Co sobie ostatnio kupiliście?
- pegasus_sis
- Posty: 963
- Rejestracja: środa 25 sie 2010, 13:03
- Lokalizacja: Łódź
A po co ci taki silnik?Volo pisze:ww296 "W miarę dobrym wskaźnikiem jest stosunek pojemności do mocy."
Co masz na myśli? Silnik TSI który ma dużą moc a rozciągający się łańcuch i padający cały osprzęt tego łańcucha (napinacze)?
Silnik 1308 cm3 13B-MSP RENESIS generujący prawie 150kW ale żłopiący paliwo (Mazda RX8).
Dobry silnik to chyba taki który jest bezawaryjny, odporny na "docieranie", oszczędny ale, chyba nie ma jasnej wytycznej, który taki jest?
Przecież masz kupić nowy samochód, pojeździć 3-4 lata robiąc 80-120 tys i go zmienić na nowy.
To jest otwarta polityka firm motoryzacyjnych. Nikt tego nie kryje. Nikogo nie interesują drudzy właściciele i samochody które mają przejechać 10 lat lub 500tys. , nawet amerykanów.
No może poza koreańcami, którzy robią chyba najlepsze samochody na rynku.
- przemek1602
- Posty: 286
- Rejestracja: poniedziałek 21 lip 2014, 22:36
- Lokalizacja: Świdnica
Miałem RX7 ładnych parę lat.przemek1602 pisze:RX8 ma silnik Wankla, żłopie paliwo jak wściekłe tak samo jak i olej. Nikt prawie nie podejmie się naprawy jak silnik się skończy.
Nawet startowałem nim w Monte Kalwaria
To zupełnie normalne że bierze olej, nie jakoś ogromne ilości ale jednak. Pobiera go do strony zasilania paliwem w celu dodatkowego smarowania. W instrukcji opisywali to dość dokładnie.
Paliwo ?
Mój sprzedałem jak zaczynał w mieście przekraczać 40 litrów Ale w drodze dalej poniżej 15 . Kupił ją ktoś kto chciał "zepsuć" samochód wymieniając silnik na klasyczny
Pozdrawiam, Leszek
No tak, tylko za 20-30 lat nie będzie "oldtimerów" z lat 1995-2015 bo właśnie takie są założenia rynku, 7 lat i złomowanie. Gdyby tak była od początku, to niemielibyśmy pojęcia o takich samochodach jak "dobre stare amerykańce z lat 60-tych, maluchach, syrenkach itp.
Wszystko to porypane jakieś, zrobić tak żeby się zrypało i złom a jak już ktoś podejmie się wymiany żarówki to musi rozebrać pół auta.
Wszystko to porypane jakieś, zrobić tak żeby się zrypało i złom a jak już ktoś podejmie się wymiany żarówki to musi rozebrać pół auta.
Nie zapomnę, jak byłem w ASO Audi,VW,Seat Skoda po jakąś część (taniej mieli niż na allegro) i stał przede mną gościu z Audi A6 czy A8. Kupował żarówkę i zapytał o możliwość wymiany - 150zł Już normalnie chciałem się zaoferować, że mu za 50zł wymienię a w tym samym czasie serwisant dodał, że z 1,5h będzie musiał poczekać, bo muszą zderzak zdemontować stąd też taka cena. Ja dziękuję za takie auto, gdzie części expolatacyjne trzeba wymieniać po rozbebeszeniu większego kawałka auta.Volo pisze:a jak już ktoś podejmie się wymiany żarówki to musi rozebrać pół auta
Kiedyś w "podrzednym" warsztacie spotkałem typa co przyjechał nową "S". Przy okazji normalnego przeglądu chciał żeby mu wymienić żarówkę w popielniczce. Jakie było jego zdziwienie jak siędowiedział, że wymiana będzie kosztować całe 25zł. Okazało się, że w ASO zawołali 800 zł "za wymianę modułu popielniczki".
tak - to prawda że najprostsze czynności serwisowe w niektórych autach są utrudnione.
Ale często wystarczy znać sposób - np w Fordzie Mamy - na początku kombinowałem jak koń pod górę - luzowałem jakieś urządzenia aby dodatkowych kilka mm manewru zyskać. Rozwiązanie okazało się banalne - ściągam jeden plastyk na zatrzask, wykręcam trzy śruby od reflektora i wymieniam - ostatnio zrobiłem to tylko za pomocą scyzoryka, po ciemku w max 5 minut .
W toyocie Yaris wymiana podświetlenia tablicy rejestracyjnej - stwierdziłem, że trzeba ściągać zderzak. Pojechałem na przegląd rejestracyjny do ASO Toyoty - jak płaciłem zdziwiłem się że w czynnościach jest wymiana tejże żarówki - sprawdziłem - rzeczywiście wróciłem się do mechanika z pytaniem jak to zrobił i dlaczego nie zapłaciłem NIC za tą wymianę - pokazał mi - wystarczyło odkręcić bodajże 2 śrubki i odgiąć zderzak tak że ręka weszła . Z patentu później jeszcze sam korzystałem z powodzeniem
A co do samych samochodów - JacekKg to dobrze ujął - a oldtimerów za kilkanaście lat będzie dużo i to znacznie fajniejszych niż obecna z lat 80, 90 - dlatego że obecnie najmocniejsze wersje są naprawdę dopasione i sprzedaje się ich stosunkowo więcej niż kilkanaście lat temu. Zazdroszczę obecnym dzieciom ich początków motoryzacyjnych za kilkanaście lat
Ale często wystarczy znać sposób - np w Fordzie Mamy - na początku kombinowałem jak koń pod górę - luzowałem jakieś urządzenia aby dodatkowych kilka mm manewru zyskać. Rozwiązanie okazało się banalne - ściągam jeden plastyk na zatrzask, wykręcam trzy śruby od reflektora i wymieniam - ostatnio zrobiłem to tylko za pomocą scyzoryka, po ciemku w max 5 minut .
W toyocie Yaris wymiana podświetlenia tablicy rejestracyjnej - stwierdziłem, że trzeba ściągać zderzak. Pojechałem na przegląd rejestracyjny do ASO Toyoty - jak płaciłem zdziwiłem się że w czynnościach jest wymiana tejże żarówki - sprawdziłem - rzeczywiście wróciłem się do mechanika z pytaniem jak to zrobił i dlaczego nie zapłaciłem NIC za tą wymianę - pokazał mi - wystarczyło odkręcić bodajże 2 śrubki i odgiąć zderzak tak że ręka weszła . Z patentu później jeszcze sam korzystałem z powodzeniem
A co do samych samochodów - JacekKg to dobrze ujął - a oldtimerów za kilkanaście lat będzie dużo i to znacznie fajniejszych niż obecna z lat 80, 90 - dlatego że obecnie najmocniejsze wersje są naprawdę dopasione i sprzedaje się ich stosunkowo więcej niż kilkanaście lat temu. Zazdroszczę obecnym dzieciom ich początków motoryzacyjnych za kilkanaście lat
Pamiętam, jak w Mercedesie Sprinterze przepaliło mi się podświetlenie wyświetlacza licznika przebiegu.
Ponieważ musiałem codziennie spisywać przebiegi, awaria żarówki była bardzo dokuczliwa.
Żaróweczkę firma kazała mi wymienić w ASO Mercedesa, bo samochód na gwarancji.
Żeby wymienić tą żarówkę, trzeba było zdemontować cały przód kabiny, łącznie z podszybiem...
Żarówka kosztowała trzy złote, auto pół dnia stało w warsztacie.
Ponieważ musiałem codziennie spisywać przebiegi, awaria żarówki była bardzo dokuczliwa.
Żaróweczkę firma kazała mi wymienić w ASO Mercedesa, bo samochód na gwarancji.
Żeby wymienić tą żarówkę, trzeba było zdemontować cały przód kabiny, łącznie z podszybiem...
Żarówka kosztowała trzy złote, auto pół dnia stało w warsztacie.
Ja nie zazdroszczę, ale może to kwestia podejścia. Teraz w głupim cinkolu czy innym starym, prostym konstrukcyjnie aucie jeszcze coś sobie sam pogrzebię. Jak otworzyłem z kolegą maskę nowego Clio to ręce opadają, strach czegokolwiek dotknąć. Za te kilka czy kilkanaście lat, samochody które są obecnie nowe, będą potrzebowały serwisu (o ile będą w stanie jeszcze jeździć) i z każdą głupotą trzeba będzie śmigać do mechanika, bo będzie tak wszystko pozabezpieczane, żeby użytkownik nie grzebał sam. Już teraz sami widzicie jak jest z głupią wymiana żarówki. Im więcej elektroniki tym mniej możliwości dla posiadacza, żeby coś zrobił sam. Jeśli chcesz mieć warsztat który nadąży za rozwojem technologii musisz oprócz odpowiednich nie raz dedykowanych kluczy zaopatrzyć się w odpowiednie oprogramowanie. Na tym własnie polega polityka producentów samochodów i nie tylko. Zrobić tak, żeby klient przyjechał do nich, albo do mechanika, który od nich kupi odpowiednie oprogramowanie i narzędzia. Przykład, wymiana linki hamulca ręcznego w starym samochodzie. Koszt linki no powiedzmy 50-100zł zależny od modelu i nie jednokrotnie da radę wymienić samemu, jak ktoś jest trochę technicznie rozgarnięty. Teraz nówka renault clio-wka, ręczny sterowny elektronicznie, wygoda jak diabli, nie trzeba się uczyć ruszać z ręcznego, puszczasz sprzęgło dodajesz gazu i wszystko się robi samo, bajera. Tylko ile będzie kosztować naprawa takiego systemu. Co dalej? Zmiana opon w kołach z czujnikiem ciśnienia. Pewien facet (szef kolegi) pojechał ze swoim oplem do zwykłego serwisu opon. Zmieniał na letnie. Po wymianie auto nie pojedzie szybciej niż 60/h i miga coś na desce. Co się okazało? Zniszczyli mu wentyle z czujnikami, i komputer nie pozwolił pojazdowi poruszać się szybciej. Koszt naprawy w serwisie prawie 4000zł, a wymiana opon w serwisie 400 zł. U zwykłego serwisanta opon 60zł. Najgorsze jest to, że teraz ponoć to ma być obowiązkowo wprowadzone w nowych samochodach, co podwyższy znowu koszty zmiany ogumienia o kilkaset złotych. Czujniki mają baterie, które też się wyczerpują i trzeba cały czujnik wymienić na taki który będzie współpracował z komputerem w naszym samochodzie. Owszem, na pewno będzie się to dało jakoś obejść, a nasi żółci przyjaciele, też się pewnie postarają o zamienniki. Ale co z tego? To wszystko jest projektowane nie po to, żeby nam ułatwić życie , a po to żeby więcej wyciągnąć z naszych kieszeni. Właśnie to mnie martwi, a ja lubię sobie pogrzebać tu i ówdzie w samochodzie.ww296 pisze:Zazdroszczę obecnym dzieciom ich początków motoryzacyjnych za kilkanaście lat
Ostatnio zmieniony piątek 17 kwie 2015, 15:27 przez Zbychur, łącznie zmieniany 1 raz.