Podziel się swoim smutkiem
Przesiadłem się na rower jakiś czas temu-mało pali,właściwie nawet przestał
Jeździ bezawaryjnie- ale tu "jak dbasz tak masz"...
Za to dziś zaliczyłem drugie dachowanie tej zimy- pierwsze jak nie odlodzili trasy Poznań-Gniezno ,a dziś na lodzie pod śniegiem ...
Opony mam CST MTB z grubym bieżnikiem czy jakoś tak-nie wymienię na żadne inne,chyba że z kolcami.
Trzymają się podłoża jak przyklejone - miękka guma.
W niedzielę przymusowo ćwiczyłem drift W aucie marzłem przy dojeździe do pracy 2,5km -na rowerze spocony nie raz dojeżdżam
Jeździ bezawaryjnie- ale tu "jak dbasz tak masz"...
Za to dziś zaliczyłem drugie dachowanie tej zimy- pierwsze jak nie odlodzili trasy Poznań-Gniezno ,a dziś na lodzie pod śniegiem ...
Opony mam CST MTB z grubym bieżnikiem czy jakoś tak-nie wymienię na żadne inne,chyba że z kolcami.
Trzymają się podłoża jak przyklejone - miękka guma.
W niedzielę przymusowo ćwiczyłem drift W aucie marzłem przy dojeździe do pracy 2,5km -na rowerze spocony nie raz dojeżdżam
zedart pisze:Wczoraj musieliśmy uśpić Albercika - naszego cudownego kota syjamskiego. Czuję się kompletnie rozwalony psychicznie...
http://specjalistycznyspecjalista.blogspot.com/
POST MOŻE ZAWIERAĆ LOKOWANIE PRODUKTU
POST MOŻE ZAWIERAĆ LOKOWANIE PRODUKTU
Witam
Rok 2013 zakończył się w fundacji Felineus 46-cioma kocimi eutanazjami. To daje praktycznie jednego w tygodniu. Każdy był traktowany jak członek rodziny więc tym bardziej rozstać się było bardzo trudno, niektóre z nich były wychowane przez nas od pierwszych minut życia. Gdy piszę teraz ten post i wspominam je wszystkie to aż oczy zaczynają mi się pocić...
To bardzo przykre wiem coś o tym w skali dużo większej.zedart pisze:Wczoraj musieliśmy uśpić Albercika - naszego cudownego kota syjamskiego. Czuję się kompletnie rozwalony psychicznie...
Rok 2013 zakończył się w fundacji Felineus 46-cioma kocimi eutanazjami. To daje praktycznie jednego w tygodniu. Każdy był traktowany jak członek rodziny więc tym bardziej rozstać się było bardzo trudno, niektóre z nich były wychowane przez nas od pierwszych minut życia. Gdy piszę teraz ten post i wspominam je wszystkie to aż oczy zaczynają mi się pocić...
pozdrawiam Tomek
"Gdy jest bardzo smutno to kocha się zachody słońca."
Antoine de Saint-Exupery
"Gdy jest bardzo smutno to kocha się zachody słońca."
Antoine de Saint-Exupery
jak akumulator to tylko bosch silver, kiedyś mój brat miał sharana, z takim akumulatorem śmiało można było dojechać do pracy na rozruszniku w zimie bo tak zacnie palił bez świec ja już innych nie kupuję, kiedyś brat kupił do wózka widłowego centre to po roku męczarni (a to ładowanie, a to alternator może coś nie tak) wywalona, fabrycznie jedna cela była padnięta i gwarancja nie uznana z powodu blablabla.
Eee. Chyba, że po autostradzie jedziesz.krzycho_ pisze:Jazda rowerem przy tych warunkach to raczej samobójstwo
W ogóle, gdy jest ślisko to wolę jechać rowerem (z dość niskim siodełkiem - tak aby nogą dosięgać troche podłoża) niż iść pieszo. Jak się jedzie, to się jedzie, jak się koło poślizgnie, to noga i mamy 3 punkty podparcia i nie ma gleby. Za to pieszo, to inne siły działają i brak tarcie bardziej przeszkadza i łatwiej o bolesną przewrotkę.
Ja na studiach jeszcze (w Poznaniu) zimą po śniegu też jeździłem rowerem i wolałem to niż pieszo i KM.
Tekst podpisu:
Podpis - dozwolona ilość znaków: 255
Podpis - dozwolona ilość znaków: 255
marmez pisze:100% się zgadzam z kolegą. Podczas moich zimowych wojaży nie zaliczyłem jeszcze ani jednej gleby a jeżdżę w zimie już od kilku dobrych lat i czasami potrafię robić trasy ~ 40-50km. Tak się składa, że ja też studiuję w Poznaniu . Najciężej się jedzie gdy gołoledź pokryje drogi ale na to też jest sposób. Mianowice opony z kolcami. Przymierzam się od dłuższego czasu na zakup ale cena trochę zaporowa. Np. ice spikery schwalbe. Koledzy z forumrowerowe.org robią również samoróbki i wygląda to np. tak Link Więc nie ma czego się bać tylko wsiadać na rower. Aha i wspomnę jeszcze o konieczności zwrócenia większej uwagi na pielęgnację rowerka. Już po jednej przejażdżce łańcuch pokrywa się nalotem korozji więc warto czymś osuszyć i przeczyścić.krzycho_ pisze: W ogóle, gdy jest ślisko to wolę jechać rowerem (z dość niskim siodełkiem - tak aby nogą dosięgać troche podłoża) niż iść pieszo. Jak się jedzie, to się jedzie, jak się koło poślizgnie, to noga i mamy 3 punkty podparcia i nie ma gleby. Za to pieszo, to inne siły działają i brak tarcie bardziej przeszkadza i łatwiej o bolesną przewrotkę.
Ja na studiach jeszcze (w Poznaniu) zimą po śniegu też jeździłem rowerem i wolałem to niż pieszo i KM.
Nie no, tak się nie robi...krzycho_ pisze:marmez to nie chodzi o to że sam się zabijesz tylko jak przewrócisz się komuś pod koła to będzie miał kryminał
Po pierwsze przy przewracaniu się pod samochód raczej bym myślał o swoim życiu a nie o jego kryminale, a że życie mi (chyba z przyzwyczajenia, ) cenne, to staram się głupio nie jeździć. Jeżeli gołoledzi nie ma, to na śniegu, czy błocie pośniegowym, przyczepność roweru na oponach "górskich" (tylko takimi się poruszałem - w praktyce jak zimówki przez cały rok ) jest na tyle dobra, że nie wyobrażam sobie przewrotki w takich warunkach. Oczywiście rowerzysty też dotyczy "dostosowanie prędkości do warunków" a trzeba uważać najbardziej na zakrętach i na pasach dla pieszych - bo te są najbardziej śliskie (jeszcze na torach, koleinach i dziurach).
Gdy pisałem o takim śliskim terenie, ze można się pieszo przewracać, to raczej chodziło mi o jeżdżenie po chodnikach i ścieżkach rowerowych, bo tam jest zazwyczaj dużo gorzej niż na jezdni, bo jezdnie po kilku godzinach od spadnięcia śniegu są albo czarne, albo w błocie pośniegowym.
No a jeżeli ktoś jest na tyle głupim użytkownikiem dróg (w tym przypadku rowerzystą) i jedzie nie dostosowując prędkości, sprzętu, trasy (czy chodnik, czy jezdnia), jeszcze raz prędkości i się przewraca przed samochodem, no to faktycznie można współczuć kierowcy samochodu (oby ten jechał z prędkością dostosowaną do wyprzedzania/omijania rowerzysty i go nie zabił).
Nigdy mi się nie zdarzyło w mieście na drodze przewrócić na rowerze (co innego w leśnych ścieżkach pędząc jak głupi ), gdy na śliskiej nawierzchni musiałem się podeprzeć nogą, to był to zazwyczaj chodnik z "lodowiskiem"...
Wracając do kierowcy samochodu... Cóż, rowerzyści "utrudniają samochodom", ale mimo tego wypada ich wyprzedzać w bezpieczny sposób, w bezpiecznej odległości.
Dobra dalej nie piszę, bo nie chcę rozwinąć tutaj wiecznego tematu, że część z użytkowników dróg jednej kategorii (auta, rowery, piesi, autobusy...) pamiętają tylko o swojej kategorii.
Reasumując samobójstwem nazwał bym poruszanie się po drogach bez myślenia o warunkach niezależnie od pojazdu, samochodu, pieszo, roweru... Za to takie poruszanie się w samochodach (i większych pojazdach), to dodatkowo próba morderstwa - no ale to każdy wie {tylko czasem zapomina... i potem winni są drogowcy, rolnicy (z błotem na drodze) i cokolwiek innego, czego na torze wyścigowym zazwyczaj nie ma). [Bez urazy dla nikogo, każdy popełnia błędy]}
Ech, znowu się rozpisałem
Pozdrawiam
Tekst podpisu:
Podpis - dozwolona ilość znaków: 255
Podpis - dozwolona ilość znaków: 255