Męski punkt widzenia - o porodach teoretycznie i praktycznie
-
- Posty: 215
- Rejestracja: środa 19 sty 2011, 22:30
- Lokalizacja: łódź
One same mnie pytały czy chcę być przy porodzie i z ich zachowania nie wynikało nic co by miało mnie zniechęcić. Myślę,że nikt po prostu nie lubi jak mu się na ręce patrzy, a zdrowie psychiczne rodzącej gra tu pierwsze skrzypce i dla mnie było najważniejsze(czuła się bezpieczniej):). Wcześniej nie zastanawiałem się czy chcę przy porodzie i dopiero kiedy wchodziłem na salę operacyjną/porodówkę docierało do mnie gdzie jestem, kiedy się przebrałem w te wszystkie fartuchy i maski trochę mną wzdrygło. Dzisiaj bym żałował, że nie byłem.cudny pisze:
Co do "byciu" przy porodach - znam zdanie położnych na ten temat - one nienawidzą jak ojciec jest przy porodzie i tego nie preferują
Poród miał być naturalny, rozwarcie było już na 7cm, kiedy to mała swoim tułowiem docisnęła pępowinę do ścianki macicy i zakłóciło to krążenie....trzeba było szybciutko reagować, żeby dziecku się nic nie stało. Jesteśmy świeżo upieczonymi rodzicami i troche panikujemy, kiedy mała kichnie czy coś to lądujemy zaraz u lekarza, czasem niepotrzebnie, alllle tammmm.
Dzięki wszystkim za gratki.
Octavia 1.9 tdi 90KM. Przebieg- pół miliona kilometrów i żadnych objawów starości.
Zamiast zacytować, edytowałem post, wklejam z powrotem oryginał.
Dokładnie tego mnie uczono na anatomii klinicznej, nic zmyślonego czy na wyrost.cudny pisze:Nie wiem jak u Was było, ale podobno (z opowiadań położnej) podczas porodu kobiety s*ają, sikają i to nie jest (podobno) miły widok, a tylko obrzydza potem facetowi żonę
"Mąż powinien przyjść z kwiatami jak jest po wszystkim, a nie gapić się na te nieprzyjemne rzeczy"
Ostatnio zmieniony czwartek 28 lut 2013, 12:40 przez Kazik, łącznie zmieniany 3 razy.
Byłem przy dwóch porodach i wiem jak duży efekt psychologiczny daje w takiej sytuacji obecność bliskiej osoby i trzymanie za rękę. Jeżeli już ktoś decyduje się towarzyszyć przy porodzie to musi być przygotowany na takie sytuacje, ale wcale nie muszą się one wydarzyć - zwłaszcza, że często na izbie przyjęć robiona jest lewatywa. Bardzo cieszę się, że cały czas byłem obecny przy obu porodach i własnoręcznie przecinałem pępowinę. Niektóre położne mogą opowiadać różne historie, wyolbrzymiać i kolorować tylko po to żeby zniechęcić osoby, które mogą patrzeć im na ręce. Z drugiej strony, jeżeli ktoś woli wierzyć, że hamburgery rosną na drzewach, a dzieci wyciąga się z kapusty, niech rzeczywiście pojawi się dopiero po wszystkim z kwiatkiem. Moim zdaniem, niezależnie od tego co dzieje się podczas porodu, lepiej przejść przez to we dwoje - kobieta nie może zrobić sobie przerwy i wyjść z sali.Kazik pisze:Dokładnie tego mnie uczono na anatomii klinicznej, nic zmyślonego czy na wyrost.cudny pisze:Nie wiem jak u Was było, ale podobno (z opowiadań położnej) podczas porodu kobiety s*ają, sikają i to nie jest (podobno) miły widok, a tylko obrzydza potem facetowi żonę
Moje oświetlenie rowerowe: (3+2)xXML z przodu + 2xXP-E z tyłu + gorące obręcze + bidon z prądem + rozświetlona przyczepka
Co do samego przebywania ojca przy porodzie nie będe się wypowiadał, tylko sprecyzuje swój powyższy post.
Uczono mnie o występowaniu pogrubionego efektu, nie chciałem popierać zdania mówiącego jak potem facet patrzy na swoją panią.cudny pisze:Nie wiem jak u Was było, ale podobno (z opowiadań położnej) podczas porodu kobiety s*ają, sikają i to nie jest (podobno) miły widok, a tylko obrzydza potem facetowi żonę
Efektu nie stwierdzono. Nie podobają mi się dość wulgarne stwierdzenia w tym zdaniu
Ciekaw zresztą jestem, jak taki delikacik zajmie się żoną, dzieckiem, czy innym bliskim w przypadku, kiedy dojdzie do poważnego problemu (choroba, kalectwo) i będzie wymagał opieki "całkowitej"...
BTW, byłem przy trzech porodach. Warto.
Pzdr.
M.
Ciekaw zresztą jestem, jak taki delikacik zajmie się żoną, dzieckiem, czy innym bliskim w przypadku, kiedy dojdzie do poważnego problemu (choroba, kalectwo) i będzie wymagał opieki "całkowitej"...
BTW, byłem przy trzech porodach. Warto.
Pzdr.
M.
Bez dwóch zdań, przy porodzie po pierwsze warto być (własne dziecko przychodzi na świat, jak można to przegapić?!), a po drugie trzeba, bo obowiązkiem męża jest wspierać swoją żonę w tej niełatwej chwili i pilnować porządku, w razie potrzeby. Trzeba też zrobić zdjęcie dziecka, żeby nie podmienili
Ciekawe dlaczego? Czyżby pod okiem męża musiały się bardziej przykładać do pracy? Dlatego właśnie trzeba tam być
cudny pisze:Co do "byciu" przy porodach - znam zdanie położnych na ten temat - one nienawidzą jak ojciec jest przy porodzie i tego nie preferują
Ciekawe dlaczego? Czyżby pod okiem męża musiały się bardziej przykładać do pracy? Dlatego właśnie trzeba tam być
Tylko teraz miękkie chłopy to później podwójna robota bo jeszcze trzeba się nimi zajmować jak mdlejąpralat pisze:Czyżby pod okiem męża musiały się bardziej przykładać do pracy?
MPP-1 / Skyline I / L2P T6 / LL P7 / RC-39@XR-E R2 1.05A / C2 HA-III@T6 2.8A / Niwalker NWK600N1/ UF WF-501B / Balder SE-2@U3 3.04A / Shadov TC500 / SF M9
-
- Posty: 215
- Rejestracja: środa 19 sty 2011, 22:30
- Lokalizacja: łódź
Witam
Panowie, rozmawiacie z punktu widzenia "chłopa" ale to kobieta rodzi, i niejedna nie życzy sobie obecności faceta, bo np. nie chce aby ją oglądał w takiej sytuacji.
Byłem z moją żoną podczas "porodu". Napisałem w cudzysłowie, gdyż bóle zaczęły się około 19:00 ja byłem z nią na sali porodowej od 22:15. Cały czas nie było wystarczającego rozwarcia, nie będę opisywał szczegółów... Młody urodził się o 6:35, przez cesarskie, mnie jednak na salę nie wpuszczono. Żonie pokazano syna przez ułamek sekundy i zabrano a ja nawet nie wiedziałam, że przenoszone korytarzem dziecko to mój Michał. Powiem Wam, że osobiście nie chciał bym w tym uczestniczyć drugi raz (pewnie posypią się gromy), a i żona stwierdziła, że nie drugi raz by mnie nie chciała na sali.
Co do "miękkości, to z racji wykonywanej pracy, bardzo często miałem styczność ze zwłokami samobójców wyciągniętych z pod pociągu, więc nie o to chodzi.
Pozdrawiam
Panowie, rozmawiacie z punktu widzenia "chłopa" ale to kobieta rodzi, i niejedna nie życzy sobie obecności faceta, bo np. nie chce aby ją oglądał w takiej sytuacji.
Byłem z moją żoną podczas "porodu". Napisałem w cudzysłowie, gdyż bóle zaczęły się około 19:00 ja byłem z nią na sali porodowej od 22:15. Cały czas nie było wystarczającego rozwarcia, nie będę opisywał szczegółów... Młody urodził się o 6:35, przez cesarskie, mnie jednak na salę nie wpuszczono. Żonie pokazano syna przez ułamek sekundy i zabrano a ja nawet nie wiedziałam, że przenoszone korytarzem dziecko to mój Michał. Powiem Wam, że osobiście nie chciał bym w tym uczestniczyć drugi raz (pewnie posypią się gromy), a i żona stwierdziła, że nie drugi raz by mnie nie chciała na sali.
Co do "miękkości, to z racji wykonywanej pracy, bardzo często miałem styczność ze zwłokami samobójców wyciągniętych z pod pociągu, więc nie o to chodzi.
Pozdrawiam
Izali miecz godniejszy niżli topór w boju?
Piszmy po polsku, wszak jesteśmy Polakami.
Piszmy po polsku, wszak jesteśmy Polakami.