Generalnie zaleca się rozładowywanie najlepiej nie niżej niż 2,75V, wtedy nic złego się nie dzieje, a energii miedzy 2,75-2,5V jest już znikoma ilość.
Generalnie zauważyłem, że wszystko to, co rozłądujemy poniżej 2,5V szybko odbija się w stracie pojemności. Generalnie jak ogniwo ma 1,45V, to już rzadko kiedy jest sens je ładować, bo nie osiągnie już pełnej pojemności i będzie się mocniej grzało.
Ja tego ogniwa "bałem sie" przez miesiąc i przez ten czas zawsze gdy nie było mnie w domu umieszczałem je w bezpiecznym miejscu, z dala od materiałów palnych.
Myślę, że przesadzasz. Ogniwa nie dostaną zwarcia, a gdyby padła elektronika w latarce, to myślę, że przy zwarciu wybuchła by płytka i spaliły by się styki, a ogniwo dalej by działało...
Ja składuję w domu tysiące ogniw, są poukładane na półkach, zgrzane w pakietach i owinięte folią, pakiety po 60 ogniw 5S12P, raz mi się zwarło, bo położyłem pakiet na stole, nie zauważyłem metalowej blaszki, po 5 sekundach poczułem że coś wali, wziąłem pakiet odwróciłem , a tam blat paździeżowy trochę przysmażyło i zaczął się palić. Wywaliłem asekuracyjnie pakiet przez okno. Poczekałem jak ostygnie, pomierzyłem i wyciąłem z niego ogniwa któe wzięły udział w zwarciu i oddałem do utylizacji, wraz z odrzutami z testów. Mamy czasami różne odpały, jak zostaje trochę ogniwek takich gorszych, albo z upływnością prądu, to robimy różne testy zniszczeniowe. Ostatnio strzelałem z wiatrówki do ogniw płaskich i robił się z nich balon, tak fajnie puchły...
Nie przecinałem chyba tylko siekierą, bo się trochę boję, ale kiedyś muszę sprubować...