie poszło 90% tych którzy chcieli odwołania prezydent W-wy, więc gdyby poszło do urn więcej ludzi prawdopodobnie byłoby mniejsze halo, bo i różnica byłaby w wynikach byłaby większa. Może się mylę, ale jeśli tak bardzo warszawiacy chcieli odwołania to dlaczego nie poszli do urn? Dlaczego posłuchali agitacji PO o bojkocie? Mnie akurat prezydent W-wy ani grzeje ani ziębi więc nie mam tym żadnego interesu, piszę to co zaobserwowałem.