Zagadka rozwiązana. Temat do zamknięcia.
Gwoli wyjaśnienia cały problem tkwił w moim błędnym zrozumieniu filozofii działania nowo nabytej ładowarki Lii-500 i nielogicznego liczenia. Po pierwsze błędnie założyłem, że ładowarka podaje pojemność akumulatora po jego naładowaniu, a jest odwrotnie, ładowarka podaje pojemność pełnego rozładowania, po wcześniejszym naładowaniu do pełna. Dopiero wtedy zaczyna ponowne ładowanie, po zakończeniu którego pakiecik jest gotowy do użytku. Kolejna rzecz to nieświadomość tego, że prąd rozładowania jest dwukrotnie niższy od wybranego prądu ładowania.
Reasumując, wieczorem nastawiłem nowe pakiety wybierając tryb testowania pojemności i ładowania przy prądzie 500mA. Pełne naładowanie pakietu 3500mAh przy takim prądzie to kilka godzin (nawet, jeśli nie był w pełni rozładowany), potem rozładowanie całości pojemności prądem 250mA to kolejnych 12-14 godzin. Kolejne naładowanie, żeby zdjąć w pełni naładowany pakiet to znów 7 godzin. Ja niewiele myśląc rano zobaczyłem, że pojemność się nie zmienia, uznałem że cykl zakończony, wyjąłem pakiety i zadowolony zapakowałem do latarek.
Teraz pakiety siedzą z powrotem w ładowarce i tym razem lipy nie będzie.
Dzięki Panowie za naprowadzenie mnie i pomoc!
Sanyo NCR18650GA 3500mAh
Innymi słowy piszesz, ze wpakowałeś naładowane aku o poj. 3350 do latarek i świeciły krótko, a były po prostu częściowo naładowane.
Jak widać nawet chcąc udzielić pomocy trzeba wielokrotnie weryfikować to co poszukujący pomocy pisze, bo uznając jego błędne dane wejściowe za pewnik niemożliwe jest znalezienie rozwiązania .
Jak widać nawet chcąc udzielić pomocy trzeba wielokrotnie weryfikować to co poszukujący pomocy pisze, bo uznając jego błędne dane wejściowe za pewnik niemożliwe jest znalezienie rozwiązania .
Ano dokładnie tak.
Z moich wyliczeń wynika, że przy tak niskim prądzie ładowania/rozładowywania zdejmowałem je z "widełek" zanim jeszcze zaczął się cykl ostatecznego ładowania. Reasumując, na rower wybrałem się z zawodowo niemalże całkowicie rozładowanymi ogniwami. Całe szczęście, że miałem ze sobą zapas, który był właściwie naładowany.
Z moich wyliczeń wynika, że przy tak niskim prądzie ładowania/rozładowywania zdejmowałem je z "widełek" zanim jeszcze zaczął się cykl ostatecznego ładowania. Reasumując, na rower wybrałem się z zawodowo niemalże całkowicie rozładowanymi ogniwami. Całe szczęście, że miałem ze sobą zapas, który był właściwie naładowany.