Wszechobecne pijaństwo Polaków
Jeździłem i nie jeżdżę. To było zaraz po wejściu u sąsiadów „oiro”, jak mawiają na euro. Znam ogrom ludzi którzy jeżdżą za granicę i potem opowiadają cuda. Najlepsze jest to jak jedzie cała paczka, cała ekipa i potem z tej paczki „zeznania” są mało zbieżne.
Mam koleżankę, … dawno się nie widzieliśmy ale myślę, że nadal mam koleżankę, że nie będzie udawała przy przypadkowym spotkaniu na ulicy, że mnie nie zna. Koleżanka nie specjalnie lubiła naukę więc szkoły zmieniała, aż wylądowała w jakiejś szkole z nauką języków, po czym stwierdziła, że najlepiej się uczyć języków „na żywo”. Mama w jedynaczkę pakowała pieniążki, aby Ta w końcu raczyła się jakkolwiek wykształcić więc koleżanka miała wczasy trwające za granicą po pół roku. Może się wydawać, że to wystarczająco żeby język podłapać i kulturę poznać w danym kraju i ludzi i sobie wyrobić opinię. Jednak nie wszystkim wystarcza pół roku i koleżance też było mało więc „bujała” lat kilka. Potrafiła ”sklecić” coś po włosku i angielsku. Ja tam nie mam do języków talentu więc nie będę oceniał poziomu „sklecania” koleżanki. Wydusić coś z Niej na temat danego kraju i obyczajów w nim panujących to była sztuka, bowiem koleżanka miała do powiedzenia tyle co osoba uwięziona pół roku w szopie z na stałe zawiązanymi oczami . Jednak jak już coś „powiedziała” … to nie polecam nikomu wyrabiania sobie zdania o jakiejkolwiek nacji na podstawie „zeznań” koleżanki. Ponieważ pół roku spędzała dzięki różnym wymianom „studenckim” w jakiejś rodzinie to i sama na wymianę zapraszała do swojego domu ludzi z europy. Często robiła „zloty”, czyli jak kogoś gościła to zapraszała znajomych i koleżanki ze szkoły. Dopiero wtedy, w ciągu kilku dni można się było nagadać z ludźmi o tym co widzieli za granicą. Zazwyczaj „zeznania” były zbieżne, bywało jednak, że oceny i to solidnie poparte były w kolizji. Z tego co pamiętam to niewielu ludzi potrafiło jakoś sensownie nakreślić specyfikę kraju w jakim spędzili miesiące.
Trochę „sąsiadów” zwiedziłem bowiem ja miałem swoje interesy, a koledzy aut szukali i mieli miejscówki po kraju rozsiane. Gościłem u człowieka (chciałem napisać Polaka ale to by było okropne z pewnych względów) pochodzącego z Opolszczyzny. Jakieś ponad 30 lat spędzonych w Niemczech, na uzyskanym tam obywatelstwie i nadal typowy nasz … ucieknę się do cytatu z postu powyżej, „Cham pozostanie chamem”. Z powodu Tego Człeka wielkiego zamiłowania w nadmiarze do trunków i tego, że coś ludzie z jakimi byłem chcieli od niego zdobyć zwiedzałem wszelkie możliwe bary. We wszystkich barmani w koszulkach białych i to jak prosto z pod żelazka. Wszędzie pełna kultura. Jedyni pijani jakich spotkałem to nasi i ruscy. Ponieważ mnie się raz zapomniało przy wejściu do lokalu powiedzieć niemieckie „dzińdybry” ludzie z jakimi byłem pilnowali żebym gafy nie strzelił raz jeszcze, bo to Niemców razi. Byłem też na zapas instruowany żebym nie zbierał z trawników w miastach dekoracji w postaci np. porozkładanych muszli, bo dostanę podwózkę na granicę i niedźwiedzia wbitego do paszportu. Czyli zakaz wjazdu na lata. Jak któregoś dnia wyciągałem walizkę z bagażnika podjechał Turek i zaparkował tuż za mną. Bagażnik był dobrze upchany i trochę musiałem poprzekładać. Zaraz dostałem „na pouczenie” abym nie wywalił z bagażnika jakichś śmieci, bo prawdopodobnie Turek jest policjantem w cywilu i dobrze mówi po Polsku. Za chwilę Turek wysiadł i za paskiem miał „blachę”, a w ręku krótkofalówkę. W ogóle się nie krępował żeby podejść i zlustrować bagażnik. Nie sprawdzałem czy mówi po Polsku. Za to na drodze przy kontroli zielonych lotnych mundurowych okazało się, że podałem paszport do wglądu człowiekowi, który łamanym polskim ale jednak wypytał mnie o cel zwiedzania Jego kraju. I jak się dowiedziałem w ogóle nie jest przypadkiem to, że tam gdzie można częściej spotkać Polaków do służby przydziela się ludzi mówiących po POLSKU.
Do Niemców zaglądających do samochodu musiałem się przyzwyczaić. Jeden starszy pan idąc do parku z osiedla nawet sobie karteczkę wyjął i o maskę się oparł naszą i numery sobie zanotował. Dowiedziałem się, że auto jakim przyjechaliśmy na standardy Polskie jest gdzieś powiedzmy „góra stanu średniego” na „dół stanu z półki najwyższej” to za wysoko ale jednak na kraj w jakim stoimy to gruchot i właśnie to auto, kiepskie dla Niemca „rzuca się w oczy”. Do tego jeden człowiek w aucie to jeszcze ale kilku siedzących bez celu to już „FE”. Potem „przejrzałem na oczy” i potrafiłem z tłumu wyłowić Ruskich czy naszych po ubraniu albo i zachowaniu.
Niemców zamiłowanie ogromne do PORZĄDKU, czystości, zachowanie wobec kogoś podchodzącego do przejścia dla pieszych, ceny w sklepach, a zwłaszcza ceny żywności (jajka taniej kupowałem niż u nas) czy też socjal który zaraz potem się zmniejszył to były rzeczy które zrobiły na mnie wrażenie.
Co do ludzi wałęsających się po dużych miastach …
U nas poznaję większe mieściny po tym, że zaraz gdzieś widać „społeczne doliny”. A często te mieściny mają dosłownie nie więcej jak 10 ulic na krzyż i brak praw miejskich. Miasta duże mają swoja specyfikę i to wszędzie, nie tylko u nas jeśli mówimy o „maruderach”. To nie oznacza, że zaraz u naszych sąsiadów jest to akceptowane. Z moich obserwacji wynika, że nie.
Oktoberfest to nie jest przykład, to nie jest dla mnie jakiś dowód, czy argument … to jakbym tygodniową imprezę z Warszawy, z pod szyldu „parada równości” używał jako wyznacznik moralności i seksualnego rozpasania w całym kraju.
Mam koleżankę, … dawno się nie widzieliśmy ale myślę, że nadal mam koleżankę, że nie będzie udawała przy przypadkowym spotkaniu na ulicy, że mnie nie zna. Koleżanka nie specjalnie lubiła naukę więc szkoły zmieniała, aż wylądowała w jakiejś szkole z nauką języków, po czym stwierdziła, że najlepiej się uczyć języków „na żywo”. Mama w jedynaczkę pakowała pieniążki, aby Ta w końcu raczyła się jakkolwiek wykształcić więc koleżanka miała wczasy trwające za granicą po pół roku. Może się wydawać, że to wystarczająco żeby język podłapać i kulturę poznać w danym kraju i ludzi i sobie wyrobić opinię. Jednak nie wszystkim wystarcza pół roku i koleżance też było mało więc „bujała” lat kilka. Potrafiła ”sklecić” coś po włosku i angielsku. Ja tam nie mam do języków talentu więc nie będę oceniał poziomu „sklecania” koleżanki. Wydusić coś z Niej na temat danego kraju i obyczajów w nim panujących to była sztuka, bowiem koleżanka miała do powiedzenia tyle co osoba uwięziona pół roku w szopie z na stałe zawiązanymi oczami . Jednak jak już coś „powiedziała” … to nie polecam nikomu wyrabiania sobie zdania o jakiejkolwiek nacji na podstawie „zeznań” koleżanki. Ponieważ pół roku spędzała dzięki różnym wymianom „studenckim” w jakiejś rodzinie to i sama na wymianę zapraszała do swojego domu ludzi z europy. Często robiła „zloty”, czyli jak kogoś gościła to zapraszała znajomych i koleżanki ze szkoły. Dopiero wtedy, w ciągu kilku dni można się było nagadać z ludźmi o tym co widzieli za granicą. Zazwyczaj „zeznania” były zbieżne, bywało jednak, że oceny i to solidnie poparte były w kolizji. Z tego co pamiętam to niewielu ludzi potrafiło jakoś sensownie nakreślić specyfikę kraju w jakim spędzili miesiące.
Trochę „sąsiadów” zwiedziłem bowiem ja miałem swoje interesy, a koledzy aut szukali i mieli miejscówki po kraju rozsiane. Gościłem u człowieka (chciałem napisać Polaka ale to by było okropne z pewnych względów) pochodzącego z Opolszczyzny. Jakieś ponad 30 lat spędzonych w Niemczech, na uzyskanym tam obywatelstwie i nadal typowy nasz … ucieknę się do cytatu z postu powyżej, „Cham pozostanie chamem”. Z powodu Tego Człeka wielkiego zamiłowania w nadmiarze do trunków i tego, że coś ludzie z jakimi byłem chcieli od niego zdobyć zwiedzałem wszelkie możliwe bary. We wszystkich barmani w koszulkach białych i to jak prosto z pod żelazka. Wszędzie pełna kultura. Jedyni pijani jakich spotkałem to nasi i ruscy. Ponieważ mnie się raz zapomniało przy wejściu do lokalu powiedzieć niemieckie „dzińdybry” ludzie z jakimi byłem pilnowali żebym gafy nie strzelił raz jeszcze, bo to Niemców razi. Byłem też na zapas instruowany żebym nie zbierał z trawników w miastach dekoracji w postaci np. porozkładanych muszli, bo dostanę podwózkę na granicę i niedźwiedzia wbitego do paszportu. Czyli zakaz wjazdu na lata. Jak któregoś dnia wyciągałem walizkę z bagażnika podjechał Turek i zaparkował tuż za mną. Bagażnik był dobrze upchany i trochę musiałem poprzekładać. Zaraz dostałem „na pouczenie” abym nie wywalił z bagażnika jakichś śmieci, bo prawdopodobnie Turek jest policjantem w cywilu i dobrze mówi po Polsku. Za chwilę Turek wysiadł i za paskiem miał „blachę”, a w ręku krótkofalówkę. W ogóle się nie krępował żeby podejść i zlustrować bagażnik. Nie sprawdzałem czy mówi po Polsku. Za to na drodze przy kontroli zielonych lotnych mundurowych okazało się, że podałem paszport do wglądu człowiekowi, który łamanym polskim ale jednak wypytał mnie o cel zwiedzania Jego kraju. I jak się dowiedziałem w ogóle nie jest przypadkiem to, że tam gdzie można częściej spotkać Polaków do służby przydziela się ludzi mówiących po POLSKU.
Do Niemców zaglądających do samochodu musiałem się przyzwyczaić. Jeden starszy pan idąc do parku z osiedla nawet sobie karteczkę wyjął i o maskę się oparł naszą i numery sobie zanotował. Dowiedziałem się, że auto jakim przyjechaliśmy na standardy Polskie jest gdzieś powiedzmy „góra stanu średniego” na „dół stanu z półki najwyższej” to za wysoko ale jednak na kraj w jakim stoimy to gruchot i właśnie to auto, kiepskie dla Niemca „rzuca się w oczy”. Do tego jeden człowiek w aucie to jeszcze ale kilku siedzących bez celu to już „FE”. Potem „przejrzałem na oczy” i potrafiłem z tłumu wyłowić Ruskich czy naszych po ubraniu albo i zachowaniu.
Niemców zamiłowanie ogromne do PORZĄDKU, czystości, zachowanie wobec kogoś podchodzącego do przejścia dla pieszych, ceny w sklepach, a zwłaszcza ceny żywności (jajka taniej kupowałem niż u nas) czy też socjal który zaraz potem się zmniejszył to były rzeczy które zrobiły na mnie wrażenie.
Co do ludzi wałęsających się po dużych miastach …
U nas poznaję większe mieściny po tym, że zaraz gdzieś widać „społeczne doliny”. A często te mieściny mają dosłownie nie więcej jak 10 ulic na krzyż i brak praw miejskich. Miasta duże mają swoja specyfikę i to wszędzie, nie tylko u nas jeśli mówimy o „maruderach”. To nie oznacza, że zaraz u naszych sąsiadów jest to akceptowane. Z moich obserwacji wynika, że nie.
Oktoberfest to nie jest przykład, to nie jest dla mnie jakiś dowód, czy argument … to jakbym tygodniową imprezę z Warszawy, z pod szyldu „parada równości” używał jako wyznacznik moralności i seksualnego rozpasania w całym kraju.
OR pisze:Jeździłem i nie jeżdżę.
OR pisze:Mam koleżankę, … dawno się nie widzieliśmy ale myślę, że nadal mam koleżankę
Czy to jakieś przemyślenia życioweOR pisze:Trochę „sąsiadów” zwiedziłem bowiem ja miałem swoje interesy, a koledzy aut szukali i mieli miejscówki po kraju rozsiane.
Gryps za grypsem...
pozdrawiam Tomek
"Gdy jest bardzo smutno to kocha się zachody słońca."
Antoine de Saint-Exupery
"Gdy jest bardzo smutno to kocha się zachody słońca."
Antoine de Saint-Exupery
Chyba nie zauważacie tego, że to wszystko to nie wina alkoholu tylko wychowania. Dlaczego państwo ma mi zabraniać napić się piwa w parku czy nad rzeką, komu wtedy szkodzę? A pod jakimiś parasolkami to niby mogę. To jest zwyczajne odbieranie mi wolności. Państwo powinno dążyć do respektowania prawa, w szczególności prawa do własności i wolnego wyboru. Co Wam po paragrafach jak państwo nie jest w stanie ich wyegzekwować?
Witam
Coś w tym musi być.
Wyjąłeś mi to z ust. Widzę, że nie jestem odosobniony w tym temacie.Voit pisze:...Usiłowałem przeczytać to co napisałeś, ale naszły mnie obawy czy pisanie ze zrozumieniem "masz opanowane"...
Coś w tym musi być.
pozdrawiam Tomek
"Gdy jest bardzo smutno to kocha się zachody słońca."
Antoine de Saint-Exupery
"Gdy jest bardzo smutno to kocha się zachody słońca."
Antoine de Saint-Exupery
"...to wszystko to kwestia wychowania..."
Myślę, że wychowanie ma tu kluczowe znaczenie.
Patrząc na nasz "kwiat młodzieży", w większości przypadków widzę ignorancję, chamstwo i brak kultury.
Oczywiście są też tacy, którzy nie są nacechowani powyższymi zachowaniami.
Jednakże "kwiaty..." są bardziej wyraziści, bardziej rzucają się w oczy.
Pamiętam (choć nie było to tak dawno), że uczeń szanował nauczyciela, młodziak - starszego, ludzie siebie nawzajem.
Właśnie ten szacunek powodował, że nie trzeba było tyle nakazów i zakazów, bo ludzie rozumieli, że nie są sami, że obok nich żyją inni.
Coś się stało, że zmieniliśmy się, zapomnieliśmy i przekazujemy jakieś dziwne wzorce młodemu pokoleniu.
Teraz coraz mniej jest tzw. empatii, współodczuwania. Każdy zapatrzony tylko w siebie, żeby mi było lepiej, nie istotni są ludzie obok...
[ Dodano: 23 Sierpień 2014, 00:14 ]
Jako uzupełnienie powyższego wpisu polecam
komentarz Doroty Zawadzkiej
Myślę, że wychowanie ma tu kluczowe znaczenie.
Patrząc na nasz "kwiat młodzieży", w większości przypadków widzę ignorancję, chamstwo i brak kultury.
Oczywiście są też tacy, którzy nie są nacechowani powyższymi zachowaniami.
Jednakże "kwiaty..." są bardziej wyraziści, bardziej rzucają się w oczy.
Pamiętam (choć nie było to tak dawno), że uczeń szanował nauczyciela, młodziak - starszego, ludzie siebie nawzajem.
Właśnie ten szacunek powodował, że nie trzeba było tyle nakazów i zakazów, bo ludzie rozumieli, że nie są sami, że obok nich żyją inni.
Coś się stało, że zmieniliśmy się, zapomnieliśmy i przekazujemy jakieś dziwne wzorce młodemu pokoleniu.
Teraz coraz mniej jest tzw. empatii, współodczuwania. Każdy zapatrzony tylko w siebie, żeby mi było lepiej, nie istotni są ludzie obok...
[ Dodano: 23 Sierpień 2014, 00:14 ]
Jako uzupełnienie powyższego wpisu polecam
komentarz Doroty Zawadzkiej
GT Rulez ale teraz czas na CUBE
Zgadzam się w 100%, sam żałuje że tak się dzieje, że szacunek jest na wymarciu, teraz szacun rulez - przykre.tnt_gt pisze:Pamiętam (choć nie było to tak dawno), że uczeń szanował nauczyciela, młodziak - starszego, ludzie siebie nawzajem.
Właśnie ten szacunek powodował, że nie trzeba było tyle nakazów i zakazów, bo ludzie rozumieli, że nie są sami, że obok nich żyją inni.
Coś się stało, że zmieniliśmy się, zapomnieliśmy i przekazujemy jakieś dziwne wzorce młodemu pokoleniu.
Teraz coraz mniej jest tzw. empatii, współodczuwania. Każdy zapatrzony tylko w siebie, żeby mi było lepiej, nie istotni są ludzie obok...
A przyczyny? No cóż coby nie mówić to wzorce przyszły z Zachodu - tego cywilizowanego, otwarcie na świat po epoce komuny, zachłyśnięcie się wolnością , również tą wolnością jednostki w złym znaczeniu "no i co mi zrobisz? Nic nie zrobisz."
Odejście od modelu rodziny wielopokoleniowej, zmiana i całkowite przeszacowanie wartości u młodych - pozycja wyrażana w kasie, ubiorze "kombinowaniu" itp.
Plus internet z siłą tajfunu odbierający młodym aktywność fizyczna, świadome analizowanie i myślenie, generacja CTR-C CTR-V itd., naszeklasy, fakebooki, twittery i do tego teraz smartfony pozwalające na bycie "tam" na stałe praktycznie, czyli już nie w realnym świecie tylko w wirtualnym.
Prócz winy dzieciaków, wina też leży po stronie rodziców, którzy mają wszystko głęboko. Niejednokrotnie przemieszczam się po kraju i dosłownie nosi mnie, jak widzę obecne "młode seksi parki" w wieku poniżej i powyżej 30 z dzieciakami, drącymi mordy w hotelach, picie na umór, trzaskanie drzwiami, śpiewy po rosie itd. Kary oczywiście żadnej bo przecież wystraszy się klienta. A że ten uchlał się na śmierć, zaśmiecił połowę trawnika to jest ok. I taki dzieciak to widzi i potem robi tak samo jak rodzice.
Co ciekawe, wielu z tych rodziców to tzw. "klasa średnia". Jednak do klasy średniej zaliczają ich tylko zarobki bo jeśli chodzi o wychowanie to jest to klasa najniższa.
Co ciekawe, wielu z tych rodziców to tzw. "klasa średnia". Jednak do klasy średniej zaliczają ich tylko zarobki bo jeśli chodzi o wychowanie to jest to klasa najniższa.
ILPT
Do mnie na konie wpadała ta "klasa średnia". Te zarobki to niestety są takie sobie i w ogóle nie na poziomie klasy średniej, to takie ciut lepiej od zwykłego Kowalskiego, który klepie jednak biedę. Cała ta "klasa średnia" ma super auta i super domy i w ogóle tablety i bzdety i komury wypasione i niestety jak się okazywało często to wszystko na kreskę w banku.
Rodzice faktycznie są winni, bo to na nich leży ciężar wychowania, nie mylić z hodowlą, a nie jak się niektórym zdaje od wychowania to szkoła tylko. Szkoła to otoczenie, a otoczenie ma tylko uzupełniać podstawy z domu. Nie przewiduję zmian na lepsze. Zwłaszcza, że do szkół się wprowadza na przymus gendery różne. W szkołach też rodzice wezwani w sprawie dziecka zachowują się najczęściej olewczo albo zamiast zająć się dzieckiem atakują nauczyciela żeby na przyszłość się ich nie czepiał.
Straszne czasy co wypuściły prostaków z czworaków.
Ps tomaszek68 Voit tak się składa, że do netu siadają ludzie różni, często nie mamy pojęcia, że piszemy z kimś kto ma skończone dopiero 10 lat, jeżeli ktoś swoją młodość spędził dawno temu, np. w głębokiej komunie może puścić gryps o zomowcach i z pewnością inny będzie miał wydźwięk ten gryps dla kogoś kto też z komuny „wyszedł” niż kogoś kto tamtych czasów nie zna, taki lat 10 człowiek może tego grypsu nie tylko nie „czuć” bo to nie jego pokolenie ale też bo nie jest ten sam poziom rozwoju u kogoś kto ma lat 10 a lat 60 ... są też ludzie którzy mają wady rozwoju ... osobiście poznałem Arka, który to ma teraz lat pewnie prawie 30, a psychika na poziomie gdzieś lat 10 może 12 mu się została ... z powodu takiej „dolegliwości” ma straszne problemy i też rentę ... może być nim jakaś kobieta zainteresowana w wieku 30 lat i zaczepiać go w sposób taki jaki to robią kobiety i niestety nie mieć świadomości, że facet dojrzały jaki przed nią stoi to psychicznie dziesięciolatek … natomiast z pewnością będzie miał problem dziesięciolatek ogarnąć o co chodzi kobiecie … więc teraz „ugryzionym” wyjaśniam, pytanie o czytanie ze zrozumieniem było pytaniem technicznym, bo brałem pod uwagę, że może mam np. dzieciaka za adwersarza … sami nadaliście pytaniu znaczenie - + … potraktowaliście jako złośliwe … a tylko trzeba było odpowiedzieć merytorycznie … to bym wyjaśnił o czym pisałem, co miałem na myśli, o co mi chodziło … jak chcecie być złośliwi to moja odpowiedź jest taka, że jak chcecie uprawiać klubiki wzajemnej adoracji to bardzo proszę ja tam nie mam nic do homoseksualistów puki się nie obnoszą …
Rodzice faktycznie są winni, bo to na nich leży ciężar wychowania, nie mylić z hodowlą, a nie jak się niektórym zdaje od wychowania to szkoła tylko. Szkoła to otoczenie, a otoczenie ma tylko uzupełniać podstawy z domu. Nie przewiduję zmian na lepsze. Zwłaszcza, że do szkół się wprowadza na przymus gendery różne. W szkołach też rodzice wezwani w sprawie dziecka zachowują się najczęściej olewczo albo zamiast zająć się dzieckiem atakują nauczyciela żeby na przyszłość się ich nie czepiał.
Straszne czasy co wypuściły prostaków z czworaków.
Ps tomaszek68 Voit tak się składa, że do netu siadają ludzie różni, często nie mamy pojęcia, że piszemy z kimś kto ma skończone dopiero 10 lat, jeżeli ktoś swoją młodość spędził dawno temu, np. w głębokiej komunie może puścić gryps o zomowcach i z pewnością inny będzie miał wydźwięk ten gryps dla kogoś kto też z komuny „wyszedł” niż kogoś kto tamtych czasów nie zna, taki lat 10 człowiek może tego grypsu nie tylko nie „czuć” bo to nie jego pokolenie ale też bo nie jest ten sam poziom rozwoju u kogoś kto ma lat 10 a lat 60 ... są też ludzie którzy mają wady rozwoju ... osobiście poznałem Arka, który to ma teraz lat pewnie prawie 30, a psychika na poziomie gdzieś lat 10 może 12 mu się została ... z powodu takiej „dolegliwości” ma straszne problemy i też rentę ... może być nim jakaś kobieta zainteresowana w wieku 30 lat i zaczepiać go w sposób taki jaki to robią kobiety i niestety nie mieć świadomości, że facet dojrzały jaki przed nią stoi to psychicznie dziesięciolatek … natomiast z pewnością będzie miał problem dziesięciolatek ogarnąć o co chodzi kobiecie … więc teraz „ugryzionym” wyjaśniam, pytanie o czytanie ze zrozumieniem było pytaniem technicznym, bo brałem pod uwagę, że może mam np. dzieciaka za adwersarza … sami nadaliście pytaniu znaczenie - + … potraktowaliście jako złośliwe … a tylko trzeba było odpowiedzieć merytorycznie … to bym wyjaśnił o czym pisałem, co miałem na myśli, o co mi chodziło … jak chcecie być złośliwi to moja odpowiedź jest taka, że jak chcecie uprawiać klubiki wzajemnej adoracji to bardzo proszę ja tam nie mam nic do homoseksualistów puki się nie obnoszą …
- Calineczka
- Posty: 7578
- Rejestracja: niedziela 11 lis 2007, 20:19
- Lokalizacja: Wejherowo
- Kontakt:
OR pisze:Ps tomaszek68 Voit tak się składa, że do netu siadają ludzie różni
OR pisze: są też ludzie którzy mają wady rozwoju
No widzisz OR sam sobie dałeś odpowiedź. Jeśli chcesz zarzucić nas swoimi przemyśleniami to napisz to tak aby ten co ma 10 i 60 lat zrozumiał, proste prawdaOR pisze:jak chcecie uprawiać klubiki wzajemnej adoracji to bardzo proszę ja tam nie mam nic do homoseksualistów puki się nie obnoszą
Nie mieszaj w to ani ludzi którzy mają wady rozwoju ani homoseksualistów bo zaczyna się to robić nie smaczne. Czy to ma być jakaś sugestia
Rozumiesz o czym napisałem
pozdrawiam Tomek
"Gdy jest bardzo smutno to kocha się zachody słońca."
Antoine de Saint-Exupery
"Gdy jest bardzo smutno to kocha się zachody słońca."
Antoine de Saint-Exupery
- Calineczka
- Posty: 7578
- Rejestracja: niedziela 11 lis 2007, 20:19
- Lokalizacja: Wejherowo
- Kontakt: