Odgrzewając wątek dorzucę dwa słowa od siebie z perspektywy zarówno rowerzysty jak i kierowcy. Jadąc samodzielnie na rowerze używam zwykle światła migającego. Ma to praktycznie same zalety - zdecydowanie lepsza widoczność od światła stałego o takiej samej sile, mniejsze zużycie energii a więc mniejsza szansa, że zostanę bez światła po padzie baterii, zauważyłem też, że kierowcy - gdy mam mocną lampkę strobo, wyprzedzają mnie znacznie szerszym łukiem, rzadziej czuję "na ramieniu" naczepę TIRa więc czuję się bezpieczniej. Jadąc wraz z kumplem przed nim wyłączam strobo, rozumiem, że to może przeszkadzać - taka lampka jednak wali po oczach, które są 1,5-2 metry od niej.
Z perspektywy kierowcy muszę przyznać, że migająca lampka, chociaż jest bardzo widoczna, może stwarzać pewne problemy w ocenie odległości do źródła światła, które zwykle wydaje się być bliżej niż jest. To powoduje zwiększoną czujność, depnięcie na hamulec i omijanie szerszym łukiem o czym pisałem wyżej.
Reasumując - jestem zdecydowanie za migającymi lampkami (z tyłu) - bezpieczeństwo przede wszystkim!
Rozważania na temat migania... tylnej lampki
Witam serdecznie wszystkich (gdyż jest to mój pierwszy post
Czuję że i ja mam potrzebę dołączyć się do tematu.
Na rowerze jeżdżę od urodzenia można by powiedzieć. Zdarzały mi się kilkuletnie przerwy – cóż nie zawsze można robić co się lubi (życie). Przeciętnie miesięcznie przejeżdżam ok 1000km. Teraz jeszcze zima więc jakieś 600km/mies. Uważam że doświadczenie mam już spore w tym co się dzieje na ulicach i jako kierowca samochodu i roweru (swego czasu zawodowy kierowca z badaniami psychotechnicznymi). Rowerem lądowałem już trzykrotnie na samochodach. Ostatni wypadek w dzień gość mi wyjechał i zajął pas (nie zauważył, jechałem szosówką ok 40 km/h). Złamany paskudnie obojczyk.
Co mogę powiedzieć o oświetleniu?
Uważam ze lampki funkcyjne są świetnym wynalazkiem. Trzeba jednak myśleć i dostosować je do panujących na drodze warunków. Teraz kierowcy zupełnie inaczej się zachowują przejeżdżając koło mnie.
Moim problemem było to że często samochodziarz błędnie oceniał moją prędkość i odległość wymuszając na mnie pierwszeństwo. Teraz w deszczowy lub mgielny dzień (także w pochmurny, szarawy) włączam w mieście stroboskop ustawiając małą skupioną wiązkę lekko na prawą stronę. W nocy dochodzi do takich sytuacji że kierowca zdążyłby wyjechać na luzie przede mną ale czeka aż przejadę (nie pierwszy raz mi się to zdarza dlatego o tym piszę).
Dojeżdżając do zakrętów i skrzyżowań (w nocy) często przełączam na stroboskop z dużym (szerokim) kątem oświetlenia (wcześniej miałem takie przypadki że goście mnie nie zauważali i ścinali zakręty mało mnie nie rozjeżdżając, teraz (ze stroboskopem) zwalniają i trzymają się blisko swojego pobocza
Czy zdarzyło się wam że z naprzeciwka zaczął ktoś wyprzedzać i ledwo się z nim zmieściliście na pasie bądź spadaliście na pobocze. Mnie nie raz. I powiem Wam że czasem u tych kierowców widziałem strach w oczach bo swoich oczu nie widziałem (nie zauważyli mnie przed rozpoczęciem manewru!!!) Teraz jak widzę prostą i sznurek samochodów z naprzeciwka (a warunki drogowe już nie najlepsze, plus czasem jakieś drobne towarzyszące temu wzniesionka) to włączam co? Stroboskop.
Mam często jeszcze jeden problem spychające mnie na pobocze w trakcie wyprzedzania Tiry. Przy stroboskopie chyba rzeczywiście mają problem z oceną odległości bo nie wjeżdzają od razu we mnie tylko dłużej jadą środkiem jezdni nim z powrotem wjada na pas. (jest to wkurzające bo jak jedziesz nawet te 30km/h szosówą i naraz wpadasz na pobocze żeby cię naczepą nie zebrał to nie wiesz czy lepiej hamować czy od razu rozkładać się w rowie, masz pewność że nie wyłożysz sie na drodze). Ostatnio prawie takiego dogoniłem jakby nie zmiana świateł to bym mu lusterko upierdzilił. Mógł mnie zabić debil. Zapamiętałem numery naczepy ale szkoda nerwów. Już dawno miałem kamerę rowerową HD kupić.
Z tyłu mam czerwone lampki, jedną na rowerze 9led drugą na kasku 6led. Poza tym na wieczór obowiązkowo kamizelka odblaskowa pomarańczowa. Częściej mnie wymijają zjeżdżając na drugi pas. A może to już wyższa kultura kierowców niż kiedyś. W nocy, na w miarę pustych drogach już z 200, 300m włączają długie światła, na chwile żeby zobaczyć co to się przed nimi dzieje (pomarańczowa kamizelka i mrugające diody. Roboty drogowe?).
Plusem migającej diody dodatkowej wysoko na kasku jest to, że kierowcy w mieście (na ruchliwej nie zabudowanej drodze również), którzy jadą z tyłu wiedzą że jest przed nimi rowerzysta. Nie tylko ten bezpośrednio jadący za.
Mnie stroboskop męczył, teraz uważam ze użycie jest uzasadnione. Nie koniecznie cały czas. W każdym razie ja z pół kilometra wcześniej wiem że jedzie z naprzeciwka rowerzysta widząc białe mrugające światełko, podobnie jest z czerwonym.
Jeśli to kogoś denerwuje cóż, ja też jak jestem przemęczony to mnie zaczyna wiele rzeczy denerwować. Powodów nerwowości jest wiele. Może lepiej nie jechać wtedy samochodem.
Pozdrawiam.
Czuję że i ja mam potrzebę dołączyć się do tematu.
Na rowerze jeżdżę od urodzenia można by powiedzieć. Zdarzały mi się kilkuletnie przerwy – cóż nie zawsze można robić co się lubi (życie). Przeciętnie miesięcznie przejeżdżam ok 1000km. Teraz jeszcze zima więc jakieś 600km/mies. Uważam że doświadczenie mam już spore w tym co się dzieje na ulicach i jako kierowca samochodu i roweru (swego czasu zawodowy kierowca z badaniami psychotechnicznymi). Rowerem lądowałem już trzykrotnie na samochodach. Ostatni wypadek w dzień gość mi wyjechał i zajął pas (nie zauważył, jechałem szosówką ok 40 km/h). Złamany paskudnie obojczyk.
Co mogę powiedzieć o oświetleniu?
Uważam ze lampki funkcyjne są świetnym wynalazkiem. Trzeba jednak myśleć i dostosować je do panujących na drodze warunków. Teraz kierowcy zupełnie inaczej się zachowują przejeżdżając koło mnie.
Moim problemem było to że często samochodziarz błędnie oceniał moją prędkość i odległość wymuszając na mnie pierwszeństwo. Teraz w deszczowy lub mgielny dzień (także w pochmurny, szarawy) włączam w mieście stroboskop ustawiając małą skupioną wiązkę lekko na prawą stronę. W nocy dochodzi do takich sytuacji że kierowca zdążyłby wyjechać na luzie przede mną ale czeka aż przejadę (nie pierwszy raz mi się to zdarza dlatego o tym piszę).
Dojeżdżając do zakrętów i skrzyżowań (w nocy) często przełączam na stroboskop z dużym (szerokim) kątem oświetlenia (wcześniej miałem takie przypadki że goście mnie nie zauważali i ścinali zakręty mało mnie nie rozjeżdżając, teraz (ze stroboskopem) zwalniają i trzymają się blisko swojego pobocza
Czy zdarzyło się wam że z naprzeciwka zaczął ktoś wyprzedzać i ledwo się z nim zmieściliście na pasie bądź spadaliście na pobocze. Mnie nie raz. I powiem Wam że czasem u tych kierowców widziałem strach w oczach bo swoich oczu nie widziałem (nie zauważyli mnie przed rozpoczęciem manewru!!!) Teraz jak widzę prostą i sznurek samochodów z naprzeciwka (a warunki drogowe już nie najlepsze, plus czasem jakieś drobne towarzyszące temu wzniesionka) to włączam co? Stroboskop.
Mam często jeszcze jeden problem spychające mnie na pobocze w trakcie wyprzedzania Tiry. Przy stroboskopie chyba rzeczywiście mają problem z oceną odległości bo nie wjeżdzają od razu we mnie tylko dłużej jadą środkiem jezdni nim z powrotem wjada na pas. (jest to wkurzające bo jak jedziesz nawet te 30km/h szosówą i naraz wpadasz na pobocze żeby cię naczepą nie zebrał to nie wiesz czy lepiej hamować czy od razu rozkładać się w rowie, masz pewność że nie wyłożysz sie na drodze). Ostatnio prawie takiego dogoniłem jakby nie zmiana świateł to bym mu lusterko upierdzilił. Mógł mnie zabić debil. Zapamiętałem numery naczepy ale szkoda nerwów. Już dawno miałem kamerę rowerową HD kupić.
Z tyłu mam czerwone lampki, jedną na rowerze 9led drugą na kasku 6led. Poza tym na wieczór obowiązkowo kamizelka odblaskowa pomarańczowa. Częściej mnie wymijają zjeżdżając na drugi pas. A może to już wyższa kultura kierowców niż kiedyś. W nocy, na w miarę pustych drogach już z 200, 300m włączają długie światła, na chwile żeby zobaczyć co to się przed nimi dzieje (pomarańczowa kamizelka i mrugające diody. Roboty drogowe?).
Plusem migającej diody dodatkowej wysoko na kasku jest to, że kierowcy w mieście (na ruchliwej nie zabudowanej drodze również), którzy jadą z tyłu wiedzą że jest przed nimi rowerzysta. Nie tylko ten bezpośrednio jadący za.
Mnie stroboskop męczył, teraz uważam ze użycie jest uzasadnione. Nie koniecznie cały czas. W każdym razie ja z pół kilometra wcześniej wiem że jedzie z naprzeciwka rowerzysta widząc białe mrugające światełko, podobnie jest z czerwonym.
Jeśli to kogoś denerwuje cóż, ja też jak jestem przemęczony to mnie zaczyna wiele rzeczy denerwować. Powodów nerwowości jest wiele. Może lepiej nie jechać wtedy samochodem.
Pozdrawiam.
Co do lampki na kasku - to chyba nadal nie legalna (nie pamiętam dokładnie tej ustawy sprzed pół roku) - góra na plecach/plecaku można mieć chyba. Poza tym migająca może być byle nie była za jasna, bo wtedy wali po oczach jak głupia... a że nie zawsze śmigam z xenonami to wszystkie "olśniewające" (tak w nazwie jak i w działaniu) lampy mnie "dżaźnią"...
Ostatnio zmieniony piątek 01 mar 2013, 21:24 przez zrazik, łącznie zmieniany 1 raz.
Przednie i tylne oświetlenie pozycyjne musi być zamontowane do roweru. W warunkach dobrej widoczności może być zdemontowane za wyjątkiem tylnego odblaskowego. Czyli z tyłu musi być co najmniej jedno oświetlenie z funkcją odblasku zamocowane do roweru - co nie wyklucza dodatkowego oświetlenia na odzieży lub kasku.