ptja pisze:Jaki masz skuter? Jeśli to motorower, to chyba przerobiony?
Tak, skuter jest po małej modyfikacji i jak by go spuścić ze smyczy to popędzi nawet 90km/h, ale zastosowałem w wariatorze dłuższą tulejkę, żeby pasek za wysoko nie wychodził, pozwoliło to ograniczyć prędkość do wspomnianych 70-75km/h. Więc jak widzisz nie chodzi mi o uzyskiwanie jak najlepszych osiągów, a przystosowanie skutera do bezpieczniejszej jazdy po drodze, którą jeżdżę, w wymiarze ok. 1000km miesięcznie, do pracy. W 90% jest to droga szybkiego ruchu, z bardzo zróżnicowanym i nieregularnym i momentami ograniczonym do zera poboczem. Wiem, że są przepisy dotyczące skuterów i ich parametrów ale zdecydowałem się na tuning skutera z kilku względów. Po pierwsze przyspieszenie, to było warunkiem podstawowym. Kiedy mój skuter miał pojemność fabryczną i nawet zdjęte blokady, podczas ruszania ze świateł pod górkę blokowałem cały prawy pas zanim mój skuter wdrapał się na wzniesie, co skutkowało tym, że niecierpliwi kierowcy przejeżdżali koło mnie na tzw "żyletkę". Mam po drodze dwa takie skrzyżowania, przy jednym nie ma pobocza na odcinku 300m od świateł, na drugim jest pobocze, ale na odcinku ok. 150m znajduje się na nim rozlany beton, który musiała zgubić jakaś "Gruszka", już ładnych kilka lat temu i nikt tego do tej pory nie usunął. Nie sposób po tym jechać. Powód drugi, wszelkie odcinki, gdzie nie da się korzystać z pobocza, a zwłaszcza mostki i wiadukty, gdzie pobocza za białą linią jest 30cm, potem wysoki krawężnik i jedna kostka czegoś na wzór chodnika i dalej barierka energochłonna lub betonowa a za nią np. 25 metrowy jar. Znów na wiadukty trzeba się wspinać, a chińczyk z blokadami zwalnia tam do 35km/h, gdzie samochody, mimo ograniczeń 70km/h walą grubo ponad setkę pchając się na "trzeciego" i trąbią z pretensjami, co ja tu robię. Rozpędzone ciężarówki, nie zmieniające pasa czyli przejeżdżające koło mnie , swym podmuchem bardzo mocno chwiały moją równowagą, a to średnio przyjemne uczucie kiedy masz do krawężnika kilka centymetrów a za nim przepaść. Dalej to skrzyżowania na ruchliwych odcinkach drogi. Fabrycznym skuterem 50cm bardzo trudno jest włączyć się do ruchu czy optymalnie szybko przejechać czy opuścić skrzyżowanie, a niecierpliwi, którzy stają za Tobą niejednokrotnie wpychają się przed Ciebie i to już jest poważne zagrożenie kolizją. Zmorą są także zatoczki dla autobusów na przystankach, jest kilka miejsc, gdzie pas pobocza jest nagle przerwany wysokim krawężnikiem lub zmuszony człowiek byłby jechać po chodniku. Kolejny powód to liczba widzianych prze zemnie rozbitych skuterów właśnie w tych newralgicznych miejscach. Dlatego postanowiłem dać sobie szansę i jednocześnie nie utrudniać, życia innym uczestnikom ruchu. Przy prędkości 70km/h, nie jestem już takim "zawalidrogą", a samochody jadące za mną, są w większej ilości przypadków bardziej skłonne do zwolnienia do tych 70km/h i odczekania aż zwolni się się lewy pas.
Wszystko sprowadza się do braku lub wątpliwej jakości pobocza i konieczności włączania się do ruchu na jezdnię drogi, a to mimo włączonego kierunkowskazu w większości nie jest w ogóle brane pod uwagę przez wielu kierowców.
Generalnie jest bezpieczniej. Oczywiście są szajbusy, dla których rower czy motorower nie jest uczestnikiem ruchu i nie ma żadnych praw przed samochodem na drodze. Co do legalności, mam świadomość, że narażam się na mandat, ale wolę to i mieć większe szanse na drodze niż legalnie zostać kaleką lub stracić życie.
Na szczęście wchodzą przepisy pozwalające posiadaczom kat.B dosiadać skuterów o pojemności 125cm co zamierzam w przyszłości wykorzystać. Bardzo lubię jeździć na skuterze i kręcę dużo kilometrów (ok. 1500-2000km miesięcznie), jednak martwi czasem traktowanie mnie jak i innych mi podobnych jak z zła koniecznego na drodze.
Nawiązując do przepisów, cieszę się, że sa wprowadzone wymogi posiadania odpowiednich uprawnień, bo dziś jest wielu prowadzących skutery, którzy nie mają pojęcia o przepisach ruchu drogowego. Sam znam wielu, którzy ostatni kontakt z kodeksem mieli kilkanaście lub nawet dziesiąt lat temu, kiedy zdawali na kartę rowerową. Najgorsi są jednak kierowcy z "doświadczeniem", ważniejsze jest jego "niedzielne" 40 lat za kółkiem niż kodeks. Tak jak mój znajomy (60 lat) klnie na rowerzystów, którzy nie jadą samiuśkim krajem drogi lub nie zatrzymują się na wąskiej drodze kiedy on jedzie samochodem za nimi, bo go blokują a on przecież musi jechać, na skrzyżowaniach przejeżdżą do lewej strony pasa, a nie przeprowadzają rower przez pasy dla pieszych. Kiedy próbujesz mu powiedzieć, że mają do tego prawo, to słyszysz, że takich przepisów nie mogli zrobić bo są bzdurne i bezsensu. Wielokrotnie już hamował z piskiem przed rowerzystami, którzy według jego mniemania nie mieli prawa do pierwszeństwa, na szczęście nie jeździ szybko.
Co do mojego zdarzenia, to sam przed sobą się przyznałem, że pojawił się pewien element paniki, kiedy zobaczyłem kilka metrów przed sobą zablokowane koła naczepy i świadomość braku tylnego hamulca oraz brak jego reakcji po naciśnięciu manetki, co spowodowało, że mocniej wcisnąłem przedni i doszło do zablokowania koła. Co do prędkości 50km/h uważam że to jest powoli, bo nawet dziś sprawdziłem rano na mokrej nawierzchni, że używając tylko przedniego hamulca z wyczuciem, potrzeba ok. 12m na zatrzymanie się, więc spokojnie przedwczoraj można było moją "bestię" opanować. Dodatkowo zaintrygował mnie zapach oleju, paliwa czy czegoś w tym stylu jaki miałem na sobie po kontakcie z asfaltem i okazuje się, że przed tym skrzyżowaniem jest ślisko nawet kiedy jest sucho, pewnie pozostałości z cieknących silników kiedy stoją na światłach.
A jakby mojego pecha było mało, to zgubiłem dziś mojego SGS'a.
, jest jeszcze szansa, że jest w klepie motoryzacyjnym ale to będę mógł sprawdzić dopiero jutro.