Wczoraj załączyłem ładowarkę z ogniwem na noc - dziś rano nie było żadnych oznak "życia".
Przy włączaniu ładowarki do sieci nić się nie dzieje. Od czego zacząć sprawdzanie (nie za wiele mogę sprawdzić, gdyż posiadam zwykły, tani miernik).
Z pasków wychodzi 10 lub 20 ohms (nie wiem dokładnie jaki tam jest kolor, bo wydaje mi się że brązowy, ale wpadający w czerwień). Jutro go wylutuję - dopiero lutownicę będę miał.
Edit:
Opornik wylutowany - pokazuje 10 om, wlutowany i dalej nic. Jakieś dalsze propozycje?
olas_zet, masz tam kondensator na wysokie napięcie, coś rzędu kilku mikrofaradów na pewnie 350V lub 400V. Generalnie odradzał bym Ci naprawę ale jeśli koniecznie chcesz próbować to zachowując NAJWYŻSZĄ OSTROŻNOŚĆ zmierz na nim napięcie przy podłączonej do prądu ładowarce. OSTROŻNIE!
olas_zet proponuję wpierw umyć płytkę rozpuszczalnikiem (może być terpentyna) przy pomocy pędzelka, przy pomocy małego wkrętaka zeskrobać to co pomiędzy ścieżkami (użyć szkła powiększającego). Często pod wpływem wilgoci na zabrudzonej płytce robią się zwarcia. Może też być zimny lut. Płytka powinna wyglądać jak u czester 83 w poście: ładowarka solarna.
Calineczka pisze:olas_zet, masz tam kondensator na wysokie napięcie, coś rzędu kilku mikrofaradów na pewnie 350V lub 400V. Generalnie odradzał bym Ci naprawę ale jeśli koniecznie chcesz próbować to zachowując NAJWYŻSZĄ OSTROŻNOŚĆ zmierz na nim napięcie przy podłączonej do prądu ładowarce. OSTROŻNIE!
Nie dotykaj żadnych elektrod....
W końcu miałem chwilę - na kondensatorze pokazuje 308V.