Zastanów się, czy sklepy nie zmuszają ludzi do zakupów w droższej cenie?
Nie raz spotykałem się z opinią że lepiej jest przepłacić u siebie niż kupować na internecie - wynika to częściowo z bojaźni przed tym, że ktoś nas może oszukać, częściowo też z powodu tego że czegoś potrzebujemy na już albo też obawami z realizowaniem gwarancji.
Paradoksalnie dajmy na to w Krakowie, gdzie życie kosztuje więcej, za wszelkiego rodzaju produkty zapłacimy dużo mniej niż np w Nowym Sączu. Od narzędzi po ciuchy.
Czy taką polityką sklepy nie zmuszają do przepłacania?
I nie pisz mi proszę tekstów w stylu "przeprowadź się do Krakowa....."
Negatywny komentarz na allegro
niewwd pisze:Zastanów się, czy sklepy nie zmuszają ludzi do zakupów w droższej cenie?
i to wszystko jest właśnie elementem transakcji. Ty masz wybór: zaryzykować ewentualne kłopoty i zaoszczędzić, czy może zapłacić więcej i nie ryzykować stresu?wwd pisze:Nie raz spotykałem się z opinią że lepiej jest przepłacić u siebie niż kupować na internecie - wynika to częściowo z bojaźni przed tym, że ktoś nas może oszukać, częściowo też z powodu tego że czegoś potrzebujemy na już albo też obawami z realizowaniem gwarancji.
Zmuszania nie ma tu żadnego.
Nie paradoksalnie. Większy obrót pozwala bezpiecznie zmniejszyć marżę. Kojarzysz Walmart - i dlaczego wygrali z konkurencją?wwd pisze:Paradoksalnie dajmy na to w Krakowie, gdzie życie kosztuje więcej, za wszelkiego rodzaju produkty zapłacimy dużo mniej niż np w Nowym Sączu. Od narzędzi po ciuchy.
Nie! Chyba, że jesteś jak Zelig i po prostu musisz dostosować się do innych.wwd pisze:Czy taką polityką sklepy nie zmuszają do przepłacania?
Nie mam zamiaru. Napiszę raczej: otwórz sklep "Od narzędzi po ciuchy." i sprzedawaj po krakowskich cenach. Dobra rada?I nie pisz mi proszę tekstów w stylu "przeprowadź się do Krakowa....."
--
pozdrawiam,
Jarek Andrzejewski
pozdrawiam,
Jarek Andrzejewski
Ja czasami również "przepłacam" ale nie czuję się oszukany przez sklep. Pewność, że będę mógł reklamować jest wartością za którą (w pewnych sytuacjach) warto dopłacić.Nie raz spotykałem się z opinią że lepiej jest przepłacić u siebie niż kupować na internecie - wynika to częściowo z bojaźni przed tym, że ktoś nas może oszukać
Podaż i popyt regulują ceny, to elementarne i naturalne zasady handlu.wwd pisze:Jestem za tym, żeby płacić za coś tyle, ile jest to warte.
Jeśli np akumulator kosztuje średnio ok 30zł a ktoś sprzedaje takie samo za 60zł to normalne?
Ja wiem że handel nie jest kolorowy, ale są sprzedawcy którzy masowo wykupują produkty promocyjne z marketów potem sprzedając je na allegro.
Kupujący nawet nie wie, że kupuje coś gorszej jakości puszczone na market.
Podobnie ze sklepami stacjonarnym z praktycznie wszystkim.
Krzyczeć za np wkrętarkę DeWalt 2200zł, gdzie w większości sklepów internetowych są po 1500zł, zestaw bitów to koszt 120zł, w sklepach internetowych cena połowę niższa,
paczka wkrętów ramowych 90zł - ta sama zakupiona w detalu u producenta z przesyłką kurierem - 80zł, itd, itd, przykładów mogę podać mnóstwo.
Dla mnie to nie jest normalne.
Jeżeli ktoś wie gdzie i jak kupić dany towar taniej, to dzięki tej wiedzy zarabia, tak dużo na ile pozwoli mu rynek i konkurencja.
Kupujący zaś powinien posiąść wiedzę gdzie daną rzecz można kupić najtaniej i dzięki tej wiedzy potrafić oszczędzić swoje pieniądze (czyli de facto też zarobić).
Marże są różne, zasada jest jedna, marża może (musi) być jak największa, tak wielka na jaką jest w stanie przystać klient, w niektórych branżach występują marże rzędu 1000% i więcej, a biznes się i tak kręci.
Co do wyższych cen w sklepach stacjonarnych, względem dużo niższych w sklepach internetowych, to są one moim zdaniem całkiem uzasadnione, wiele "sklepów internetowych" (szczególnie tych mniejszych) trudno w ogóle nazwać sklepami, bo to są często tylko pośrednicy internetowi, którzy oferowanych towarów nie maja nawet fizycznie na stanie, a sprowadzają, kupują dany przedmiot kiedy ten jest już sprzedany przez internet, tak to często działa, zero ryzyka i bez inwestowania kapitału w towar, tylko czysty zysk. Koszty zatem mają często symboliczne, więc mogą jechać na mniejszych marżach.
Sklep stacjonarny (to chyba oczywiste) ma znacznie wyższe koszty prowadzenia swojej działalności, trzeba mieć odpowiedni lokal we właściwym miejscu, zatrudnić ogarniętych pracowników, przede wszystkim zatowarować sklep, itp., itd.
Do sklepu tradycyjnego możesz pójść obejrzeć, przymierzyć, sprawdzić towar, to też kosztuje i często za taką możliwość warto dopłacić.
Sklep internetowy, to może być jedynie stronka www z obrazkami i komputer do zbierania zamówień, ewentualnie jakiś mały, obskurny magazyn byle gdzie.
Oczywiście mamy na rynku różne konfiguracje i kombinacje, sklep internetowy, sklep stacjonarny, istnieją olbrzymie sklepy internetowe z gigantycznymi magazynami i liczną obsługą.
Obecnie każdy znaczący sklep stacjonarny ma swoją wersję online, bez takiej opcji jego przyszłość jest raczej marna.
Są też oczywiście różni Anusze biznesu, dla których dopiero od 200% marzy zaczyna się zysk.
----
Ostatnio zmieniony czwartek 03 maja 2018, 10:36 przez Vigo, łącznie zmieniany 1 raz.
Te wszystkie "super-biznesy" na niskiej marży rozbijają się o pierwszy problem, np. konieczność zwrotu ceny drogiego urządzenia klientowi i dopiero potem "bujanie się" z dostawcą.
Nie można tez zapominać o kosztach działalności: podatek od nieruchomości ma określone minimalne stawki dla przedsiębiorstw, pensje kosztują, o roku uchwalane jest ok. 30 tys, stron przepisów, z dnia na dzień mogą wlepić "domiar" podatkowy (aka "zmiana interpretacji"). Rozsądny człowiek MUSI to wliczyć w swoje koszty, jeśli nie chce skończyć przedwcześnie żywota zawałem serca.
Nie można tez zapominać o kosztach działalności: podatek od nieruchomości ma określone minimalne stawki dla przedsiębiorstw, pensje kosztują, o roku uchwalane jest ok. 30 tys, stron przepisów, z dnia na dzień mogą wlepić "domiar" podatkowy (aka "zmiana interpretacji"). Rozsądny człowiek MUSI to wliczyć w swoje koszty, jeśli nie chce skończyć przedwcześnie żywota zawałem serca.
--
pozdrawiam,
Jarek Andrzejewski
pozdrawiam,
Jarek Andrzejewski