Eee, opowiadacie z tym napędem 4x4

.
Jeżdżę starym samochodem z tylnym napędem i w zimie bez żadnych elektronicznych wspomagaczy prawie zawsze jestem szybszy od reszty kierowców w samochodach-cukiereczkach. Już brak mi słów na kierowców pokonujących zakręty w mieście z prędkością 10 km/h, no bo przecież pokropił deszczyk. Wiadomo, gdy się "doi" zamiast obracać kołem kierownicy, to nawet przy 20 km/h można wypaść z zakrętu i porysować sobie lakierowane zderzaki.
Jak się nie umie jeździć, to ani elektronika nie pomoże ani napęd na wszystkie koła.
Jeżdżąc 11 lat tylko dwa razy przydałby mi się napęd 4x4, ale poradziłem sobie innym sposobem. A dołączanie napędu na tylną oś w chwili, gdy przednie koła tracą przyczepność, to dla mnie ściema - cały czas jeździ się z przednim napędem, którego nie znoszę. Jeździłem kilkoma przednionapędowcami i w każdym występuje w mniejszym lub większym stopniu efekt wyrywania koła kierownicy z rąk. Może tak nieopatrznie jest zbudowany układ kierowniczy lub jego wspomaganie, ale odczucia są fatalne. Samochód na siłę chce prostować koła, a w dziurawych zakrętach też jakoś dziwnie się zachowuje, układ kierowniczy jest nerwowy. Utrzymanie kierownicy jednym palcem często nie wchodzi w grę, natomiast w tylnonapędowcach (trzech różnych modelach) nie zauważyłem takich problemów.