Podziel się swoim smutkiem 2
Jeśli w szpitalu nie zostanie rozpoczęte leczenie po wypadku to nici z odszkodowania więc nawet po stłuczce trzeba iść i powiedzieć, że boli kark. Często zaczyna boleć po kilku dniach.artur_n pisze:Nie było żadnego uszczerbku na zdrowiu. Jaki jest sens takiego procesu?
http://specjalistycznyspecjalista.blogspot.com/
POST MOŻE ZAWIERAĆ LOKOWANIE PRODUKTU
POST MOŻE ZAWIERAĆ LOKOWANIE PRODUKTU
Mnie nawet dziwi to, że ojcu nic się nie stało skoro auto tak zmasakrowane. Sam byłem uczestnikiem wypadku "od tyłu" i pomimo, że fotela nie wyrwało i 1 drzwi nie były zakleszczone, to przez tydzień nie mogłem wstać normalnie z łózka, tylko musiałem staczać się z niego i podnosić brzuchem skierowanym ku ziemi, jednocześnie pomagając rękami.
- smokuxx1987
- Posty: 2113
- Rejestracja: środa 16 maja 2012, 19:04
- Lokalizacja: Krosno
artur_n, w zeszłym roku miałem analogiczną sytuację, tyle że ja byłem sprawcą... Zagapiłem się. Poprostu. Do teraz nie wiem do końca dlaczego tak się stało, bo widoczność super, droga znana, hamulce świeże, telefonu nie używałem... Od tego czasu jestem w stanie uwierzyć w "zagapienie się".
Do teraz mam wyrzuty sumienia, że człowiekowi problemów narobiłem, pal sześć że moje auto na złom poszło.
Do teraz mam wyrzuty sumienia, że człowiekowi problemów narobiłem, pal sześć że moje auto na złom poszło.
Pozdrawiam
Jacek
Jacek
Miałeś nówkę sztukę auto z salonu? Wiesz co ile lat trzeba robić przegląd?smokuxx1987 pisze:Jak w nowym aucie hamulce nie sprawne to dowód powinni z automatu zabrać.
Ach no i nie myl policjanta z diagnostą na SKP.
Lepiej żeby poszedł gdzieś na wszelki wypadek. Jakiś papierek nie zaszkodzi w razie czego. Oby jednak było to dmuchanie na zimneartur_n pisze:Twierdzi, że nic mu nie dolega. Ja sam przy mniejszej stłuczce w tył czułem kark przez kilka dni.
![:)](./images/smilies/usmiech.gif)
- smokuxx1987
- Posty: 2113
- Rejestracja: środa 16 maja 2012, 19:04
- Lokalizacja: Krosno
Nie stać mnie na nowe auto co nie zmienia faktu że regularnie prowadzę nowe samochody.pankracy pisze:Miałeś nówkę sztukę auto z salonu? Wiesz co ile lat trzeba robić przegląd?smokuxx1987 pisze:Jak w nowym aucie hamulce nie sprawne to dowód powinni z automatu zabrać.
Ach no i nie myl policjanta z diagnostą na SKP.
Lepiej żeby poszedł gdzieś na wszelki wypadek. Jakiś papierek nie zaszkodzi w razie czego. Oby jednak było to dmuchanie na zimneartur_n pisze:Twierdzi, że nic mu nie dolega. Ja sam przy mniejszej stłuczce w tył czułem kark przez kilka dni.
A policjant nie musi być diagnostą, żeby zabrać dowód wystarczą mu wątpliwości co do stanu technicznego, tym bardziej że tutaj sam właściciel stwierdził że mu hamulce nie zadziałały.
Wszystko kwestia zdarzenia, to zakwalifikowane jako kolizja więc nikt nie będzie się czepiał. Wjazd w tył, wina tego z tyłu, dowód zabrali jak miał np popękane reflektory.
Gdyby był jako wypadek, wtedy badaliby stan auta na drodze.
Szkoda, że tata pewnie w szoku nic nie zgłaszał, jak takie uszkodzenia to mogło go szczyknąć i do szpitala, wtedy wypadkowi badali by od A do Z bo możliwe, że kwalifikacja Wypadek.
Gdyby był jako wypadek, wtedy badaliby stan auta na drodze.
Szkoda, że tata pewnie w szoku nic nie zgłaszał, jak takie uszkodzenia to mogło go szczyknąć i do szpitala, wtedy wypadkowi badali by od A do Z bo możliwe, że kwalifikacja Wypadek.
Witajcie...
Co prawda nie mam bezpośrednio poważnych problemów, ale pozwolę sobie wylać publicznie swoje żale po ostatnich doświadczeniach i przemyśleniach. Jest mi zwyczajnie smutno. Możliwe, że post wyjdzie dość długi, więc przepraszam niezainteresowanych. Odzywam się dość rzadko, dajcie mi chociaż raz napisać coś "od siebie".
Zastanawiam się czy są jeszcze na świecie ludzie z pasją, którym zależy na dobrze wykonanej pracy, których wkurza wszechobecna tandeta i partactwo zalewające rynek. Ja rozumiem, że każdy potrzebuje pieniędzy i nie opłaca się produkować urządzeń zbyt trwałych. Znam temat planowego postarzania. Już nawet nie marzę, że kiedykolwiek uda mi się zrobić coś, co będzie służyło ludziom przez 40 lat, bo dziś już najwyraźniej nie ma takiej potrzeby. Nie wiem czy idee wpajane mi przez dziadka od najmłodszych lat mają jeszcze w ogóle rację bytu. Może dziś nie potrzeba już fachowców? Wystarczy spojrzeć na działanie serwisów różnych firm, na niesłowność i brak punktualności pracowników, dla których problemem jest powiadomienie telefoniczne o nagłej zmianie planów. Nie potrafiłbym chyba spojrzeć w lustro gdybym przez ewidentne zaniedbanie schrzanił swoją robotę. Ja oczywiście wiem, że czasem sytuacja nie jest taka na jaką wygląda, że każdy ma jakieś własne problemy i nie zawsze zaniedbanie wynika bezpośrednio z własnej winy. Ja to naprawdę rozumiem, ale czasami ludzie zwyczajnie nie wykazują nawet minimum zaangażowania w to co robią, a najgorsze jest, że nikt nie widzi w tym problemu. Od dziecka chciałem zostać inżynierem, nie tak dawno się udało, zdobyłem upragniony tytuł, co wymagało dużego nakładu przede wszystkim pracy własnej. Obserwując jednak studentów z roku odniosłem wrażenie, że spora część ukończyła te studia chyba przez przypadek i do samego końca nie wiedzieli co tutaj robią. Większość nawet nie interesuje się elektrotechniką, a niektórzy mimo zobowiązującego według mnie tytułu inżyniera, proponują regulację napięcia stałego transformatorami. Już pomijam kwestię wyboru specjalizacji bazowanego na tym gdzie jest łatwiej. Nie jestem alfą i omegą, ciągle się oczywiście uczę (no właśnie - sam), ale głęboka trwoga mnie ogarnia gdy patrzę na to z boku. Studia zupełnie zburzyły mój wyimaginowany obraz człowieka po studiach technicznych. Myślałem, że jak pójdę na politechnikę to spotkam ludzi z podobnymi zainteresowaniami, którzy mają własne małe warsztaty i próbują coś konstruować, zgłębiać widzę... no spotkałem - raptem jednego. Nie znam wszystkich, więc statystycznie jest ich jeszcze kilku. No a reszta? Reszta od imprezy do imprezy i włącza woltomierze szeregowo. Teraz wszyscy mamy taki sam tytuł. Ja miałem pecha, czy wszędzie tak jest? Następnie ludzie podłączający transformatory do napięcia stałego i włączający woltomierze szeregowo pójdą do pracy i...? Przecież wtedy to już nic nie będzie działało. Kilkukrotnie byłem nazywany czepialskim idiotą przez innych użytkowników dlatego, że znalazłem defekt w produkcie (z reguły stosunkowo drogim) i miałem czelność opisać go na forum publicznym, a nawet próbowałem go zdiagnozować i samodzielnie wyeliminować. Nawet jeśli okazywało się, że problem jest powszechny i powtarzalny to inni twierdzili, że "nic nie jest idealne", "defekty się zdarzają", "wszystko może się zepsuć"... Naprawdę? W chwili, gdy defekt istotnie wpływa na podstawową funkcjonalność urządzenia to już chyba coś jest nie tak. Tymczasem inni użytkownicy usprawiedliwiają producenta, bo to przecież normalne, że urządzenie za spore pieniądze jest skopane poziomie projektu/wykonania. No dla mnie to jakoś nie jest normalne i nie rozumiem tego wszechobecnego usprawiedliwiania tak poważnych błędów. Zwłaszcza przez innych konsumentów, bo przecież jedziemy na jednym wózku i wszystkim nam powinno zależeć, żeby zakupione za własne pieniądze urządzenie było wolne od wad. Zupełnie tego nie rozumiem, nie dość że staram się rozwiązać problem i podzielić rozwiązaniem publicznie, za darmo, to jeszcze znajdują sie ludzie, którym to przeszkadza. Nie wiem czy ludzie z takim podejściem jak moje są jeszcze w ogóle potrzebni, czy może są już wręcz niewygodni? Z reguły jestem popierany tylko przez ludzi starszej daty, bo dla rówieśników jestem dziwakiem i czepialskim idiotą. Świetnie. Naprawdę coś ze mną jest nie tak, czy może zwyczajnie ciągle trafiam na niewłaściwych ludzi?
Jak ktoś, z zupełnie nieznanej dla mnie przyczyny, poczuł się urażony moim postem to najmocniej przepraszam, nie miałem takiego zamiaru. I przepraszam jeszcze raz, musiałem się raz w życiu wygadać bo się zdenerwowałem.
Co prawda nie mam bezpośrednio poważnych problemów, ale pozwolę sobie wylać publicznie swoje żale po ostatnich doświadczeniach i przemyśleniach. Jest mi zwyczajnie smutno. Możliwe, że post wyjdzie dość długi, więc przepraszam niezainteresowanych. Odzywam się dość rzadko, dajcie mi chociaż raz napisać coś "od siebie".
Zastanawiam się czy są jeszcze na świecie ludzie z pasją, którym zależy na dobrze wykonanej pracy, których wkurza wszechobecna tandeta i partactwo zalewające rynek. Ja rozumiem, że każdy potrzebuje pieniędzy i nie opłaca się produkować urządzeń zbyt trwałych. Znam temat planowego postarzania. Już nawet nie marzę, że kiedykolwiek uda mi się zrobić coś, co będzie służyło ludziom przez 40 lat, bo dziś już najwyraźniej nie ma takiej potrzeby. Nie wiem czy idee wpajane mi przez dziadka od najmłodszych lat mają jeszcze w ogóle rację bytu. Może dziś nie potrzeba już fachowców? Wystarczy spojrzeć na działanie serwisów różnych firm, na niesłowność i brak punktualności pracowników, dla których problemem jest powiadomienie telefoniczne o nagłej zmianie planów. Nie potrafiłbym chyba spojrzeć w lustro gdybym przez ewidentne zaniedbanie schrzanił swoją robotę. Ja oczywiście wiem, że czasem sytuacja nie jest taka na jaką wygląda, że każdy ma jakieś własne problemy i nie zawsze zaniedbanie wynika bezpośrednio z własnej winy. Ja to naprawdę rozumiem, ale czasami ludzie zwyczajnie nie wykazują nawet minimum zaangażowania w to co robią, a najgorsze jest, że nikt nie widzi w tym problemu. Od dziecka chciałem zostać inżynierem, nie tak dawno się udało, zdobyłem upragniony tytuł, co wymagało dużego nakładu przede wszystkim pracy własnej. Obserwując jednak studentów z roku odniosłem wrażenie, że spora część ukończyła te studia chyba przez przypadek i do samego końca nie wiedzieli co tutaj robią. Większość nawet nie interesuje się elektrotechniką, a niektórzy mimo zobowiązującego według mnie tytułu inżyniera, proponują regulację napięcia stałego transformatorami. Już pomijam kwestię wyboru specjalizacji bazowanego na tym gdzie jest łatwiej. Nie jestem alfą i omegą, ciągle się oczywiście uczę (no właśnie - sam), ale głęboka trwoga mnie ogarnia gdy patrzę na to z boku. Studia zupełnie zburzyły mój wyimaginowany obraz człowieka po studiach technicznych. Myślałem, że jak pójdę na politechnikę to spotkam ludzi z podobnymi zainteresowaniami, którzy mają własne małe warsztaty i próbują coś konstruować, zgłębiać widzę... no spotkałem - raptem jednego. Nie znam wszystkich, więc statystycznie jest ich jeszcze kilku. No a reszta? Reszta od imprezy do imprezy i włącza woltomierze szeregowo. Teraz wszyscy mamy taki sam tytuł. Ja miałem pecha, czy wszędzie tak jest? Następnie ludzie podłączający transformatory do napięcia stałego i włączający woltomierze szeregowo pójdą do pracy i...? Przecież wtedy to już nic nie będzie działało. Kilkukrotnie byłem nazywany czepialskim idiotą przez innych użytkowników dlatego, że znalazłem defekt w produkcie (z reguły stosunkowo drogim) i miałem czelność opisać go na forum publicznym, a nawet próbowałem go zdiagnozować i samodzielnie wyeliminować. Nawet jeśli okazywało się, że problem jest powszechny i powtarzalny to inni twierdzili, że "nic nie jest idealne", "defekty się zdarzają", "wszystko może się zepsuć"... Naprawdę? W chwili, gdy defekt istotnie wpływa na podstawową funkcjonalność urządzenia to już chyba coś jest nie tak. Tymczasem inni użytkownicy usprawiedliwiają producenta, bo to przecież normalne, że urządzenie za spore pieniądze jest skopane poziomie projektu/wykonania. No dla mnie to jakoś nie jest normalne i nie rozumiem tego wszechobecnego usprawiedliwiania tak poważnych błędów. Zwłaszcza przez innych konsumentów, bo przecież jedziemy na jednym wózku i wszystkim nam powinno zależeć, żeby zakupione za własne pieniądze urządzenie było wolne od wad. Zupełnie tego nie rozumiem, nie dość że staram się rozwiązać problem i podzielić rozwiązaniem publicznie, za darmo, to jeszcze znajdują sie ludzie, którym to przeszkadza. Nie wiem czy ludzie z takim podejściem jak moje są jeszcze w ogóle potrzebni, czy może są już wręcz niewygodni? Z reguły jestem popierany tylko przez ludzi starszej daty, bo dla rówieśników jestem dziwakiem i czepialskim idiotą. Świetnie. Naprawdę coś ze mną jest nie tak, czy może zwyczajnie ciągle trafiam na niewłaściwych ludzi?
Jak ktoś, z zupełnie nieznanej dla mnie przyczyny, poczuł się urażony moim postem to najmocniej przepraszam, nie miałem takiego zamiaru. I przepraszam jeszcze raz, musiałem się raz w życiu wygadać bo się zdenerwowałem.
Pozdrawiam
nie pękaj
mam już swoje grubo po 40stce i parę magisterek, muszę Ciebie pocieszyć, że w swoich rozterkach nie jesteś sam. To co napisałeś wkurza mnie od jakichś 20 lat. I po mimo, że na około słyszy się "nie przejmuj się tym" to jakoś ta wszechobecna tandeta i niedopracowania mnie denerwują.
Ot masz taką niewygodną przypadłość, która będzie Cię uwierać jak kamień w bucie - przez całe życie.
Ludzi z pasją oczywiście jest coraz mniej, dążących do perfekcji jeszcze mniej.
Ale skoro wypisujesz na tym forum - to widać i miej świadomość, że piszesz wśród Swoich - bo tu spotykają się i wymieniają myśli ludzie z pasją i z chęcią eksperymentowania.
I na prawdę nie przejmuj się tym, że ktoś powie że jesteś czepialski albo malkontent. Ja się wtedy uśmiecham sam do siebie bo widzę i wiem, że mam wiedzę jak to "coś" można było skonstruować aby było bardziej użyteczne -
po prostu przerastasz 90% konsumentów i wiedzą i oczekiwaniami.
Głowa do góry -
A tak żartobliwie
Jak mawiała babka Pawlakowa "nie ma się czemu dziwować - czas był przywyknąć"
Pozdrawiam
mam już swoje grubo po 40stce i parę magisterek, muszę Ciebie pocieszyć, że w swoich rozterkach nie jesteś sam. To co napisałeś wkurza mnie od jakichś 20 lat. I po mimo, że na około słyszy się "nie przejmuj się tym" to jakoś ta wszechobecna tandeta i niedopracowania mnie denerwują.
Ot masz taką niewygodną przypadłość, która będzie Cię uwierać jak kamień w bucie - przez całe życie.
Ludzi z pasją oczywiście jest coraz mniej, dążących do perfekcji jeszcze mniej.
Ale skoro wypisujesz na tym forum - to widać i miej świadomość, że piszesz wśród Swoich - bo tu spotykają się i wymieniają myśli ludzie z pasją i z chęcią eksperymentowania.
I na prawdę nie przejmuj się tym, że ktoś powie że jesteś czepialski albo malkontent. Ja się wtedy uśmiecham sam do siebie bo widzę i wiem, że mam wiedzę jak to "coś" można było skonstruować aby było bardziej użyteczne -
po prostu przerastasz 90% konsumentów i wiedzą i oczekiwaniami.
Głowa do góry -
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
A tak żartobliwie
Jak mawiała babka Pawlakowa "nie ma się czemu dziwować - czas był przywyknąć"
Pozdrawiam
Najpierw długo radzą mędrce - potem kleci się naprędce.
- Calineczka
- Posty: 7578
- Rejestracja: niedziela 11 lis 2007, 20:19
- Lokalizacja: Wejherowo
- Kontakt:
Tomeqp, ermi1, nie jesteście sami. Przestrzegę jeszcze przed pracą w urzędzie. Jak jesteś uczciwy, rzetelny, brzydzisz się kłamstwem i chciał byś, by inni mieli podobny system wartości to nie próbuj pracy w urzędzie pomimo pięknych haseł rzucanych w media przez włodarzy. Większość jest na pokaz i pod publikę. Ja twardy jestem i sobie nie pozwalam na głowę wchodzić ale np. biedne dziewczyny z naszego gminnego ośrodka pomocy społecznej nadgodziny w roku w setkach liczą. Nie myślcie, że zapłacone... W takich czasach przyszło nam żyć, pieniądz jest wartością, władza....nie człowiek. Naprawdę bardzo się cieszę, że choć tu, w tym małym światełkowym świecie mamy wpływ na atmosferę, system wartości...i nie czuję się tu wymarłym gatunkiem ![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
Witam
Panowie, mi już niedługo minie 50-tka, i od wielu lat próbuję walczyć z bylejakością. A "inżynierów", znam całkiem sporo, i niestety, dobrze im się wiedzie...
A ja... no cóż, robię swoje i tylko coraz częściej się denerwuję.
Pozdrawiam
Panowie, mi już niedługo minie 50-tka, i od wielu lat próbuję walczyć z bylejakością. A "inżynierów", znam całkiem sporo, i niestety, dobrze im się wiedzie...
A ja... no cóż, robię swoje i tylko coraz częściej się denerwuję.
Pozdrawiam
Izali miecz godniejszy niżli topór w boju?
Piszmy po polsku, wszak jesteśmy Polakami.
Piszmy po polsku, wszak jesteśmy Polakami.