Liitokala Lii-300/Lii-500
Witam, na mojej wyniki są podobne z tą różnicą, że łądując jedno ogniwo czy 0,5-0,7-1A napięcie potrafi dobić do 4,25V a potem zejść do finalnego 4,22V ale już ładując np 3-4 ogniwa często osiąga 4,24-4,25V na wszystkich i na takich wynikach z LCD wyświetla się END. Sprawdzając napięcie na zaciskach dobrym, skalibrowanym, japońskim miernikiem odchylenia z wyświetlaczem ładowarki wynoszą do ok 0,01V. Tuż po wyjęciu naładowanych ogniw wyniki oscylują w granicach 4,21-4,22V. Moja wersja Liitokalii 500 to A3A z marca 2016r. (rev.3 ?). Co sądzicie o tych wynikach? Czy można uznać je za akceptowalne czy są jednak za wysokie? Znam widełki normy 0,05V ale mimo wszystko... I ostatnie pytanie - który pomiar jest ważniejszy dla trwałości ogniwa: ten z zacisków pod koniec ładowania (nawet 4,25V) czy ten z pomiaru jego samego tuż po wyciągnięciu z ładowarki (ok 4,21-4,22V)? pozdrawiamElSor pisze:Na zaciskach pod koniec ładownia @1A jest nieco ponad 4,24V (o kilka-kilkanaście mV). Na aku zaraz po wyjęciu jest ok 4,225V, po kilkunastu minutach jest owe 4,20-4,21V, w zależności od akusa. Podczas ładowania do uzyskania na Lii-500 wskazania 4,22V napięcia pokrywają się z tymi odczytanymi na mierniku do 6mV. Powyżej napięcie na zaciskach się zmienia a na wyświetlaczu "zamraża".
Ważny jest pomiar z zacisków ładowarki. 4,25V to granica specyfikacji dla większości ogniw. Moje Panasonic 3,4Ah ładują się w notebooku właśnie do 4,25V i pomimo 350 cykli wciąż mają ponad 3 Ah, czyli zachowały się nawet w lepszym stanie, niż wynika to z wykresu w specyfikacji.
Jeżeli trwałość jest dla Ciebie najważniejsza (a zważ, że topowe ogniwa chodzą już w cenie kufelka rzemieślniczego napoju), to bardziej kluczowe jest unikanie przechowywania w stanie naładowanym.
Jeżeli trwałość jest dla Ciebie najważniejsza (a zważ, że topowe ogniwa chodzą już w cenie kufelka rzemieślniczego napoju), to bardziej kluczowe jest unikanie przechowywania w stanie naładowanym.
Producenci piszą jasno w notach - ładować prądem X do uzyskania napięcia 4,20V a później w trybie CV do spadku prądu do xx(x) mA, także ważniejsze jest napięcie na zaciskach ładowarki. Wyniki niby są akceptowalne ale tak czy siak zmniejsza się życie ogniw o kilkanaście - kilkadziesiąt % z nominalnej liczby cykli. W zasadzie przy sporadycznym użytkowaniu ogniw (ładowanie min co tydzień) nie ma to większego znaczenia, bo tak czy inaczej za kilka lat kupimy pojemniejsze ogniwa.
Dziękuję wszystkim za szybki odzew. Moje ogniwa to 3x Sanyo18650GA (kupione w b. okazyjnej cenie w światełkowym sklepiku oraz 3xSamsung18650-35E zakupione od forumowicza w komplecie ze zmodowaną latarką (pozdrawiam smokuxx1987 ) także faktycznie nie kosztowały fortuny... Osobiście wolałbym jednak żeby od takiego ładowania straciły po kilka a nie kilkadziesiąt % cykli Rozumiem że zorientowany elektrycznie "użytkownik" mógłby skorygować ten problem wykorzystując do tego sposób z rezystorami kolegi ElSor-a? PS: a co do przechowywania naładowanych na full ogniw to jak to jest gdy leżą one w sporadycznie użytkowanej latarce?